3 POWODY, DLA KTÓRYCH WARTO MIEĆ KOTA

Patrząc dziś na naszego kochanego brytyjczyka nie wiem, jak mogliśmy, kiedyś żyć bez niego. Jest z nami od prawie 6 lat, a ja mam wrażenie, że był już od zawsze. Dosłownie nie pamiętam już, jak to jest nie mieć w domu kota.

Kot to oczywiście nie tylko przyjemność, ale i obowiązki, sporo obowiązków. Trzeba dbać o niego samego, zapewnić mu jedzenie, miejsce tylko dla niego, dbać o jego zdrowie, zabawiać i wiele innych. Trzeba też pilnować, by miał czystą kuwetę i jak to przy kocie bywa ciągle po nim sprzątać. To z kuwety wyniesie pełno żwirku, to na dywanie, czy parapecie znów pełno sierści.
Dużo tego, ale czy narzekam? Nigdy w życiu. Wystarczy jedno jego miauknięcie i spojrzenie tymi bursztynowymi ślepkami i wybaczam mu wszystko.
Jak dla mnie kot powinien być w każdym domu, a już na pewno tam gdzie są dzieci. Dziś trzy moje powody, dla których warto zdecydować się na tego futrzanego, wiernego przyjaciela.

1. TOWARZYSTWO
Mając kota, już nigdy nie będziecie sami. Kot w sumie na równi z psem to najlepszy towarzysz. Nasz szarak może nie jest jakoś bardzo przyjacielski, ale nadrabiamy tym, że to my do niego chodzimy na przytulaski. Sama widzę po sobie, że kiedy zostaję w domu sama, często zaglądam do kota. Pogłaskać go, poleżeć przy nim, po prostu pobyć obok niego.

2. POZYTYWNY WPŁYW NA ZDROWIE I SAMOPOCZUCIE
Masz zły humor lub źle się czujesz? Przytul się do kota, a zapewniam, że wszystkie troski odejdą. Kot to też świetny przyjaciel dla dziecka. W naszym przypadku byliśmy bardzo zaskoczeni podejściem Whiskasa do Lili. Miałam sporo obaw, ale okazało się, że kot ze wszystkim świetnie sobie poradził. Dziś widać jak Lili pragnie jego towarzystwa, jak próbuję się nim opiekować.
Od dawna też wiadomo i udowodniono to, że koty pozytywnie wpływają na nasze zdrowie. Ich mruczenie potrafi obniżyć nasze ciśnienie krwi. W wielu przypadkach udowodniono, że obecność kota pomagała wychodzić z depresji. Zagłębiając się w temat, można jeszcze wiele wyczytać na temat pozytywnych skutków obecności kota przy chorym człowieku.

3. WIĘCEJ UŚMIECHU
Kot to po prostu ogrom radości i przyjemności. Nasz przynajmniej kilka razy dziennie sprawia, że się mamy lepszy humor, czasami nie tylko, bo są sytuacje, że umieramy ze śmiechu. To, co on czasami wyprawia, jest nawet nie do opisania :).

Macie w domu jakieś zwierzaki?
Ja nie ukrywam, że marzę o towarzyszu dla naszego kotka, ale nie jestem pewna, jak on sam zareaguję na pojawienie się malutkiego, rozbrykanego przyjaciela. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości się uda i kotki będziemy mieć dwa, a relacje między nimi będą przyjacielskie :).






MOJA KOCIA MIŁOŚĆ

Jako dziecko, nie przepadałam za kotami. Zdecydowanie bardziej byłam za psami i to właśnie u ich boku zawsze widziałam swoją przyszłość. Nie to, że nie lubiłam kotów, ale były mi w zasadzie całkowicie obojętne. Nie czułam się nigdy z nimi tak związana, jak właśnie z psem, który wydaje się bardziej oddany i przywiązany do człowieka.

