ROK DALII

Miesiąc temu świętowaliśmy roczek naszej Daleczki. Za nami piękny rok, który upłynął niesprawiedliwie szybko.

Rok czasu i z malutkiego niemowlęcia wyrasta coraz więcej rozumna dziewczynka. To niebywałe jak wiele przez ten czas zmienia się u dziecka. Jak wiele potrafi się nauczyć i jak bardzo się zmienia przez te 12 miesięcy.

Jako że Dalia jest naszym drugim dzieckiem, ciągle z tylu głowy porównuję jej rozwój, z tym, jak było u Lili. No i jest zupełnie inaczej, bo dziewczynki bardzo się różnią między sobą i to w zasadzie chyba pod każdym względem.
Dalia jest dosyć drobnej budowy. Na rok jej waga pokazywała nieco ponad 8,5 kg, a długość to 73 cm. Ząbki są w komplecie jedynek i dwójek.
Dalka lubi jeść, choć nie jest, aż takim łasuchem jak jej starsza siostra o tym samym czasie. Lubi nowe smaki, je z nami wszystkie posiłki, ale wystarczy jej niewiele, żeby była najedzona. Nadal też karmimy się piersią, choć coraz rzadziej. W ciągu dnia jest to jakieś 3 razy i 1-2 razy w nocy. Po kolacji i nad ranem dostaje butelkę mleka modyfikowanego.
W temacie rozwoju numerem jeden jest ostatnio powtarzanie przez Dalkę tego, co jej pokazujemy, czy uczymy.
Dalcia jest niezwykle energicznym dzieckiem. Lili była bardzo spokojna, więc teraz przy tym małym łobuziaku mamy sporą odmianę :).
Niezmienna jest u naszej dziewczynki potrzeba bliskości. Na rękach mogłaby spędzić cały dzień. Nie lubi, kiedy znikamy jej z oczu.
Dla porównania wpis o roczku Lili: 12 MIESIĄC Z ŻYCIA LILI.



PIERWSZY ROK PRZEDSZKOLA

Za nami pierwszy rok, kiedy Lili uczęszczała do przedszkola. Nie będę ukrywać, że półtora roku temu, kiedy byliśmy przed podjęciem decyzji, o tym, czy w ogóle ma pójść, byłam pełna strachu i obaw. Szczerze, to bałam się puścić ją w świat. Trzy lata spędzone ze mną w domu zrobiły swoje i ciężko było mi, jako mamie nagle się z nią rozstać.
Jednak obserwowanie Lili pokazało mi, że to już najwyższy czas na puszczenie jej do dzieci. Było widać, że moje towarzystwo przestało jej wystarczać i choć bym stanęła na głowie z wymyślaniem jej zajęć, to nie zastąpię jej tak potrzebnego kontaktu z rówieśnikami. Odnajdywała się w towarzystwie innych dzieci. Była chętna do wspólnych zabaw, czy choćby, po prostu rozmów i spędzania czasu w ich towarzystwie.
Gołym okiem było widać, że to najlepszy czas, żeby posłać ją do przedszkola.

Początkowo w ogóle nie było w naszym mieście szans na przedszkole publiczne dla 3-latków. Pierwszeństwo w miejscach miały dzieci rok starsze. Na szczęście tuż przed wakacjami, jedna ze szkół podstawowych otworzyła swój oddział przedszkolny z naborem dla trzy i czterolatków. Dni otwarte upewniły nas w decyzji, że chcielibyśmy, żeby Lilka właśnie tam trafiła. Tym bardziej ucieszyłam się, kiedy jej nazwisko znalazło się na liście dzieci przyjętych.

Już po kilku pierwszych tygodniach miałam potwierdzenie, że decyzja o pójściu Lili do przedszkola był słuszna.
Lilka zmieniła się niesamowicie. Naprawdę, nawet gdybym chciała, to nie znajdę, ani jednego negatywu.
- ROZWÓJ - to zdecydowanie największy plus. Lilka w krótkim czasie od rozpoczęcia przedszkola, bez większych problemów zaczęła opowiadać wierszyki, śpiewać piosenki. Naprawdę nie raz przysłowiowo opadała mi szczęka, kiedy nagle zaczynała śpiewać piosenkę, która zdawała się nie mieć końca. Długie wierszyki, ogromna poprawa w rysowaniu, czy innych pracach manualnych.
- SAMODZIELNOŚĆ - oczywiście dziecko zapisane do przedszkola publicznego w pewnym stopniu musi już być samodzielne i tak też było z Lili. Jedzenie, czy toaleta nie sprawiały jej najmniejszego problemu, a w przedszkolu świetnie podszkoliła się np. w samodzielnym ubieraniu.
- KONTAKT Z DZIEĆMI - Lila uwielbia się bawić i w przedszkolu w końcu mogła w pełni się wyszaleć. Z początku chętniej przebywała w towarzystwie chłopców, ale na zakończenie najbardziej smuciła się za ulubionymi koleżankami.

Drugi rok trwa w najlepsze. Nie ukrywam, że miałam trochę obaw, jak Lila odnajdzie się po dwumiesięcznej przerwie, ale na szczęście całkiem niepotrzebnie. Pierwszego dnia pomaszerowała do dzieci, tak jakby żadnej przerwy nie było.
Na koniec muszę wspomnieć trochę o chorobach. Tak więc Lili choruję dużo, ale ona od zawsze w okresie jesienno-zimowym łapie sporo infekcji. Choroby były przed przedszkolem i są teraz. Myślę, że gdyby została w domu, to niewiele by się pod tym względem zmieniło.


OSIEM MIESIĘCY DALII

Osiem miesięcy. Już? Tak szybko? No taka jest rzeczywistość.
Od momentu urodzenia Dalii, czas tak mi przyspieszył, że nie raz muszę patrzeć w kalendarz i upewniać się, jaki mamy w ogóle dzień tygodnia.

O rozwoju Dalki nie piszę tu tak często i regularnie, jak było w przypadku Lili, czyli miesiąc po miesiącu, ale raz na jakiś czas wspomnę, jak się sprawy mają.
W czwartek upłynęło dokładnie 8 miesięcy, od kiedy jest z nami. Nie pamiętam już, jak to było bez niej.

