JAK ODSMOCZKOWAĆ DZIECKO?

11:56:00 alinadobrawa 11 Comments

Wielu z Was prosiło mnie o post na ten temat, więc proszę bardzo :). Dziś o tym, jak przeszedł u nas proces odzwyczajenia Lili od smoczka.
Od razu zaznaczę, że cały proces odsmoczkowania, trwał w naszym przypadku bardzo długo. Na początku po przeczytaniu porad w Internecie chciałam po prostu zabrać smoka i tyle, ale nie dałam rady. Reakcja Lili mnie przerosła i po chwili go oddalam. Wtedy właśnie sobie uświadomiłam, że to nie jest sposób i, że ze smoczkiem musimy się pożegnać w sposób jak najmniej dla Lili dotkliwy. Nie chciałam, żeby przechodziła przez jakąś traumę. Z drugiej jednak strony bałam się, że przez to, ze smoczkiem nie pożegnamy się nigdy. Na szczęście jednak stało się, tak jak chciałam.

Najważniejsze, od czego musimy zacząć to zaleźć odpowiedni moment, czyli aby u dziecka nie było żadnych innych zmian. Musi być zdrowe i w normalnych dla siebie warunkach, chodzi mi o to, że nie ma być żadnych nowości. Nie łączmy też odsmoczkowania z innymi sprawami, np. z odpieluchowaniem, czy zmianą diety. Dla takiego malucha jedna zmiana wystarczy i na niej musi się skupić. U nas długo czekaliśmy na ten idealny czas. Kiedy już chciałam zacząć, to Lila zachorowała, następnie M. wyjechał, potem znowu coś i jeszcze raz choroba. Wszystko jakby na złość, ale przeczekaliśmy i w końcu nastał ten moment.

Cały proces zaczęliśmy od tego, że smok nie był już dostępny cały czas. Przedtem Lili mogła go mieć, kiedy chciała. Gdzieś w okolicach 18 miesiąca zaczęłam go chować, kiedy Lili zostawiła go gdzieś na wierzchu, to zabierałam, ale kiedy się o niego upomniała, oddawałam.
Po kilkunastu dniach i przyzwyczajenia się Lili poszliśmy krok dalej i smoczek nie był już dawany w ciągu dnia, wyjątkiem były drzemki, czy wyjazdy i tu znowu daliśmy trochę czasu na oswojenie się przed kolejnym etapem.
Dalej postanowiliśmy zabrać smoczka do spania na noc. Zanim się udało, mieliśmy chyba z 3 nieudane podejścia. Po położeniu Lilki nie dawałam smoczka i kończyło się to ogromną histerią. Krzyk, wrzask, złość, ja nie potrafiłam patrzeć, jak się tak męczy i ulegałam. O czwartym podejściu zadecydował przypadek, który wykorzystaliśmy, a w zasadzie M. Lili miała kilka kiepskich dni, humor nie dopisywał i wieczorne zasypianie też nie było łatwe. Jednego wieczora, kiedy po wypiciu mleka miała się położyć, rozzłościła się i w gniewie rzuciła smoczkiem. Wtedy M. stwierdził, że nie odda jej go, powiedzieliśmy, że smoka nie ma i tyle. Bałam się jej reakcji, ale pozłościła się niecałe 5 minut i zasnęła. Byłam pewna, że to efekt zmęczenia i na drugi dzień o smoka się upomni. Na drzemce w dzień zawołała i oczywiście dałam, bo w dzień jeszcze miała pozwolenie. Wieczorem zaczynałam się stresować, ale niepotrzebnie. Po wypiciu mleka, Lila położyła się i najzwyczajniej zasnęła. Co wieczór zachowywała się, jakby nigdy nie spała ze smoczkiem. Bardzo zadziwiło mnie jej zachowanie, tym bardziej że wiedziała, że smoczek cały czas jest.
Na koniec przyszedł czas na ostatni krok i zabrnie smoczka właśnie od drzemki w dzień. Tu też miałam kilka podejść. Próbowałam kłaść Lilę bez, ale upominała się za każdym razem. W końcu jednego dnia na drzemkę szła już bardzo zmęczona i kiedy prawie zasypiała mi na rękach widziałam, że to jest ten moment. Położyłam się razem z nią, w pierwszej chwili wołała o smoka, ale powiedziałam, że nie ma. Rozpłakała się, przytuliła i zasnęła. Na drugi dzień znowu zapytała o smoczka, a na odpowiedź, że nie ma zareagowała już na spokojnie i po prostu poszła spać.

Całkowicie pożegnaliśmy smoczka jakoś miesiąc temu. Jak sami widzicie długo to wszystko u nas trwało, ale z jakim skutkiem dla Lilki. Praktycznie nie odczuła zabrania, ale ważne jest, że wykorzystaliśmy odpowiedni moment. Tak jak pisałam czasem nawet lepiej odpuścić i spróbować po raz kolejny za jakiś czas.
W ogóle to bardzo zaskoczyła mnie jej reakcja. Odsmoczkowanie nastąpiło u nas tak późno głównie przeze mnie, bo bałam się, że Lili źle to zniesie. Oczywiście po raz kolejny mój strach okazał się całkiem nie potrzebny, a Lila pokazała, że bez problemu da się żyć bez największego przyjaciela.
Bałam się jeszcze jak to będzie ze spaniem, że będą nocne pobudki, wcześniejsze wstawanie, ale też nic takiego nie miało miejsca.
Stało się też coś, w co kiedyś bym nie uwierzyła, a mianowicie bez smoczka jest o wiele lepiej. Nie żałuję, że Lila go używała ponieważ było pełno sytuacji, kiedy nam pomagał, ale bez niego też jest dobrze.