Czas mijał, a ja coraz bardziej zaczęłam dostrzegać w kotach coś wyjątkowego i magicznego. Po kilku latach związku z Lili tatą postanowiliśmy, że to właśnie obojętny mi kiedyś kociak, będzie dla nas najlepszym zwierzakiem. Na dziecko było jeszcze za wcześnie, a chcieliśmy mieć kogoś u boku. Tak właśnie zamarzył nam się malutki brytyjczyk. Wybór rasy był kierowany głównie wyglądem. Kot brytyjski po prostu nam się spodobał i tak naprawdę dopiero później zaczęłam czytać i interesować ich zachowaniem i charakterem, które na szczęście okazały się bardzo pozytywne.
Na temat kota dużo było rozmów, ale ostatecznie nie podjęliśmy decyzji i jak się później okazało, nasz kot miał być dla mnie niespodzianką. W wielkiej niewiadomej dla mnie, z Poznania pojechaliśmy do Wrocławia i dopiero na miejscu dowiedziałam się po co, a właściwie po kogo przyjechaliśmy.
Tak doszło do naszego pierwszego spotkania z Whiskasem i po chwili zabrania go do domu. Od tej pory całkowicie przepadłam na jego punkcie, a mój zachwyt trwa niezmiennie do dziś.
Uwielbiam tego małego szaraka, choć są momenty, że denerwuje mnie niemiłosiernie. Dumna jestem niesamowicie z tego, jak zaakceptował Lili, bo to przecież on był wcześniej w domu najważniejszy. Choć sprzątania przy nim jest dwa razy więcej i sporo też obowiązków, to nie wyobrażam sobie, by mogło go zabraknąć. Naszego kota, który daje nam ogrom radości i najzwyczajniej jest po prostu naszym ukochanym, wymarzonym zwierzakiem.








KOT BRYTYJSKI KRÓTKOWŁOSY - PIELĘGNACJA

Nasz kot na blogu pojawia się bardzo często, przeważnie tylko na zdjęciach jednak była seria postów na temat relacji kota z dzieckiem (do przeczytania: TUTAJ), czy wpis o toksoplazmozie (do przeczytania: TUTAJ).
Tym razem zapraszam Was na kilka postów poświęconych temu, jak dbać o kota brytyjskiego. Będzie o pielęgnacji, odżywianiu i całej reszcie. W tym poście przeczytacie właśnie o pielęgnacji, czyli wszystko o tym, jak my zajmujemy się naszym kotem.

pielęgnacja kota brytyjskiego

PIELĘGNACJA KOTA BRYTYJSKIEGO

KĄPANIE
Wbrew wszelakim przesądom, kota powinniśmy kąpać. Nasz znosi to bardzo spokojnie, ale tu myślę, że to zasługa przyzwyczajenia. Pierwszą kąpiel miał kilka dni po tym, jak się u nas znalazł i od tamtej pory robimy to regularnie.
Po co w ogóle ta kąpiel? Kot tak naprawdę dzięki temu, że na co dzień sam się myje, należy do jednych z najczystszych zwierząt, ale mimo tego warto mu raz na jakiś czas pomóc :). U nas podstawa to oczywiście względy czystości. Whiskas co prawda ma swoje wytyczone miejsca do spania, ale jeśli najdzie go na leżenie w naszym łóżku, czy kanapie to pozwalamy. Druga sprawa to to, że przy myciu pozbywamy się dużej ilości sierści, o wiele więcej niż przy codziennym czesaniu.
Whiskasa kąpiemy pod prysznicem w letniej wodzie. W pierwszej kolejności moczymy całe futro, co w przypadku tak dużej ilości sierści, niestety łatwe nie jest. Następnie nakładamy dużą ilość szamponu (przeznaczonego specjalnie dla kotów), tak aby na całej sierści wytworzyła się piana, którą na końcu trzeba obficie spłukać. Spłukiwać trzeba bardzo dokładnie, bo pozostały szampon może potem swędzieć i szczypać. Na końcu osuszam go ręcznikiem i przeczesuję sierść szczotką.

szampon dla kota

CZESANIE
Przy takim futrzaku jak brytyjczyk, czesanie jest wręcz obowiązkowe. Najlepiej jak robimy to przynajmniej raz w tygodniu. Tak jak w przypadku kąpania, dobrze jest kociaka od małego do tego przyzwyczaić.
My do czesania mamy dwie szczotki. Jedną drucianą, przeznaczoną to tego częstszego wyczesywania, dzięki której idzie wyczesać dużo sierści. Używając tej szczotki, trzeba czesać bardzo delikatnie, żeby kota nie zranić. Drugiej szczotki, bardziej miękkiej używamy po kąpieli do przeczesania mokrej sierści.
Brak wyczesywania, przynajmniej w przypadku naszego kota, oznacza zwracanie zjedzonej podczas mycia sierści.