Dalka jest zdecydowanie drobniejsza niż jej starsza siostra. Mierzy 69 cm, a waży 7,9 kg. Lili miała o tym czasie ponad kilogram więcej, co dało się zauważyć po zdecydowanie bardziej okrągłej buzi :).
Rozwojowo u Dalci, póki co jest bardzo podobnie jak w przypadku Lili. Do dnia dzisiejszego praktycznie te same nowe umiejętności o tym samym czasie. Aktualnie numer jeden to samodzielne przemieszczenie się po całym domu. Jeszcze nie raczkuje, ale radzi sobie pełzając. Z dnia na dzień idzie jej coraz lepiej i coraz szybciej dostaje się tam, gdzie chce.
Równo na skończone 7,5 miesiąca zauważyłam pierwszego zęba (dolna lewa jedynka), a kilka dni temu drugiego (dolna prawa jedynka).
Rozszerzanie diety idzie nam bardzo powoli. Podstawą dalej jest moje mleko przy karmieniu na żądanie. Dodatkowo jest jedno danie w porze obiadowej i od kilku dni dodatkowo owoc, gdzieś na godzinę przed kąpielą.
Dalcia to mały przytulas, który uwielbia spać. Nocne spanie to około 10-11 godzin z dwoma karmieniami. W ciągu dnia śpi 2-3 razy, przy czym pierwsza drzemka jest dość długa, bo nawet do 3 godzin, a pozostałe mniej-więcej godzinę.
Dla porównania Lili w ósmym miesiącu: 8 MIESIĄC Z ŻYCIA LILI.

Dalia to pogodna dziewczynka, która nie bardzo lubi, kiedy na dłużej znikam jej z oczu. Na tym etapie może pojawić się pierwszy lęk separacyjny i u nas idealnie by się zgadzało. Tak więc aktualnie mama jest lekiem na całe zło, ale nie narzekam :).
Dalka uwielbia być noszona, przez co często sięgam po chustę, no i czekamy, aż zacznie siedzieć, żeby przerzucić się na Tulę.
Cudowny czas za nami i równie piękny przed nami.


TYDZIEŃ PROMOCJI KARMIENIA PIERSIĄ

Aktualnie trwa, a w zasadzie to już się niestety kończy, tydzień promocji karmienia piersią, który w tym roku dokładnie przypadł na tydzień - 26.05-01.06.2017.

Przy Lili nie udało nam się z karmieniem. Próbowałam, zobaczyłam co i jak, ale skończyło się po miesiącu. Nie chcę rozpamiętywać i się obwiniać, ale z dzisiejszą wiedzą wiem, że kryzys, który mnie wtedy dopadł był do przejścia. Dziś poradziłabym sobie bez problemu, no ale wtedy nie wiedziałam. Nie wiedziałam i po prostu odpuściłam. Nie było nikogo, kto by podpowiedział i pokazał co i jak. Nikt sam nie pomógł, ale i ja tej pomocy nie poszukałam. Przyjęłam wszystko tak, jak się wydarzyło. Trudno, czasu nie cofnę.
Dzięki tamtej porażce sporo się dowiedziałam i przy Dalii sprawy wyglądały już zupełnie inaczej. Przede wszystkim ja z większą wiedzą i determinacją, że chcę karmić, rozpoczęłam całą przygodę z karmieniem.

Trzeba chcieć.
No właśnie, bo po pierwsze to trzeba chcieć. Nic nam nie pomoże, jeśli gdzieś tam nie do końca czujemy, że to karmienie jest dla nas, że tego chcemy. Nie będziemy się wtedy tak starać, czy szukać pomocy, kiedy pojawią się problemy.

Podejście.
Karmienie siedzi w głowie! Nic dodać, nic ująć. Naprawdę.
Gdy urodziła się Lili, ciągle byłam zestresowana. Dosłownie bałam się karmienia. Tego, czy mi wyjdzie, czy zrobię to dobrze. No i wyszło, jak wyszło.
Teraz kiedy urodziła się Dalia, do wszystkiego podeszłam z wielkim spokojem i opanowaniem. Wiedziałam już, że początek będzie trudny i trzeba go po prostu przetrwać, żeby potem było cudownie.

Dzięki temu wszystkiemu mogę teraz korzystać i cieszyć się z tego ile daje nam obu karmienie piersią.
Mam nadzieję, że nasza wspólna przygoda potrwa jeszcze bardzo długo. Dalka uwielbia, co jest najważniejsze i ogromnie mnie cieszy.
Ja nie mogę się wprost nacieszyć, kiedy tak się we mnie wpatruje, trzyma bluzkę małymi rączkami. Przede wszystkim bardzo doceniam to, jak przy piersi szybko potrafi się uspokoić. Po prostu lek na całe zło.


PÓŁ ROKU

Cztery dni temu w Wielką Sobotę, Dalia skończyła pół roku. Powtórzę się nie pierwszy raz, ale naprawdę niesamowicie szybko upłynął mi ten czas. Sześć miesięcy i z malutkiego okruszka wyrasta nam cudowna i pogodna dziewczynka.

To było piękne pół roku. Świetnie czuję się jako podwójna mama. Przybyło wiele obowiązków i pracy, ale ze spokojem idzie wszystko zorganizować i pogodzić. Skłamałabym pisząc, że nie ma zmęczenia, czy gorszych dni, ale uśmiech tej małej istotki sprawia, że wszystkie te gorsze momenty nie mają większego znaczenia.

Skończone sześć miesięcy to dobry czas na rozszerzanie diety, ale nie spieszymy się. Pierwszy posiłek, czyli w naszym przypadku padnie na marchewkę, planujemy na początku maja. Do tego czasu, ciągle tylko moje mleczko, przy karmieniu na żądanie.
Z wagi urodzeniowej 2900 g, dziś mamy już 7 kg.
Rozwojowo Dalka jest bardzo podobna do siostry i tak samo, jak w jej przypadku, na pół roczku numerem jeden jest przekręcanie się pleców na brzuszek i na odwrót.
Nasza mała dziewczynka uwielbia się przytulać. Nie ważne, czy się ją nosi, czy trzyma na rękach, ważne tylko, żeby być blisko. W tej sytuacji zbawieniem okazała się dla mnie chusta, którą i Dalia uwielbia.

