ZESPÓŁ ZNIKAJĄCEGO BLIŹNIAKA

Zespół znikającego bliźniaka, czyli przypadłość, o której nie miałam pojęcia, dopóki mnie nie spotkała. Ciąża, w której aktualnie jestem, była z początku właśnie ciążą bliźniaczą.

Zespół znikającego bliźniaka, czyli tak naprawdę VTS (vanishing twin syndrome), wcale nie jest rzadką przypadłością. Po zainteresowaniu się tym tematem wyczytałam, że tego typu powikłanie ciąży wielopłodowej zdarza się, aż u 30% ciąż bliźniaczych. Przecież to naprawdę bardzo dużo.

W naszym przypadku zawsze brałam pod uwagę, że możemy mieć bliźniaki. Miała je moja babcia, a ja jestem jej jedyną wnuczką. Podczas pierwszego USG w pierwszej, jak i drugiej ciąży pierwsze, o co pytałam to właśnie to, czy maluszek jest jeden. Tym razem było podobnie i ponownie usłyszałam, że będziemy mieć jedno dziecko.
Możecie sobie wyobrazić, w jakim byłam szoku, kiedy podczas kolejnego badania okazało się, że jednak pęcherzyki ciążowe są dwa. Badanie trwało dosyć długo, ja zaczęłam się już denerwować i martwić, że coś jest nie tak, aż w końcu lekarz w uśmiechem oznajmia, że ciąża jest bliźniacza. Jak się też okazało po chwili, na ciążę bliźniaczą wskazywały również moje wyniki krwi, a konkretnie badanie hormonu beta HCG, który miało z początku bardzo szybki przyrost. Niestety poprzedni lekarz nic mi o tym nie wspomniał.
Nie od razu to do mnie dotarło. Ogromny szok przeplatał się z niedowierzaniem i strachem. Mimo że kompletnie się już nie spodziewałam takich wiadomości, to chyba nawet dosyć szybko się oswoiłam, że na świat prawdopodobnie przyjdzie dwoje dzieci. Prawdopodobnie dlatego, że lekarz od razu zaznaczył, że teraz musimy czekać, ponieważ jeden pęcherzyk był mniejszy, niż powinien. Czekałam 2 tygodnie na kolejne USG. To był strasznie długi czas, dni dłużyły się niemiłosiernie, ale w końcu się doczekałam.
Nie spodziewałam się tak naprawdę niczego. Co prawda przyjęłam już do wiadomości, że maluszki są dwa, to nadal miałam na uwadze, że jednak może się to wszystko inaczej zakończyć i dobrze, bo chyba tylko to pozwoliło mi w miarę przyjąć wiadomość, że jednak drugi maluszek nie dał rady się rozwinąć. Podczas badania na ekranie monitora było już widać tylko jedno bijące serduszko.

Dlaczego tak się dzieje w większości nadal nie wiadomo. W niektórych przypadkach na pewno odpowiedź dałyby badania. Podaje się, że przyczynami takiego zdarzenia mogą być nieprawidłowa implantacja łożyska, nieprawidłowości chromosomalne, anomalie przyczepu pępowiny, czy też jeden z płodów może być po prostu silniejszy i przez to zabiera słabszemu środki odżywcze, wymuszając tym samym jego śmierć.
Mimo tak dużej liczebności tej przypadłości wiele kobiet nawet nie zdaje sobie sprawy, że były w ciąży bliźniaczej. Po prostu między jednym, a drugim badaniem pęcherzyk ciążowy pojawia się i zanika. Objawów VTS praktycznie nie ma. Jedyne potwierdzenie to badanie USG, które konkretnie pokazuje ilość pęcherzyków, czy już płódów lub tak jak w moim przypadku szybki przyrost bety, ale akurat tu badanie krwi musi być regularnie powtarzane, żeby ten przyrost zobaczyć.
Po zaniknięciu bliźniaka w większości przypadków po prostu się on wchłania w organizm matki lub drugiego płodu. Czasami zdarza się, że kobieta przechodzi swego rodzaju poronienie, któremu towarzyszy krwawienie i skurcze macicy, ale przeważnie nie jest to groźne dla życia jej i drugiego dziecka.


W naszym przypadku wszystko trwało bardzo szybko. Dowiedziałam się o ciąży bliźniaczej, a 14 dni później po bliźniaku nie było już śladu.
Tak naprawdę nie zdążyłam się jeszcze na dobre oswoić ze zmianami, jakie nas czekają, kiedy już usłyszałam, że jednak maluszek będzie jeden. Dziś myślę co jakiś czas, jakby to było. Mimo przerażenia, które mi wtedy towarzyszyło wiem, że przecież dalibyśmy radę. Początkowa rewolucja przerodziłaby się w coś cudownego.

20/52 - 2016

ZDJĘCIE TYGODNIA, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

20/52 - 2016

POŁOWA


Jesteśmy w połowie. Oczywiście nie projektu 52, a ciąży. Tak się fajnie złożyło, że pierwszy tydzień tego roku to i pierwszy tydzień mojej ciąży.
Szybko? Długo? Trudno mi tak naprawdę powiedzieć. Z jednej strony dopiero 20 tygodni, a z drugiej słynne "kiedy to zleciało?". Mimo tych wszystkich problemów, dla mnie to jednak cudowny okres i chce czerpać z niego jak najwięcej. Cieszę się każdym dniem, każdym kopniaczkiem naszej dziewczynki i każdym dodatkowym centymetrem na brzuszku. Mogłaby już być jesień, ale tak naprawdę to chwilo trwaj :).