szczotka dla kota

szczotka dla kota

OBCINANIE PAZURÓW
Tu też ważna jest systematyczność. Po prostu starajmy się nie dopuszczać do za długich pazurów, nie musimy ich jakoś specjalnie obserwować, kot sam da znać, że już pora na obcięcie. Mocniej udrapnie podczas zabawy, czy jak w przypadku naszego będzie miał problem ze wspinaniem się po drapaku.
Do tego zadania są przeznaczone specjalne obcinaczki jednak nam najwygodniej robić to zwykłymi cążkami, którymi ładnie i sprawnie idzie obciąć pazurka w odpowiednim miejscu, czyli na samym końcu (tylko tam gdzie jest martwa tkanka), jeśli obetniemy za wysoko to kota zaboli. Jeśli nie czujemy się pewnie to zawsze lepiej obciąć mniej niż narazić kota na cierpienie.

CZYSZCZENIE USZU
Temat uszu jest w przypadku kotów często zapominany, a to nie dobrze. My nie robimy tego jakoś regularnie, przeważnie tylko po kąpieli. Uszy czyścimy wilgotnym wacikiem kosmetycznym, uważając przy tym, żeby nie włożyć go za głęboko. Do tego celu są też przeznaczone specjalne płyny, ale na ten temat nic nie napiszę, bo nigdy takiego nie mieliśmy. Absolutnie nie używajmy do tego celu patyczków kosmetycznych, którymi łatwo idzie zrobi kotu krzywdę.

CZYSZCZENIE OCZU
Brytyjczyki mają dość płaski pyszczek, przez co ich kanaliki łzowe są dość krótkie, a to sprawia, że w kącikach oczu często zbiera się wydzielina, która nieestetycznie wygląda. My usuwamy ją za pomocą chusteczki higienicznej, wtedy kiedy jest już zaschnięta.

Oczywiście chce tu zaznaczyć, że cały wpis jest oparty na naszych doświadczeniach i tym jak my zajmujemy się naszym kotem. Jeśli z czymś się nie zgadzacie, coś byście dodali lub na jakiś temat chcieli wiedzieć więcej to śmiało piszcie :).

TOKSOPLAZMOZA - PRZYCZYNY, OBJAWY I LECZENIE

Toksoplazmoza, kiedyś nie wiedziałam o tej chorobie. Wszystko zmieniło się, kiedy zamieszkał z nami Whiskas. Dużo czytałam o kotach, ich pielęgnacji, chorobach, żywieniu. W artykułach często pojawiał się wątek o toksoplazmozie, czyli pasożytniczej chorobie, której żywicielem jest m.in. właśnie kot.
Temat się skończył. Powrócił na nowo, kiedy zaszłam w ciążę. Jeszcze przed wizytą u lekarza wiedziałam, że teraz o toksoplazmozie muszę wiedzieć znacznie więcej. I czytałam, dużo czytałam. Lepiej poświęcić trochę czasu na dowiedzenie się wszystkiego, niż jak to niestety często bywa z powodu braku wiedzy, najzwyczajniej w świecie pozbyć się niczemu winnego kota.
Motywem do napisania tego posta jest właśnie taka sytuacja. Na jednej z grup dla rodziców przyszła mama oznajmiła, że wykryto u niej toksoplazmozę. Pytała co i jak teraz. Na końcu dodała, że oczywiście kota się już pozbyła. Dla mnie szok, biedny kociak po prostu. Wystarczyłoby tylko się dowiedzieć, poszukać.

Co to jest ta toksoplazmoza?
Toksoplazmoza - pasożytnicza choroba ludzi i zwierząt spowodowana zarażeniem pierwotniakiem toxoplasma gondii. Żywicielem ostatecznym są koty domowe i niektóre kotowate. Żywicielem pośrednim zaś wszystkie ssaki łącznie z człowiekiem oraz ptaki. Zakażenie toksoplazmozą to jedno z najczęstszych zakażeń pasożytniczych. Toksoplazmoza występuje praktycznie na całym świecie. Mimo wysokiego odsetka zakażonych niewielka liczba osób choruje, reszta to nosiciele.
Toksoplazmozą można zarazić się od chorego kota, poprzez zjedzenie zanieczyszczonych owoców i warzyw, albo świeżego (surowego) mięsa. Zakażenie jest również możliwe podczas zjedzenia pokarmu zanieczyszczonego kałem, moczem lub śliną zwierząt chorych na toksoplazmozę, w których to wydalinach i wydzielinach znajdują się trofozoity toxoplasma gondii.
Toksoplazmoza budzi szczególny niepokój wśród kobiet w ciąży i tych, które dopiero starają się o dziecko. Wszystko przez to, że choroba ta, w ciąży może prowadzić do uszkodzeń płodu, a nawet do poronienia. Jednak jeśli do zakażenia, u kobiety doszło przed ciążą, to nie musi się tak bardzo obawiać, ponieważ organizm w pewien sposób zapamiętał to i w przyszłości sam potrafi bronić się przed ponownym zakażeniem.