Dalia wiele wniosła w nasze życie. Minęło pół roku, a dziś już dosłownie nie pamiętam, jak to było bez niej.


KONTRASTOWA MATA EDUKACYJNA

Jakiś czas temu w sklepach pojawiły się pierwsze zabawki kontrastowe, przeznaczone z myślą o najmłodszych, czyli niemowlętach. A dlaczego? Bo bobas lubi kontrast :).
W pierwszych tygodniach życia noworodki widzą 30 razy słabiej niż dorosły człowiek. Dlatego właśnie takie maluszki lepiej dostrzegają kontrastowe kolory, jak i duże wzory. Łatwo się o tym przekonać. Wystarczy pokazać niemowlęciu kolorową i kontrastową książeczkę. Od razu skupi się właśnie na tej drugiej.

Przy Lilce przyznam szczerze, że nie interesowałam się tym tematem i od samego początku wszystko kupowałam głównie w kolorach. Teraz jest inaczej i dla Dalii w pierwszych miesiącach życia postawiłam właśnie na kontrasty.
Oprócz kilku książeczek skierowanych dla maluszków, postawiliśmy też na matę edukacyjną.

BABY SENSES
KONTRASTOWA MATA EDUKACYJNA
Cena: 349,00 zł


OPIS PRODUCENTA:
Mata została zaprojektowana tak, aby stymulować różne zmysły małego dziecka. Duże wzory i kontrastowe kolory przyciągają uwagę maluszka i pobudzają jego główkę do skupiania uwagi.
Mata jest uszyta z wysokiej jakości polskich tkanin (bawełna 100%), które posiadają certyfikat - Oeko Tex Standard 100, dający gwarancję bezpieczeństwa już od pierwszych chwil życia. Innowacyjna ścianka z książeczką dodatkowo zachęci dziecko do zabawy, a zabawki/zawieszki z grzechotkami i dzwoneczkami na pewno go na długo zaciekawią.
Wymiary:
- mata po rozłożeniu - 77x77 cm / wysokość - około 40 cm
- ścianka - 18x44 cm
- książeczki - 15x15 cm

Wszystkie produkty w kontrastowej kolorystyce są dostępne w sklepie, tutaj - BABY SENSES.

MOJA OPINIA:
Pierwsze i najważniejsze to to, że mata w pełni spełnia swoje zadanie. Dwumiesięczna Dalia położona na macie, od razu zaczyna się z zaciekawieniem rozglądać. Zatrzymuje wzrok na dłużej na poszczególnych elementach. W czasie, kiedy robi się troszkę grymaśna, to właśnie na macie szybko i na dłuższy czas się uspokaja.
Sama mata świetnie wykonana. Mając porównanie do naszej poprzedniej, już widzę, że posłuży nie jednemu dziecku :). Coś, z czym spotkałam się pierwszy raz to zaczepy na napy. Pałąki, jak i zabawki są mocowane właśnie na napy, co jest o wiele wygodniejsze, łatwiejsze i wygląda znacznie lepiej niż wiązane sznurki.
Wszystkie elementy maty można odczepić, więc zabawkami, czy książeczkami dziecko może się bawić osobno. Równie dobrze można do leżenia wykorzystać samą matę bez pałąków.
Całość bardzo ładnie się prezentuje.

























Aktualnie mata jest dostępna w promocyjnej cenie - 310,00 zł - http://babysenses.pl/kategoria/maty-kontrastowe/kontrastowa-mata-edukacyjna-2.
W cenie otrzymujemy:
- mata + 2 pałąki
- ścianka
- 2 książeczki
- 3 zabawki

Post powstał dzięki współpracy alinadobrawa.pl z Baby Senses.

JAK PRZYGOTOWAĆ STARSZE DZIECKO NA POJAWIENIE SIĘ RODZEŃSTWA?

No właśnie, jak przygotować starsze dziecko/dzieci na pojawienie się rodzeństwa? To pytanie powraca do mnie co chwilę, od kilkunastu tygodni.
Na początku ciąży starałam się tym nie przejmować, ale teraz, kiedy już coraz bliżej do terminu, to coraz bardziej ten temat nie daje mi spokoju.

Patrzę na naszą Lili i w większości mam jednak sporo obaw. Na dzień dzisiejszy Lilka jest bardzo uradowana z faktu, że będzie mieć siostrę. Pyta o nią, przytula się do brzuszka, opowiada, całuje. Jednak to nie zmienia faktu, że ona ma dopiero 3 latka i to bardzo mało, biorąc pod uwagę, jakie zmiany ją czekają lada moment. Pojawienie się noworodka w domu niesie za sobą ogromne zmiany, których tak naprawdę nawet nie potrafię jej dokładnie wytłumaczyć, bo wiem, że w większości nie zrozumie (zresztą nawet ja przy Lili nie wiedziałam jak wielka rewolucja nas czekała). Dla Lili dodatkowo, oprócz pojawienia się na świecie siostry, rozpocznie się także przedszkole. Wszystko nałoży się praktycznie w tym samym czasie. Jedna wielka rewolucja dla małego człowieka.
Dziś Wam zdradzę, jak zamierzam się zabrać za uświadomienie Lili, że nasza rodzina wkrótce się powiększy. Czy się uda, nie mam pojęcia, jednak mam nadzieję i ogromnie wierzę w to, że wszystko dobrze się ułoży.