TAK SOBIE WYMARZYŁAM

Jeszcze zanim na świecie pojawiła się Lili, wiedzieliśmy z jej tatą, że chcemy mieć więcej niż jedno dziecko. Pojawienie się Lili tylko potwierdziło tę decyzję. W roli mamy odnalazłam się idealnie i żadne gorsze strony macierzyństwa, nie byłyby w stanie mnie zniechęcić do kolejnego dziecka.

Na drugiego maluszka byłam gotowa w sumie dosyć wcześnie. Lili miała jakoś ponad rok i już czułam, że mogłabym ponownie zostać mamą. Jednak Lili ciągle była taka malutka, potrzebowała dużo naszego czasu i opieki. Dla niej to było zdecydowanie za wcześnie na rodzeństwo i ja z drugiej strony też chciałam, żebyśmy jeszcze trochę byli tylko we trójkę. Wiedziałam też, że mi samej będzie łatwiej, jeśli Lili jednak będzie bardziej samodzielna.
Tak o to minęły 2 lata. Lili stała się bardzo samodzielna, zaczęła mówić, pozbyliśmy się pieluch i bez problemu zaczęła spędzać całe dnie już nie tylko z mamą.
Moje marzenie posiadania drugiego dziecka cały czas narastało. Pozytywny test, choć niespodziewany ucieszył nas ogromnie. Już właśnie wtedy pomyślałam sobie o drugiej córce. Oczyma wyobraźni widziałam się właśnie z dwoma dziewczynkami.
Najważniejsze oczywiście jest zdrowie i prawidłowy przebieg ciąży, ale czy jedno wyklucza drugie? Absolutnie nie i prosząc o zdrowie, marzyłam właśnie o drugiej córce.
Moje malutkie marzenie się spełniło. Będziemy mieć drugą córeczkę, będę mamą upragnionych dwóch dziewczynek.


PROJEKT WYPRAWKA - UBRANKA GLUCK

Aktualnie zbliżam się do połowy ciąży i właśnie teraz zaczynam kompletować wyprawkę. Dla jednych pewnie za szybko, ale ja tym razem nie chcę czekać. Każdy zakup chcę przemyśleć, nie spieszyć się i przede wszystkim nie kupować na ostatnią chwilę.
Dla Lili kupowaliśmy wszystko oprócz ubranek, bo właśnie tych dostałam ogromną ilość od znajomych i przyjaciół, po ich dzieciach. Tym razem jest na odwrót, bo kupuję głównie właśnie tylko ubranka. Całą resztę zostawiliśmy po Lilce, ubranek co prawda też, ale zaledwie kilkanaście sztuk.

Doświadczona już tym, czego i ile potrzeba, podczas zakupów najbardziej stawiam na body i pajacyki. Przy noworodku to właśnie najlepsze ubranka, dla dziecka, jak i dla rodziców, bo wygodne, nie krępują ruchów i najłatwiej je maluszkowi założyć.
Jako pierwsze do naszej wyprawki trafiły ubranka marki Gluck. Tym razem zdecydowałam się na marki wyszukane i te mniej popularne, ale oczywiście do sieciówek i lumpeksów też będę zaglądać.

GLUCK FASHION
PRODUCENT POŚCIELI I ODZIEŻY



Polska marka Gluck istnieje na rynku już ponad 30 lat i specjalizuje się w produkcji pościeli i ubranek dla niemowląt.
Coś, co ich wyróżnia spośród innych, to tak zwany PŁASKI SZEW, czyli rewolucyjny sposób zszywania materiału, który nie odciska się na skórze i nie powoduje podrażnień. Jak to wygląda w praktyce, dopiero się przekonamy, ale rzeczywiście miejsce szycia jest inne, bardziej przyjemniejsze i delikatne.
Przy pierwszych zakupach w sklepie wybrałam dwa pajacyki i dwa body z długim i krótkim rękawem. Wszystkie wykonane są ze 100% bawełny, bardzo lekkiej i jak zapewnia producent przewiewnej. Jak to zazwyczaj bywa przy tego typu ubrankach, posiadają zapięcia na zatrzaski (napy).
Wszystkie ubranka są bardzo dobrze wykonane. Nie ma żadnych wystających nitek, materiał jest łączony w odpowiednich miejscach, a zatrzaski są solidnie przymocowane. Piszę o tym, bo zdarzało się, że kupowałam ubranka, które na pierwszy rzut oka wyglądały ładnie, a dopiero po przyjrzeniu okazywało się, że były źle i krzywo zszyte, a napy rwały się już przy pierwszym rozpinaniu.

Na pewno jeszcze kiedyś wspomnę Wam o ubrankach marki Gluck, o tym, jak się sprawdziły po czasie, ale myślę, że już dziś szczerze mogę je Wam polecić.
Całą ofertę sklepu możecie zobaczyć: TUTAJ. W sklepie znajdziecie ubranka, akcesoria, pościele i meble. Sami też możecie zobaczyć ceny produktów, które wcale nie są wygórowane, biorąc pod uwagę, że to polska marka, a ubranka są dobre jakościowo.















19/52 - 2015

ZDJĘCIE TYGODNIA, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

19/52 - 2016

KONWALIE


Uwielbiam maj z wielu powodów. Jednym z ważniejszych są kwitnące o tym czasie konwalie. Nie dość, że są piękne same w sobie, to do tego ten cudowny zapach.
Cały rok czekam z utęsknieniem na moment, kiedy się w końcu pojawią. Nie muszę mieć ich dużo, starczy mi mały bukiecik, który wystarczająco zapewni zapach w całym domu.