O tym, czy przebyło się zakażenie, dowiemy się z badania krwi, a wynik możemy sami odczytać:
- słabo dodatni - przebyliśmy chorobę
- wysoko dodatni - przebyliśmy chorobę, ale całkiem niedawno
- ujemny - nie przebyliśmy choroby
Objawy choroby to:
- toksoplazmoza nabyta - u osób z prawidłową odpornością może nie dawać żadnych objawów, ale jeśli pojawią się to jest, to najczęściej: gorączka, objawy grypopodobne, obrzęk węzłów chłonnych, dolegliwości stawowe, a nawet zapalenie mózgu i opon mózgowych
- toksoplazmoza wrodzona - jej głównym objawem jest małogłowie lub wodogłowie, zapalenie siatkówki i naczyniówki, zwapnienie śródmózgowe, a także znacznie opóźnienie w rozwoju umysłowym

Nie wszyscy zakażeni mają objawy, część z nich jest tylko nosicielami choroby. Leczenie toksoplazmozy polega na stosowaniu terapii skojarzonej. Zazwyczaj podaje się przeciwpasożytniczą pirymetaminę (nie stosuję się jej u kobiet w pierwszym trymestrze).
Jak unikać zakażenia? Akapit wyżej, gdzie jest opisane, jak możemy się zarazić, powinien już nam dać do myślenia, po prostu higiena. Wystarczy myć ręce, co jest najważniejsze, szczególnie przed jedzeniem. Bardzo ważne jest dokładne mycie mięsa, warzyw i owoców przed zjedzeniem, jak i przed gotowaniem, czy przyrządzaniem. Za każdym razem, gdy musiałam mieć styczność z surowym mięsem, od razu myłam ręce i nóż z deską.

Nasz kot zamieszkał z nami, zanim zaszłam w ciąże. Mimo, że jest kotem domowym, to ja i tak w czasie ciąży postanowiłam całkowicie zrezygnować sprzątania kuwety, jednak jeśli już musiałabym to zrobić, to tylko w gumowych rękawicach. Kiedy się z nim bawiłam, zawsze potem myłam ręce. Nie przytulałam go, nie całowałam. Wszystko tak na wszelki wypadek.
Za to u moich rodziców gdzie były dwa koty, swobodnie chodzące po dworze, była już inna sytuacja. W ogóle ich nie dotykałam i starałam się unikać kontaktu z nimi. Właśnie z racji, że tyle przebywają na dworze, istnieje wysokie ryzyko, że są zarażeni.


Ja wiem, że nie każdy może to wiedzieć, że nie każdemu nawet zależy na tych informacjach. Jednak warto się dowiadywać. O toksoplazmozie krąży tyle mitów, że szok. Tak bardzo powszechne jest w takim momencie, pozbywanie się kota, czyli tak naprawdę uciekanie od problemu w bezsensowny sposób.
Dla mnie będzie to niesamowita radość, jeśli ten wpis uświadomi choćby jedną osobę. Ktoś, kto przeczyta i zrozumie, że wystarczy myć ręce i jedzenie.

ZABAWY DZIECKA Z KOTEM

Dziecko i kot. Wiecie już zapewne, że uwielbiam to połączenie :). Może już nie chodzi o samego kota, ale w domu gdzie jest dziecko, powinien być zwierzak. Widzę na przykładzie Lili i naszego kocurka, że to same plusy.