Aktualnie jestem z maleństwem w brzuszku już w 26 tygodniu i w związku z przygotowaniem Lili, robię praktycznie niewiele. Oczywiście Lili wie, że u mamy w brzuszku jest dzidzia, ale na tę chwilę tylko ta informacja w zupełności jej to wystarczy. Jeśli powiem jej, że za 3 miesiące będziemy mieli w domu małe dziecko, które będzie potrzebować dużo mojego czasu, poświęcenia, uwagi i opieki, to ona i tak tego nie zrozumie, dzieci w jej wieku nie mają, aż takiego pojęcia czasu.
Na wielkie zmiany zaczniemy ją przygotowywać tak naprawdę pod sam koniec. Wtedy, kiedy powiem, że wszystko wydarzy się za chwilę i zmiany rzeczywiście na dniach nastąpią. To nie znaczy, że teraz ją odcinam od tematu, bo przecież widzi, że brzuszek rośnie, zresztą jak już wyżej pisałam, sama przychodzi się do niego przytulać i głaskać. Jeśli kupuję coś do wyprawki, od razu jej pokazuję, mówię co to, do czego będzie służyć i razem wszystko chowamy, a na poważną rozmowę dopiero przyjdzie czas.
Wiem na pewno, że jedyna rzecz, jakiej bym nigdy nie zrobiła to ograniczenia kontaktów z Lilką. Jakiś czas temu czytałam artykuł, gdzie było polecane, aby właśnie stopniowo zacząć coraz mniej czasu poświęcać starszemu dziecku. W końcu i tak za chwilę będziemy tego czasu mieli mniej, więc dziecko ma się w swego rodzaju sposób przyzwyczaić.
Nie pochwalam tego, po prostu bzdura totalna. Właśnie musi być na odwrót i trzeba tego czasu poświęcać dziecku jak najwięcej. U nas na szczęście nie musimy się martwić, bo cały czas jesteśmy razem i do głowy, by mi nie przyszło, żeby teraz zacząć ten czas jakoś skracać i ograniczać. Cieszę się, że możemy cały dzień być razem i w pełni korzystać z ostatnich tygodni we dwie.

Jak to się wszystko ułoży, dopiero zobaczymy. Wiem na pewno, że jak bardzo nie będziemy się starać, to i tak będzie ciężko. Nawet jeśli Lili łagodnie zareaguje na zmiany i pojawienie się noworodka, to nie łatwo będzie jej się tak szybko odnaleźć w nowej sytuacji. Zresztą nie tylko jej, ale i nam rodzicom. To przecież my musimy zrobić wszystko, aby w pełni zaspokoić potrzeby jej, jak i malutkiej siostry. To w naszych rękach leży, żeby zapewnić starszemu dziecku w tych zmianach jak najwięcej poprzedniej codzienności i wsparcia, bo dla tak małego człowieka to ogromna zmiana, której przecież samo do końca nie rozumie.


1000 PIERWSZYCH DNI

Czwartego czerwca 2013 roku zostałam mamą, był to wtorek i o godzinie 18.13 stał się dla nas prawdziwy, wymarzony cud. Moment narodzin dziecka to chwila magiczna i wyjątkowa, o której nie da się zapomnieć i do której ja często lubię wracać. Wspominam, przeglądam zdjęcia i po cichu uśmiecham się, ponieważ wiem, jak wiele spotkało mnie szczęścia.
Dziś dokładnie ostatniego dnia lutego w roku przestępnym 2016, mija równe 1000 dni, od kiedy jesteśmy razem i, od kiedy to szczęście wypełnia nasze życie.
Ja zostałam mamą, a Lili naszą córką i mimo, że mieliśmy dziewięć miesięcy na przygotowanie się, to jednak tamta chwila wywróciła wszystko do góry nogami. Pojawiły się emocje, o których nie miałam pojęcia, nie sądziłam, że potrafię tak kochać i, że ta mała istotka tak bardzo zmieni nasze życie. Po prostu miłość w najczystszej postaci.

Jak pewnie każdej mamie i mnie ciężko uwierzyć, że czas tak szybko ucieka. Dopiero co nerwowo oczekiwałam zwiastunów zbliżającego się porodu, a tu biega mi po domu mała blondyneczka, której buzia się wprost nie zamyka i od której słyszę, że mnie kocha. No, czy może być coś piękniejszego?
Słowa, że dziecko jest darem, wcale nie są przesadzone. Dziś wiem, że życie bez dziecka jest inne. Może nie gorsze, ale na pewno puste. Brakuję tego czegoś, tego co może wypełnić tylko ten maluszek i zrozumiemy to dopiero w chwili, kiedy przytulimy to maleństwo po raz pierwszy.

1000 pierwszych dni przyniosło nam tak wiele. Nasz dom wypełnia miłość, najpiękniejsza na świecie. Jest tyle radości i powodów do śmiechu, ale oczywiście nie tylko. Ten czas, od kiedy jesteśmy razem, wniósł w nasze życie też zmęczenie, czasem nerwy, płacz i złość. Emocji naprawdę dużo, ale przecież to wszystko jest nam potrzebne i ma swój ogromny sens, bo czy macierzyństwo byłoby takie fajne, gdyby ciągle buzie nam się uśmiechały? Problemy i złe momenty też mają swoją rolę i cel. Przecież po burzy zawsze wychodzi słońce, a plusów warto dostrzegać w każdej sytuacji, nawet tej pozornie złej.
1000 pierwszych dni to w naszym przypadku dużo przytulania. Uwielbiam ciągle tulić Lilkę i dziś ona sama pokazuje, jak bardzo jest jej to potrzebne. Teraz w ciągu dnia to ona często przychodzi na przytulaski. Przytulanie to dla nas najlepszy sposób, żeby odgonić wszystkie smutki i złości. Wychowanie w rodzicielstwie bliskości to chyba najlepsze co możemy dać dziecku.
1000 pierwszych dni to też ogrom nauki. Dla Lili, która ciągle uczy się wszystkiego po kolei. Nauki i dla nas, uczymy się nowych emocji, nowych ról, odpowiedzialności za nasze dziecko i tego, aby być jak najlepszym rodzicem.
Te 1000 dni zmieniło i wniosło w nasze życie, jak i życie całej naszej rodziny jeszcze wile różnych spraw. Jednak ważne jest też to, że ten czas dał mi samej potwierdzenie tego, o czym kiedyś tylko myślałam. Spełniło się to, że rola mamy jest dla mnie najważniejsza, nic więcej mi nie potrzeba. Nie mówię oczywiście, że jestem idealna, bo tak nie jest, ale sama w sobie czuję, że jestem tu, gdzie być powinnam. Wychowanie Lili daje mi całkowite spełnienie, a te 1000 dni to dopiero początek niesamowitej przygody, która czeka mnie jako mamę.


KIEDY TWOJE DZIECKO CIĘ NIENAWIDZI

Mimo, że Lileczka jest ze mną i tatą bardzo związana to przychodzą takie momenty, że po prostu nas nienawidzi. Tak, nienawidzi, bo napisać, że jest zła to w tym przypadku, zdecydowanie za mało.