Jeśli ktoś z Was ma przed sobą odsmoczkowanie dziecka to naprawdę polecam zrobić to tak jak my, czyli etapami. Oczywiście nie mówię, że każde dziecko zniesie to tak dobrze, jak Lila, ale pewna jestem, że jest to lepszy sposób niż zabranie z dnia na dzień i czekanie, aż się dziecko wypłacze. Dla niego ten moment to jedna wielka trauma, a jak widać, można mu tego oszczędzić. Zostawienie dziecka samego sobie nie jest dobrym wyjściem. Oczywiście, że minie kilka dni i zapomni co to smoczek, ale jakim kosztem. Płacz, krzyk i nierozumienie tego co się dzieje.
Nawet kiedy dziecko dobrze przez to przechodzi to bądźmy z nim. Niech nie zasypia samo, a kiedy pyta o smoczka, nie ignorujcie tylko krótko odpowiadajcie.


11 komentarzy:

  1. Dobrze ze się udalo :) u nas to bylo jeszcze prostsze tylko ze Sara smoka od roku miala tylko do snu.. Smoka obcięłam i dalam i byl wielki szok że dziura :) sama wyrzucila do kosza lecz po chwili stwierdzila ze jednak weźmie ;) więc obcięłam cały żeby nie dało włożyć się do buzi :) Sara była oburzona dlatego ze byl taki rytual ze to krowa przynosi jej smoka codziennie do snu i rano zabiera :) i krowa dala zepsutego smoka :) spytalam czy w takim razie wyrzucimy jej go przez okno żeby zabrala i z radością córka wyrzucila i w nagrodę dostała rodzynki po czym ku memu zdziwieniu poprostu poszla spać! Wieczorem jednak pyta o smoka. Przypomniałam jej ze wyrzuciła i dostała rodzynki :) bylo jej smutno ale poszla spać :) jedyne co się zmieniło to to ze teraz wszystkie maskotki jakie są w pokoju musza byc z nią w łóżku :) ona nawet nie ma jak się ruszyć ale jak uśnie to wyjmuje :) każde dziecko inne ale córka zaskoczyla mnie totalnie ze tak łatwo poszlo bo naprawde kochała smoka :) po kilku dniach wogole juz o niego nie pytala i dużo lepiej bez niego śpi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też fajny sposób :)
      Jak widać na każde dziecko co innego działa :D

      Usuń
  2. Super, ze się udało na dobre pozegnać :)
    Ja nadal twierdzę, ze idealnym momentem jest 7-8 miesiąc, no ale każde dziecko jest inne :) Poszłam za radą mojej mamy (chyba jedyne czego posłuchałam), że teraz najlepiej pozbyć się smoka. Miała i tak głównie do snu, a w dzień się bawiła. Zabrałam i koniec. Nie upominała się, nie było płaczu, może 2-3 dni dłuzej zasypiała (zresztą już nie pamiętam), tak małe dziecko, po prostu nie ma chyba aż takich nawyków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w okolicach roczku smoczek był jeszcze bardzo potrzebny, więc nawet nie myślałam, żeby zabierać :)

      Usuń
  3. Mój synek w wieku 12 miesięcy sam wyrzucił smoczka-nie miałam z tym problemu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No super, że sie udało! nas omineło to, bo Córcia wogóle nie była zainteresowana smokiem! mozna tylko na palcach policzyc ile razy miała smoka w buzi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. gratulacje...ciężka sprawa ...najważniejsze, żeby wyczuć moment....pozbywajac się smoczka u Synka tez najpierw próbowałam rad z netu : odcinanie końcówek, zabieranie i nie oddawanie - to kończyło się histerią i oddawałam z powrotem - wreszcie zabrałam się na spokojnie za to - powoli ograniczanie go-podobnie jak ty w dzień - a kiedy bolały go zeby i nie był w stanie gryź smoka i go wyrzucił zdenerwowany przed snem nie zareagowałam i tak przespał pierwszą noc bez - i tak skończyliśmy ze smokiem...teraz przymierzam się do odsmoczkowania Lili, chyba nie będzie łatwo bo Ona ciągnie smoczka na okrągło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ale moja Lila też smok prawie cały dzień i jednak się udało. To ciągłe ssanie to chyba z czasem kwestia przyzwyczajenia, a nie potrzeba.
      Dacie radę :) Trzymam kciuki :*

      Usuń
  6. Cieszę się, że my nie musieliśmy przez to przechodzić. Za to teraz mamy odcyckowanie.

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY POZOSTAWIONY KOMENTARZ