O tym jak było u nas z akceptacją, Lilu przez Whiskasa możecie poczytać: TUTAJ.
Jak jest dzisiaj? Bez zmian, czyli już cały czas dobrze. Lili uwielbia koteczka, a kotek Lili akceptuję. To, czy będą się razem bawić lub przytulać zależy od Whiskasa, musi tego chcieć. U niego nie ma nic na siłę.
Wczoraj pomogłam Lili zachęcić go, jego ulubioną zabawką - wędką. Potem śmiechu nie było końca :).








RELACJA MIĘDZY KOTEM, A DZIECKIEM - #3

To już trzeci post z opisem relacji między Lilią, a Whiskasem (dla zainteresowanych dwa poprzednie: TUTAJ i TUTAJ). Ta notka będzie już ostatnią z tej serii. Jestem pewna, że nic już się nie zmieni.
Może niektórzy pamiętają, że początki były u nas kiepskie. Przeszliśmy długą i czasami ciężką drogę, ale warto było czekać.

Kiedy ja po porodzie leżałam z Lileczką w szpitalu, M. przyniósł do domu ubranko, które Lila miała cały dzień na sobie. Podobno miało to pomóc w pierwszym kontakcie kota z dzieckiem, szczerze? Na pewno nie zaszkodziło, ale chyba też nic nie dało. Whiskas nie specjalnie się tym zainteresował, powąchał i tyle. To była pierwsza porada jaką znalazłam w poszukiwaniu sposobów na przygotowanie kota na dziecko.
Kolejnym pomysłem na jaki trafiłam i wykorzystałam, było pozwolenie kotu na przywitanie dzidziusia. Kiedy przyjechaliśmy ze szpitala do domu, Lili spała. Postawiliśmy fotelik na podłodze i daliśmy Whiskasowi czas. Zachował się książkowo, powąchał z każdej strony, popatrzył i odszedł. Pomyślałam, że może będzie dobrze. Niestety nie było.
Mimo, iż Lili prawie cały czas spała i rzadko kiedy płakała, a właśnie o hałas bałam się najbardziej. Whiskas zachowywał się i wyglądał na strasznie zagubionego. Chował się, unikał nas. Bardzo było nam go szkoda. Mimo to nic nie robiliśmy. Zachowywałam się wobec niego tak jak zawsze. Biedaczek sam musiał się z tym uporać i zaakceptować nową sytuację. Straszono mnie, że może atakować Lilkę, ale on wręcz przeciwnie bał się jej. Nie było opcji, żeby sam do niej podszedł, a kiedy ja przystawiłam Lili do niego to od razu uciekał w popłochu.
Mała zmiana nastąpiła po niecałych trzech miesiącach. Wtedy Whiskas pozwalał już na bliską obecność z Lilką, ale tylko wtedy kiedy on tego chciał. Zaczął kłaść się przy niej kiedy spała w sypialni. Wrócił też do spania w nocy z nami. Nawet kiedy dodatkowo na łóżku była Lili. Przychodził do nas kiedy wszyscy razem biliśmy w pokoju, siadał i obserwował :).
I tak wszystko powolutku się toczyło. Z miesiąca na miesiąc było coraz lepiej, aż gdzieś na przełomie ósmego i dziewiątego miesiąca Lili, nasz kociak całkowicie powrócił do tego jaki był zawsze. Lili już wcale mu nie przeszkadzała. Od tamtej pory sam do niej przychodzi, a czasem nawet się łasi. Towarzyszy nam nawet podczas kąpieli. Kiedy Lili zaczęła raczkować, był lekko zdziwiony, że sama do niego podchodzi, ale szybko przywyknął do nowej sytuacji. Jest nawet bardzo cierpliwy. Kiedy Gumbasek idzie w jego stronę zawsze czeka, aż całkiem podejdzie i dopiero ucieka. Lilu nie raz chwyciła go za sierść, ogon, czy pyszczek i Whiskas nigdy jej nie udrapnął. Nawet nie próbował tego zrobić.