Przychodzi czas na drzemkę. Widzę to, małe czerwone oczka, ciepłe dłonie, marudzenie. To ewidentne znaki, które mówią za Lili, że pora się położyć. Kiedy ją pytam oczywiście dostaje odmowną odpowiedź, ale wiem, że muszę ją położyć. Moment kiedy zanoszę ją do łóżeczka jest dla niej jednym słowem traumą.
Podobnie jest kiedy nie pozwolimy na coś. Lilia nie rozumie jeszcze tego kiedy tłumaczę jej, dlaczego na coś nie pozwalam. Chce mieć to coś i koniec, w tym momencie nic więcej się dla niej nie liczy.
Takich sytuacji jest oczywiście więcej, szczególnie teraz kiedy dodatkowo przechodzimy przez bunt dwulatka (o buncie do przeczytania: TUTAJ). Złość jest teraz zdecydowanie bardziej nasilona niż jeszcze z rok temu.
Pierwsze takie zachowanie Lili wobec mnie, zwaliło mnie z nóg. Nie mogłam uwierzyć, że moje dziecko patrzy na mnie z taką złością, że krzycząc próbuję się uwolnić z moich objęć. Mimo, że dla dzieci w tym wieku, w jakimś stopniu, normalne jest takie zachowanie i taka reakcja na zakazy to nie ukrywam, że mi jako mamie jest ciężko. Nie lubię tych momentów płaczu i gniewu na mnie. Smutno mi choć wiem, że zaraz i tak będzie dobrze.

Co robię w takich sytuacjach? Może w zasadzie czego nie robię. Nigdy się nie śmieję i nie ignoruję. To chyba najgorsza reakcja rodzica na takie zachowanie dziecka, a niestety bardzo często właśnie tak się mama, czy tata zachowują. Wydaję nam się, że płacz z powodu pójścia na drzemkę jest tylko wymysłem i śmieszy nas to, co okazujemy dziecku przy okazji mówiąc, że jest złe i niedobre, że ma przestać się tak zachowywać.
Wyśmianie dziecka w takim momencie to najgorsze co możemy zrobić. To co dla nas jest błahostką, dla malucha jest w pewnym stopniu tragedią. Dziecko do pewnego wieku nie rozumie, że jest pora na spanie, czy czegoś na co ma ochotę mu akurat nie wolno.
W naszym przypadku każdy taki atak histerii i pełnego znienawidzenia mnie przez Lili, ratuję byciem obok. Mimo, że czasem Lila robi wszystko by ode mnie uciec, nie pozwalam jej. Mówię i tłumaczę jej co i dlaczego się stało, dlaczego tak musi być, daję jej do zrozumienia, że jestem, że chce ją przytulić. Pomaga i po chwili już jest w moich ramionach.

Teraz póki Lilka jeszcze nie wszystko potrafi zrozumieć, jest dla nas rodziców naprawdę ciężki czas. W tym małym człowieku jest tyle emocji. Od pozytywnych po negatywne, czasem mieszanka wybuchowa :).


JAK ODSMOCZKOWAĆ DZIECKO?

Wielu z Was prosiło mnie o post na ten temat, więc proszę bardzo :). Dziś o tym, jak przeszedł u nas proces odzwyczajenia Lili od smoczka.
Od razu zaznaczę, że cały proces odsmoczkowania, trwał w naszym przypadku bardzo długo. Na początku po przeczytaniu porad w Internecie chciałam po prostu zabrać smoka i tyle, ale nie dałam rady. Reakcja Lili mnie przerosła i po chwili go oddalam. Wtedy właśnie sobie uświadomiłam, że to nie jest sposób i, że ze smoczkiem musimy się pożegnać w sposób jak najmniej dla Lili dotkliwy. Nie chciałam, żeby przechodziła przez jakąś traumę. Z drugiej jednak strony bałam się, że przez to, ze smoczkiem nie pożegnamy się nigdy. Na szczęście jednak stało się, tak jak chciałam.

Najważniejsze, od czego musimy zacząć to zaleźć odpowiedni moment, czyli aby u dziecka nie było żadnych innych zmian. Musi być zdrowe i w normalnych dla siebie warunkach, chodzi mi o to, że nie ma być żadnych nowości. Nie łączmy też odsmoczkowania z innymi sprawami, np. z odpieluchowaniem, czy zmianą diety. Dla takiego malucha jedna zmiana wystarczy i na niej musi się skupić. U nas długo czekaliśmy na ten idealny czas. Kiedy już chciałam zacząć, to Lila zachorowała, następnie M. wyjechał, potem znowu coś i jeszcze raz choroba. Wszystko jakby na złość, ale przeczekaliśmy i w końcu nastał ten moment.

Cały proces zaczęliśmy od tego, że smok nie był już dostępny cały czas. Przedtem Lili mogła go mieć, kiedy chciała. Gdzieś w okolicach 18 miesiąca zaczęłam go chować, kiedy Lili zostawiła go gdzieś na wierzchu, to zabierałam, ale kiedy się o niego upomniała, oddawałam.
Po kilkunastu dniach i przyzwyczajenia się Lili poszliśmy krok dalej i smoczek nie był już dawany w ciągu dnia, wyjątkiem były drzemki, czy wyjazdy i tu znowu daliśmy trochę czasu na oswojenie się przed kolejnym etapem.
Dalej postanowiliśmy zabrać smoczka do spania na noc. Zanim się udało, mieliśmy chyba z 3 nieudane podejścia. Po położeniu Lilki nie dawałam smoczka i kończyło się to ogromną histerią. Krzyk, wrzask, złość, ja nie potrafiłam patrzeć, jak się tak męczy i ulegałam. O czwartym podejściu zadecydował przypadek, który wykorzystaliśmy, a w zasadzie M. Lili miała kilka kiepskich dni, humor nie dopisywał i wieczorne zasypianie też nie było łatwe. Jednego wieczora, kiedy po wypiciu mleka miała się położyć, rozzłościła się i w gniewie rzuciła smoczkiem. Wtedy M. stwierdził, że nie odda jej go, powiedzieliśmy, że smoka nie ma i tyle. Bałam się jej reakcji, ale pozłościła się niecałe 5 minut i zasnęła. Byłam pewna, że to efekt zmęczenia i na drugi dzień o smoka się upomni. Na drzemce w dzień zawołała i oczywiście dałam, bo w dzień jeszcze miała pozwolenie. Wieczorem zaczynałam się stresować, ale niepotrzebnie. Po wypiciu mleka, Lila położyła się i najzwyczajniej zasnęła. Co wieczór zachowywała się, jakby nigdy nie spała ze smoczkiem. Bardzo zadziwiło mnie jej zachowanie, tym bardziej że wiedziała, że smoczek cały czas jest.
Na koniec przyszedł czas na ostatni krok i zabrnie smoczka właśnie od drzemki w dzień. Tu też miałam kilka podejść. Próbowałam kłaść Lilę bez, ale upominała się za każdym razem. W końcu jednego dnia na drzemkę szła już bardzo zmęczona i kiedy prawie zasypiała mi na rękach widziałam, że to jest ten moment. Położyłam się razem z nią, w pierwszej chwili wołała o smoka, ale powiedziałam, że nie ma. Rozpłakała się, przytuliła i zasnęła. Na drugi dzień znowu zapytała o smoczka, a na odpowiedź, że nie ma zareagowała już na spokojnie i po prostu poszła spać.

