BUNT DWULATKA
Bunt dwulatka, kto by o nim nie słyszał. Z opowiadań innych lub już z doświadczeń z własnymi dziećmi.
Kiedy jeszcze nie było z nami Lili i co jakiś czas dochodziły mnie słuchy o buncie, myślałam sobie, no ale jak to tak, że każde dziecko właśnie w tym okresie zaczyna się buntować. Na pewno są jakieś wyjątki, a zachowanie dzieci pewnie jest konsekwencją wychowania. Tak właśnie sobie myślałam, do czasu.
Kiedy sama zostałam mamą, całe moje postrzeganie macierzyństwa i wychowania się zmieniło. Wiecie, co innego czytać w poradniku, a co innego trzymać dziecko na rękach i tego doświadczać. Niebo, a ziemia i tak właśnie, niby na wszystko byłam przygotowana, a okazało się, że wszystko mnie zaskoczyło i zaskakuje nadal. Od porodu, przez ząbkowanie po dzień dzisiejszy.
Dzień dzisiejszy, czyli czas, kiedy wkraczamy w magiczne, osławione 2 lata i oczywiście bunt jaki się za tym niesie.
Kiedyś tam przez głowę mi przeszło, że może mnie i moje dziecko to ominie. Przecież tyle rzeczy potoczyło się zupełnie inaczej. Nigdy nie ukrywałam, że z Lilą macierzyństwo jest naprawdę lekkie. Dziecko mam bardzo spokojne i wyrozumiałe, więc skąd nagle miałaby się wziąć taka nagła zmiana? A jednak.
Sławny bunt dwulatka, chyba naprawdę dopada każdego. Moje anielskie dziecko właśnie zaczyna się przeobrażać w małego chochlika (najdelikatniej pisząc). Jakieś tam przejawy, że coś zaczyna się zmieniać pojawiały się już kilka miesięcy temu. To były sporadyczne przypadki, ale już wtedy powinna mi się zapalić czerwona lampka, że coś jest na rzeczy i dziecku trzeba się lepiej przyjrzeć, obserwować, bo szykują się zmiany. Ja na te drobnostki nie zwracałam uwagi, tłumacząc sobie, że może ma gorszy dzień, przecież każdemu się zdarza. Dziś wiem, że to były początki tego, co teraz rozkręciło się teraz na całego, a rozkręciło się w bardzo szybkim tempie, praktycznie z dnia na dzień. Nagle moje zakazy zaczęły wywoływać w Lili gniew, płacz i ogólny sprzeciw na moje słowa. Jednak nie tylko zakazy. Cokolwiek, na co Lili w danym momencie po prostu nie ma ochoty.
Każdy kto przez to przeszedł lub przechodzi wie jak czasem potrafi być ciężko. Nie poznaję własnego dziecka. Wiem, że jedyne co można zrobić to czekać. Czekać, aż minie, bo minie. Taki etap w rozwoju dziecka i trzeba go przetrwać.
Jak sobie radzimy? Przede wszystkim wszystko zależy od sytuacji, bo są momenty kiedy ja, czy M. możemy odpuścić i się wycofać, ale są też przykłady kiedy w żadnym wypadku nie można pokazać, że dziecko krzykiem i wrzaskiem postawi na swoim. Wiadomo, że bunt dwulatka to dla dziecka dobry sposób rozpoznania na ile rodzice pozwolą. W ciągu dnia różnych sytuacji mogłabym naliczyć dziesiątki, ale bez sensu byłoby wypisywanie wszystkiego.
Odpuszczamy w błahych sprawach. Jeśli Lila, zaczyna się złościć, bo chcę ją rano przebrać z piżamy to odpuszczam. Nie to nie, bo czy to coś zmieni? Jeśli nigdzie się nie wybieramy to niech ma tę piżamę ile chce, po jakimś czasie sama przyjdzie i pokaże, żeby ją przebrać.
Nie ulegnę za to nigdy w momencie kiedy widzę, że robi na złość (nie często, ale zdarza się) lub próbuję wymusić coś czego chwilę wcześniej zabroniłam. Jestem konsekwentna i nie ulegam. Lila uwielbia się kąpać i gdyby mogła przesiedziałaby w wodzie sporo czasu. Ja daje jej maksymalnie jakieś 20-30 minut na zabawę, potem myjemy zęby i wychodzi. Kiedyś nie było z tym problemu, teraz sprzeciw na wyjście jest praktycznie codziennie, mimo to nie opuszczam. Zawsze na chwilę przed wyjściem informuję Lilę, że zaraz przyjdę to umyjemy zęby, a potem wyjdzie z wody. Dzięki temu wie co ją czeka i, że krzyki nic nie dadzą.
Niestety mimo mojego spokojnego podejścia, ataki histerii są coraz częściej. Moment złości u dziecka nie jest łatwy i pierwsze takie zachowania mogą rodzica nieźle zaskoczyć. Ja za pierwszym razem stałam jak wryta, dosłownie. Przy kolejnych razach już wiedziałam, że przede wszystkim to zostać przy dziecku, nie odchodzić, żeby zostało z tą złością same. Jestem obok i na ile to możliwe staram się przytulić, tłumaczę jej w zależności od sytuacji co się stało. Przeważnie Lili odwzajemnia przytulenie, ściska mnie i tuli mimo płaczu i złości, bo czegoś zabroniłam. Jednak są momenty, że nawet nie mam się co zbliżać, wtedy odpuszczam, ale jestem cały czas w pobliżu i czekam.
Takie napady buntu w naszej sytuacji są mocniejsze i trwają tym dłużej, im Lila jest bardzie zmęczona.
Najczęściej opisywane zachowanie towarzyszące buntowi dwulatka to:
- notoryczne używanie słowa "nie", ewentualnie "daj"
- skrajne reakcje na zakazy - wściekłość, niekontrolowane rzucanie się, krzyk, bicie
- rzucanie i plucie jedzeniem, rozlewanie płynów przeznaczonych do picia, czy odmowa jedzenia
- rysowanie lub malowanie po ścianach, książkach i innych zakazanych powierzchniach
- wymaganie natychmiastowej realizacji wszystkich pragnień
- sprzeczne zachowania, np. niszczenie przedmiotów (zabawek), a potem płacz z powodu ich zniszczenia
- nieustanna walka z rodzicami na każdej płaszczyźnie, okazywanie chęci samodzielnego działania
Wiele z tego sprawdza się u Lili, niestety. Nie wiem ile to jeszcze potrwa, oby jak najkrócej. Mamy z Lilką cudowną więź i boję się, że przez cały ten bunt może się coś pogorszyć.
11 komentarze:
DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY POZOSTAWIONY KOMENTARZ