Ogromnie się cieszę, że w końcu jest tak jak być powinno. Jednak wcześniej nie pomyślałbym, że to może, aż tyle trwać, a jednak. Co najważniejsze trzeba cierpliwie czekać i nie robić nic na siłę. Whiskas widocznie potrzebował, aż tylu miesięcy, żeby przyzwyczaić się do nowego członka rodziny. Na pewno największe znaczenie ma tu to, że on był w domu jako pierwszy. Wszystko było do jego dyspozycji, nas miał tylko dla siebie i oczywiście duża ilość czasu była poświęcona tylko jemu.
Warto pamiętać, że najważniejsze, by opiekunowie zwierzaka wykazali się dużym zaangażowaniem w to, by pojednać dziecko i kota. Jeśli zwierzę samo podejdzie do dziecka i nie robi nic złego to nie warto go odganiać. Trzeba mu pozwolić oswajać się w taki sposób jaki sam chce. Mimo, iż czasami byliśmy zmęczeni trzeba było się też pobawić z kociakiem, nie zapominać o głaskaniu. Przez cały czas staraliśmy się, by kociak nie poczuł się odrzucony.

Teraz trochę o Lili. Tak jak na początku troszkę bałam się o nią, tak teraz obawiam się o kota. Już od dawna systematycznie tłumaczę jej, że nie wolno chwytać kotka za ogon. Teraz kiedy już raczkuje pilnuję, by nie szła do niego kiedy, np. siedzi na podłodze i się myje, czy położy się, żeby pospać. Lili też próbuje już podbierać mu zabawki :). Trzeba jak najszybciej mówić dziecku, co wolno, a czego zdecydowanie nie. Musi dosyć wcześnie rozumieć, że kotkowi nie wolno czasami przeszkadzać, czy nigdy robić mu krzywdy.
U nas jest już coraz śmieszniej :). Jeśli schodzę na chwilę na dół, zamykam za sobą bramkę przy schodach. Kiedy wracam oboje przy niej na mnie czekają :). Kiedy chce puścić bańki też razem przychodzą. Jak dla mnie widok niesamowity, mój kot i dziecko razem.

A jak u Was to wyglądało? Mieliście jakieś ciekawe sposoby, czy nie robiliście nic? Jeśli macie jeszcze jakieś pytanie o kota i dziecko pod jednym dachem, to śmiało piszcie.



MAMA UWIELBIA - WHISKAS

Dzisiejszym postem chce rozpocząć taki mały cykl na blogu.
Co jakiś czas będę Wam pokazywać przedmioty którymi lubię się otaczać, może jakieś ciekawe książki, czy moje małe miłości, itp. Ogólnie wszystko to co lubię. Na razie nie wiem jak często będą się pojawiać posty. Chyba wszystko zależy od tego jak się spodobają.
No dobra, to tyle jeśli chodzi o wstęp. A na pierwszy raz zapraszam na post o naszym kocie.

NASZ KOT - WHISKAS

Uwielbiam, podziwiam, zachwycam się i kocham ponad wszystko. Whiskasiątkiem mogłabym się chwalić cały czas. Po prostu jestem kocią mamą zakochaną po uszy :).
Whiskas to kot rasy brytyjskiej, krótkowłosy, liliowy. Dziś ma już 3 lata i 7 miesięcy. Nasz kociak to naprawdę wyjątkowy egzemplarz. Czasem robi dziwne rzeczy, które raczej nie pasują do cech jego gatunku:

- codziennie budzi M. kilka minut zanim zadzwoni jego budzik, a potem towarzyszy mu przy szykowaniu do pracy
- zawsze wydobywa z siebie głośne i długie "miał" kiedy się go obudzi
- uwielbia bańki mydlane, a odgłos ich otwierania usłyszy zawsze
- lubi wodę, nigdy nie protestuje przy kąpaniu, nawet przychodzi i towarzyszy mi lub M. w łazience
- chrapie i to głośno
- oprócz swojej karmy skusi się jedynie na majonez, nawet najlepsza szynka nie zrobi na nim wrażenia, a wodę piję tylko z konewki (takiej otwartej)

Zdjęć dużo, ale Whiskasa folder jest sporych rozmiarów i ciężko było mi wybrać :).















Pochwalcie się, czy macie jakieś zwierzaki w domu :).
P.S.
Chcielibyście wiedzieć dlaczego Whiskas to Whiskas i jak do nas trafił :)?