Całkowicie pożegnaliśmy smoczka jakoś miesiąc temu. Jak sami widzicie długo to wszystko u nas trwało, ale z jakim skutkiem dla Lilki. Praktycznie nie odczuła zabrania, ale ważne jest, że wykorzystaliśmy odpowiedni moment. Tak jak pisałam czasem nawet lepiej odpuścić i spróbować po raz kolejny za jakiś czas.
W ogóle to bardzo zaskoczyła mnie jej reakcja. Odsmoczkowanie nastąpiło u nas tak późno głównie przeze mnie, bo bałam się, że Lili źle to zniesie. Oczywiście po raz kolejny mój strach okazał się całkiem nie potrzebny, a Lila pokazała, że bez problemu da się żyć bez największego przyjaciela.
Bałam się jeszcze jak to będzie ze spaniem, że będą nocne pobudki, wcześniejsze wstawanie, ale też nic takiego nie miało miejsca.
Stało się też coś, w co kiedyś bym nie uwierzyła, a mianowicie bez smoczka jest o wiele lepiej. Nie żałuję, że Lila go używała ponieważ było pełno sytuacji, kiedy nam pomagał, ale bez niego też jest dobrze.

Jeśli ktoś z Was ma przed sobą odsmoczkowanie dziecka to naprawdę polecam zrobić to tak jak my, czyli etapami. Oczywiście nie mówię, że każde dziecko zniesie to tak dobrze, jak Lila, ale pewna jestem, że jest to lepszy sposób niż zabranie z dnia na dzień i czekanie, aż się dziecko wypłacze. Dla niego ten moment to jedna wielka trauma, a jak widać, można mu tego oszczędzić. Zostawienie dziecka samego sobie nie jest dobrym wyjściem. Oczywiście, że minie kilka dni i zapomni co to smoczek, ale jakim kosztem. Płacz, krzyk i nierozumienie tego co się dzieje.
Nawet kiedy dziecko dobrze przez to przechodzi to bądźmy z nim. Niech nie zasypia samo, a kiedy pyta o smoczka, nie ignorujcie tylko krótko odpowiadajcie.



24 MIESIĄC Z ŻYCIA LILI

STATYSTYKA:
  Waga - 13,2 kg
  Wzrost - 88 cm
  Rozmiar ubrań - 86 i 92
  Rozmiar pieluch - 5
  Mleko - Bebilon 3
  Porcje mleka - 200 ml / 1 porcja
  Zęby - 16
OSIĄGNIĘCIA:
  Rozumie wszystko co mówimy.

Już w podsumowaniu 18 miesiąca wspominałam, że Lilia rozumie co do niej mówimy. Wtedy głównie były to proste rzeczy, a dzisiaj za każdym razem wie o co nam chodzi. Pokaże w książeczce wszystko o co poprosimy, odpowiada na pytania (w większości nadal używając swoich słów).

Przez cały miesiąc Lila miała tylko jedną drzemkę. Śpi raz i przeważnie jest to w południe. Najczęściej właśnie w okolicach godziny 12.00 zaczyna dawać znać, że pora się położyć. Zmieniło się miejsce spania z łóżeczka na łóżko rodziców. Nie wiem dlaczego, z dnia na dzień Lili zaczęła protestować przed położeniem w łóżeczku, od razu wskazując na nasze łózko. Spanie wieczorne, niezmiennie w okolicach 19.00 - 20.00 (zależy od dnia), za to dzień zaczynamy o 9.00. Od kilku dni Lili budzi się dokładnie o tej porze.

Im więcej ciepłych dni, tym częściej przesiadujemy przed domem. Królują zabawy w piasku, czy trawie. Oczywiście żadnego siedzenia, ciągle trzeba być w ruchu :). Na spacery cały czas nie zabieramy wózka, więc chodzimy tylko blisko domu, bo Lili często wraca na moich rękach.

Jak już wspominałam wyżej, Lila ma problem z popołudniowym spaniem w łóżeczku. Zasypia na łóżku i dopóki nie zaśnie muszę być obok. Przy zasypianiu na noc już może być w łóżeczku, ale nadal nie sama i dodatkowo trzeba ją trzymać za rękę. Takie zmiany przyszły nagle i nie wiadomo co je spowodowało. Wygląda na to jakby Lili się bała być w sypialni sama.

Ogromne kroki poczyniliśmy, a w zasadzie to zasługa M. w odsmoczkowaniu. Lili już od prawie 2 tygodni zasypia wieczorem bez smoczka. Zostało nam jeszcze wykluczenie go ze spania w dzień. Cały proces idzie nam bardzo powolnie, ale bez odbiciu się tego na dziecku. Lila przyjęła zamiany bardzo łagodnie.

W mijającym miesiącu do użytku został wprowadzony nocnik. Kupiony był dużo wcześniej, ale dopiero teraz jest używany w wiadomym celu :). Lila potrzebowała dużo czasu, by zdecydować się usiąść. Na razie ćwiczymy, ale już przynajmniej wiadomo do czego to służy.

Bunt o którym pisałam miesiąc temu, trwa bez zmian. Nie jest lepiej, ale też na szczęście nie jest gorzej.

LILIA W DWUDZIESTYM CZWARTYM MIESIĄCU ŻYCIA



POPRZEDNIE MIESIĄCE
1 / 2 / 3 / 4 / 5 / 6 / 7 / 8 / 9 / 10 / 11 / 12
13 / 14 / 15 / 16 / 17 / 18 / 19 / 20 / 21 / 22 / 23

BUNT DWULATKA

Bunt dwulatka, kto by o nim nie słyszał. Z opowiadań innych lub już z doświadczeń z własnymi dziećmi.

Kiedy jeszcze nie było z nami Lili i co jakiś czas dochodziły mnie słuchy o buncie, myślałam sobie, no ale jak to tak, że każde dziecko właśnie w tym okresie zaczyna się buntować. Na pewno są jakieś wyjątki, a zachowanie dzieci pewnie jest konsekwencją wychowania. Tak właśnie sobie myślałam, do czasu.
Kiedy sama zostałam mamą, całe moje postrzeganie macierzyństwa i wychowania się zmieniło. Wiecie, co innego czytać w poradniku, a co innego trzymać dziecko na rękach i tego doświadczać. Niebo, a ziemia i tak właśnie, niby na wszystko byłam przygotowana, a okazało się, że wszystko mnie zaskoczyło i zaskakuje nadal. Od porodu, przez ząbkowanie po dzień dzisiejszy.
Dzień dzisiejszy, czyli czas, kiedy wkraczamy w magiczne, osławione 2 lata i oczywiście bunt jaki się za tym niesie.

Kiedyś tam przez głowę mi przeszło, że może mnie i moje dziecko to ominie. Przecież tyle rzeczy potoczyło się zupełnie inaczej. Nigdy nie ukrywałam, że z Lilą macierzyństwo jest naprawdę lekkie. Dziecko mam bardzo spokojne i wyrozumiałe, więc skąd nagle miałaby się wziąć taka nagła zmiana? A jednak.
Sławny bunt dwulatka, chyba naprawdę dopada każdego. Moje anielskie dziecko właśnie zaczyna się przeobrażać w małego chochlika (najdelikatniej pisząc). Jakieś tam przejawy, że coś zaczyna się zmieniać pojawiały się już kilka miesięcy temu. To były sporadyczne przypadki, ale już wtedy powinna mi się zapalić czerwona lampka, że coś jest na rzeczy i dziecku trzeba się lepiej przyjrzeć, obserwować, bo szykują się zmiany. Ja na te drobnostki nie zwracałam uwagi, tłumacząc sobie, że może ma gorszy dzień, przecież każdemu się zdarza. Dziś wiem, że to były początki tego, co teraz rozkręciło się teraz na całego, a rozkręciło się w bardzo szybkim tempie, praktycznie z dnia na dzień. Nagle moje zakazy zaczęły wywoływać w Lili gniew, płacz i ogólny sprzeciw na moje słowa. Jednak nie tylko zakazy. Cokolwiek, na co Lili w danym momencie po prostu nie ma ochoty.

Każdy kto przez to przeszedł lub przechodzi wie jak czasem potrafi być ciężko. Nie poznaję własnego dziecka. Wiem, że jedyne co można zrobić to czekać. Czekać, aż minie, bo minie. Taki etap w rozwoju dziecka i trzeba go przetrwać.
Jak sobie radzimy? Przede wszystkim wszystko zależy od sytuacji, bo są momenty kiedy ja, czy M. możemy odpuścić i się wycofać, ale są też przykłady kiedy w żadnym wypadku nie można pokazać, że dziecko krzykiem i wrzaskiem postawi na swoim. Wiadomo, że bunt dwulatka to dla dziecka dobry sposób rozpoznania na ile rodzice pozwolą. W ciągu dnia różnych sytuacji mogłabym naliczyć dziesiątki, ale bez sensu byłoby wypisywanie wszystkiego.
Odpuszczamy w błahych sprawach. Jeśli Lila, zaczyna się złościć, bo chcę ją rano przebrać z piżamy to odpuszczam. Nie to nie, bo czy to coś zmieni? Jeśli nigdzie się nie wybieramy to niech ma tę piżamę ile chce, po jakimś czasie sama przyjdzie i pokaże, żeby ją przebrać.
Nie ulegnę za to nigdy w momencie kiedy widzę, że robi na złość (nie często, ale zdarza się) lub próbuję wymusić coś czego chwilę wcześniej zabroniłam. Jestem konsekwentna i nie ulegam. Lila uwielbia się kąpać i gdyby mogła przesiedziałaby w wodzie sporo czasu. Ja daje jej maksymalnie jakieś 20-30 minut na zabawę, potem myjemy zęby i wychodzi. Kiedyś nie było z tym problemu, teraz sprzeciw na wyjście jest praktycznie codziennie, mimo to nie opuszczam. Zawsze na chwilę przed wyjściem informuję Lilę, że zaraz przyjdę to umyjemy zęby, a potem wyjdzie z wody. Dzięki temu wie co ją czeka i, że krzyki nic nie dadzą.

Niestety mimo mojego spokojnego podejścia, ataki histerii są coraz częściej. Moment złości u dziecka nie jest łatwy i pierwsze takie zachowania mogą rodzica nieźle zaskoczyć. Ja za pierwszym razem stałam jak wryta, dosłownie. Przy kolejnych razach już wiedziałam, że przede wszystkim to zostać przy dziecku, nie odchodzić, żeby zostało z tą złością same. Jestem obok i na ile to możliwe staram się przytulić, tłumaczę jej w zależności od sytuacji co się stało. Przeważnie Lili odwzajemnia przytulenie, ściska mnie i tuli mimo płaczu i złości, bo czegoś zabroniłam. Jednak są momenty, że nawet nie mam się co zbliżać, wtedy odpuszczam, ale jestem cały czas w pobliżu i czekam.
Takie napady buntu w naszej sytuacji są mocniejsze i trwają tym dłużej, im Lila jest bardzie zmęczona.