WSPÓLNA ZABAWA KOTA I DZIECKA

Grzechotki, pluszaki, gryzaczki. Tym zabawiamy się już od jakiegoś czasu. Lili uwielbia obserwować kolorowe przedmioty.
Ostatnio jednak mamy coś nowego, odkrytego całkiem przypadkiem. Czymś cudownym okazały się bańki mydlane. W domu mamy je od dawna ze względu na Whiskasa. Kociak je uwielbia. Może spać bardzo mocno, ale jak tylko usłyszy, że otwieram buteleczkę z płynem przybiega i miauczy :). Whiskasowi wystarczy, że usiądzie i patrzy czasami tylko machnie łapką kiedy bańka przeleci mu blisko noska.
Kilka dni temu kiedy robiłam je kotkowi, a obok była Lili zauważyłam, że jest bardzo zaciekawiona. Oczka momentalnie zrobiły się ogromne i z uwagą obserwowały co ta mama robi :). Teraz Whiskas będzie musiał się podzielić zabawką.





RELACJA MIĘDZY KOTEM, A DZIECKIEM - #2

Dziś będzie o postępach w relacji Whiskas, a Lilia. O tym, że jest troszkę lepiej pisałam już kiedyś. Na dzień dzisiejszy jest jeszcze lepiej, czyli idziemy do przodu, ale w bardzo wolnym tempie. No cóż, widocznie kociak potrzebuje, aż tyle czasu. Najważniejsze, że w ogóle coś się dzieje.
Gdzieś od nie całych 2 tygodni, na nowo zaczął przychodzić rano do naszego łóżka i kłaść się przy moich stopach. Zanim urodziła się Lili robił tak codziennie, a czasami spał tak nawet w nocy. Nie ucieka już z pokoju kiedy Lili płacze, a wcześniej miałam wrażenie, że wręcz denerwuje go kiedy Lilu popłakuje. W ciągu dnia Lili śpi na naszym łóżku i od niedawna, Whiskas zaczął robić drzemki razem z nią. Śpią nawet po tej samej stronie. Jednak nadal to kot decyduje, kiedy chce być przy dziecku. Kiedy ja sama, mu ją przyniosę to szybko ucieka.

Szczerze mówiąc to podejrzewałam, że może być ciężko, ale nie sądziłam, że aż tak. Mam nadzieję, że nic już mu się nie odmieni i cały czas będzie coraz lepiej.
Na pierwszym zdjęciu Whiskas został podsunięty przez nas do Lili, ale na drugim przyszedł już z własnej woli :).



RELACJA MIĘDZY KOTEM, A DZIECKIEM - #1

Przez całą ciążę, nie było dnia, żebym chociaż przez chwilę nie myślała o tym jak to będzie z naszym kociakiem, kiedy w domu pojawi się dziecko. Cały czas wydawało mi się, że Whiskas będzie natarczywy w stosunku do nowego, małego domownika. Stało się jednak zupełnie odwrotnie.

Po przyjechaniu do domku, odstawiliśmy Lili w foteliku, na podłodze i pozwoliliśmy kotkowi obwąchać nowy obiekt :). Tak też zrobił, powąchał nóżki, popatrzył i póki co był to ich najbliższy kontakt.
Najkrócej podsumowując, kotek bardzo boi się Lilu. Próbował jeszcze kilka razy do niej podejść, ale wystarczyło, że poruszyła rączką i Whiskas uciekał w popłochu. Na całe szczęście, nie zauważyliśmy u kota jakichkolwiek agresywnych odruchów, a nie ukrywam, że kilka razy przeszło mi przez głowę, że z zazdrości mógłby zrobić coś głupiego.
Bardzo nam go szkoda. Tym bardziej, że cały czas jest teraz poświęcany Lili.
W ciągu ostatnich dni pojawiła się jednak nadzieja na lepsze. Kociak coraz częściej przebywa tam gdzie jest Lilia, a nawet zaczął przychodzić jak dawniej do naszego łóżka. Mam nadzieję, że faktycznie będzie już coraz lepiej i wróci nasz dawny kociak.


ŁÓŻECZKO DLA LILKI I PREZENT DLA KOTA

W końcu się doczekałam łóżeczka, łóżeczka z tradycją. Wstawienie go do naszej sypialni było chyba najbardziej wyczekiwanym momentem przygotowań dla naszej córeczki. Teraz kiedy już stoi, nie mogę się na nie napatrzeć i M. na pewno też, bo ponad 30 lat temu sam w nim leżał. Niedawno miała go jego siostra dla swoich dzieci, a teraz jest nasza kolej. Łóżeczko cały czas było jasne i ponieważ za bardzo nam nie pasowało do mebli, postanowiliśmy je przemalować (zrobił to mój tata) na ciemny brąz.