Najczęściej opisywane zachowanie towarzyszące buntowi dwulatka to:
- notoryczne używanie słowa "nie", ewentualnie "daj"
- skrajne reakcje na zakazy - wściekłość, niekontrolowane rzucanie się, krzyk, bicie
- rzucanie i plucie jedzeniem, rozlewanie płynów przeznaczonych do picia, czy odmowa jedzenia
- rysowanie lub malowanie po ścianach, książkach i innych zakazanych powierzchniach
- wymaganie natychmiastowej realizacji wszystkich pragnień
- sprzeczne zachowania, np. niszczenie przedmiotów (zabawek), a potem płacz z powodu ich zniszczenia
- nieustanna walka z rodzicami na każdej płaszczyźnie, okazywanie chęci samodzielnego działania
Wiele z tego sprawdza się u Lili, niestety. Nie wiem ile to jeszcze potrwa, oby jak najkrócej. Mamy z Lilką cudowną więź i boję się, że przez cały ten bunt może się coś pogorszyć.


23 MIESIĄC Z ŻYCIA LILI

STATYSTYKA:
  Waga - 13,1 kg
  Wzrost - 88 cm
  Rozmiar ubrań - 86 i 92
  Rozmiar pieluch - 5
  Mleko - Bebilon 3
  Porcje mleka - 200 ml / 1 porcja
  Zęby - 16
OSIĄGNIĘCIA:
  Wszystko je samodzielnie.
  Łączy słowa.

Już kilka razy wspominałam, że Lila długa nie chciała jeść samodzielnie. Każda próba kończyła się oddawaniem łyżki, czy widelca. Potem nagle nastąpił przełom i już nie pozwalała, żeby ktokolwiek jej pomagał. Problem był tylko z zupami, ale dziś już jedzenie łyżką też nie stanowi problemu.

Lili słownictwo powolutku się rozkręca. Mówi dużo, ale w większości używa swoich określeń i wyrazów na dane rzeczy. Ja i M. ją rozumiemy, gorzej z innymi :). Kilka dni temu, zaskoczyła nas i zaczęła łączyć wyrazy, np. "mama pa pa".

ciągu dnia nadal utrzymuje się stan jednej drzemki. Jej czas wypada różnie, w południe, przed obiadem, czy po obiedzie. Po prostu trzeba wyczuć, a zdarza się, że Lili sama się upomni, że czas na spanie. Kąpanie niezmiennie około 18.30, a dzień zaczynamy między 8.00, a 9.00.

Wybierając się na spacer, coraz częściej rezygnujemy z wózka na rzecz spacerowania pieszo lub na małym rowerku biegowym. Z rowerkiem Lili od razu załapała o co chodzi.

23 miesiącu, Lilę dopadła ospa. Kiedy szła spać wszystko było dobrze, w środku nocy przebudzała się z płaczem i nie mogła zasnąć, a rano była już mocno wysypana krostami. Całą chorobę zniosła bardzo dzielnie. Po posmarowaniu zmian, spała już ładnie, nie drapała się i humor w miarę dopisywał. Skąd złapała choróbsko, nie wiadomo.

Miniony miesiąc to też czas coraz większego buntu. Zdarzają się momenty, że nie poznaję własnego dziecka, które na słowo sprzeciwu reaguje wrzaskiem, piskiem i ogólną złością na wszystko. Takich scen za nami póki co kilka i boję się myśleć co może być dalej.

LILIA W DWUDZIESTYM TRZECIM MIESIĄCU ŻYCIA


POPRZEDNIE MIESIĄCE
1 / 2 / 3 / 4 / 5 / 6 / 7 / 8 / 9 / 10 / 11 / 12
13 / 14 / 15 / 16 / 17 / 18 / 19 / 20 / 21 / 22

22 MIESIĄC Z ŻYCIA LILI

STATYSTYKA:
  Waga - 12,7 kg
  Wzrost - 87 cm
  Rozmiar ubrań - 86 i 92
  Rozmiar pieluch - 5
  Mleko - Bebilon 3
  Porcje mleka - 250 ml / 1 porcja
  Zęby - 16
OSIĄGNIĘCIA:
  Piję z kubka.
  Zaczyna powtarzać słowa.

Były niekapki, kubki 360 stopni, czy ze słomką. Przerabialiśmy, testowaliśmy i w końcu przyszła pora na zwykły, mały kubeczek. Nie od razu było dobrze, ale po kilku dniach wprawy, nie rozlała się nawet kropla.

Nie zawsze, ale zdarza się, że kiedy poprosimy Lilę, żeby powtórzyła po nas konkretne słowo, zrobi to. Jednak musi być łatwe w wymowie.

W ciągu dnia nie zaszły u nas żadne zmiany, oprócz drzemki. Lilia śpi już tylko raz dziennie, za to lubi pospać dłużej, czasem nawet ponad 3 godziny.

mijającym miesiącu, Lilka z niewiadomego powodu odrzuciła poranną butelkę z mlekiem. Nawet nie próbowała pić, robiłam kilka podejść, ale w końcu zrezygnowałam i zamiast tego daje jej kaszkę na mleku. Co do mleczka wieczornego to wypija je z apetytem, ale też zaszła mała zmiana. Całkowicie zrezygnowaliśmy z butelek ze smoczkiem, mleko robię teraz tylko w niekapku.

Nadal mamy etap przytulania i ciągłego bycia przy mamie, choć ostatnio Lila zaczyna wychodzić na spacery z kimś innym niż ja i nawet możemy się pożegnać. Wcześniej był płacz kiedy miałyśmy się rozstać. Same spacery coraz częściej odbywają się na własnych nóżkach. Wózka używamy coraz rzadziej.

W marcu odbyło się też Lili szczepienie. Powinno być załatwione już w listopadzie, ale był to czas ciągłych chorób Lili, potem znowu w przychodni były odwołane szczepienia. W końcu jednak się udało i teraz mamy spokój na kilka lat.

LILIA W DWUDZIESTYM DRUGIM MIESIĄCU ŻYCIA


POPRZEDNIE MIESIĄCE
1 / 2 / 3 / 4 / 5 / 6 / 7 / 8 / 9 / 10 / 11 / 12
13 / 14 / 15 / 16 / 17 / 18 / 19 / 20 / 21