Już na długo przed tym dniem wiedzieliśmy z M. o tym, że kiedy będzie wstawiane łóżeczko, musimy mieć też coś dla kociaka. Głównie dlatego, żeby nie myślał, że nowy mebel jest przeznaczony specjalnie dla niego, a także, żeby miał coś nowego tylko dla siebie, wtedy kiedy w domu pojawia się tyle nowości. Początkowo myśleliśmy o jakimś zwykłym legowisku lub wiklinowym koszyku, ale całkiem niedawno M. zdeklarował się, że zrobi mu drapak. Whiskas ma już w takim samym stylu tubę, z której bardzo dużo korzysta. Wyleguję się, bawi, czy ostrzy pazury.
Nowy drapak jest prostokątny, szerszy i wyższy, więc teraz kotek ma więcej miejsca. Niestety nie jest nim zachwycony, tak jak ponad rok temu kiedy dostał tubę. Przez pierwszy dzień korzystał z niego dopiero kiedy został zachęcony zabawą. Od wczoraj jest już lepiej i częściej sam zaczyna do niego wchodzić. Wydaję mi się, że może mieć na to wpływ zapach świeżej farby, którą drapak musiał być pomalowany od środka. Zobaczymy jak sytuacja rozwinie się w najbliższych dniach. Ponieważ stara tuba stoi w sypialni, nowy domek na początku postawimy korytarzu, a potem w pokoju dziennym i zobaczymy gdzie bardziej spodoba się kotkowi.

kwestii łóżeczka musieliśmy też jakoś dać kotkowi do zrozumienia, że to nie jest dla niego, więc na założonym już materacu rozłożyliśmy skórki od pomarańczy. Koty bardzo nie lubią tego aromatu i naszemu wystarczy przybliżyć kawałek skórki do noska i od razu ucieka. Niestety rozłożone w łóżeczku, na niewiele się zdały i po chwili Whiskas już w nim siedział. Nie mam już innego pomysłu więc jeśli jeszcze mu się to zdarzy to za każdym razem krzyknę i wyciągnę go.
Do zdjęcia Whiskas wybrał oczywiście tubę. Myślę, że i tak właśnie na niej będzie spędzał więcej czasu, bo stoi przy oknie dzięki czemu kotek ma stały podgląd na ptaszki :).




JAK PRZYGOTOWAĆ KOTA NA POJAWIENIE SIĘ DZIECKA

Nasz kotek Whiskas mieszka z nami od 2 lat i oczywiście od tego czasu jest najważniejszym domownikiem. Od samego początku rozpieszczany i traktowany jest po królewsku. Nie ma co ukrywać, że jestem urodzoną kociarą.
Od kiedy jestem w ciąży od razu zaczęłam szukać informacji jak przygotować kociaka na pojawienie się dziecka. Nie chce, aby Whiskas w jakikolwiek sposób poczuł się odrzucony.

Pomysłów znalazłam bardzo dużo i najbardziej odpowiednim wydał mi się sposób przetestowany przez pewną dziewczynę. Otóż na jakieś 3 miesiące przed porodem, w jej domu pojawiła się lalka, która miała dać do zrozumienia kocurkowi, że jeszcze trochę i w domu będzie nowy lokator. Lalka była przez nią noszona, mówiła do niej, a w późniejszym czasie kładła ją do łóżeczka i oczywiście pilnowała, by kot nie wskakiwał do niego. Cały czas byłam przekonana, że właśnie w taki sposób nastawię Whiskasa na pojawienie się Lilii, ale ostatnio zaczęłam mieć wątpliwości, czy chodzenie z lalką faktycznie coś da. Kot przecież odróżni sztuczną lalę od żywego dziecka.
Niedawno natrafiłam na artykuł w gazecie, w którym napisane było, że wystarczy przynieść ze szpitala ubranko, które dziecko miało na sobie, by kociak je obwąchał i zapamiętał zapach. Kiedy przywieziemy dziecko do domu, zwierzak rozpozna zapach dzidziusia.
Dodatkowo wyczytałam (i już przetestowałam), że koty bardzo nie lubią zapachu skórki od pomarańczy. Kiedy wstawimy już łóżeczko do sypialni, włożę do niego kilka skórek, by zniechęcić Whiskasa do wskakiwania, bo na pewno będzie przekonany, że łóżeczko zostało przyniesione właśnie dla niego.