MOJA HISTORIA KARMIENIA PIERSIĄ

13:05:00 alinadobrawa 70 Comments

Do napisania tego teksu, siadałam kilka razy. Ostatnio miesiąc temu i później często zapominałam, żeby dokończyć, ale ostatnie poruszenie na ten temat mnie zmobilizowało. Tak więc w końcu skończyłam, by dać Wam poznać jak to było ze mną i Lili w sprawie karmienia piersią.

Lilia karmiona tylko moim mlekiem była przez zaledwie 2 i pół tygodnia, a przez następne niecałe 3 była już dokarmiana mlekiem modyfikowanym. Tak jak wzrastała liczba podań butelki tak samo malało przystawianie do piersi.

Zacznijmy od początku. Pierwszy raz nakarmiłam Lili jakieś 7 godzin po porodzie, cudownie to wspominam. Wspaniałe uczucie, które było dla mnie wynagrodzeniem porodu. Mleczka było dużo, a Lili idealnie radziła sobie ze ssaniem. Stworzyłyśmy zgrany duet. Najadła się, odsapnęła i błogo zasnęła, a ja poczułam, że odniosłam mały sukces. Po raz pierwszy nakarmiłam swoją córkę.
To niestety koniec pozytywnej części mojej historii. Czar prysł przy drugim karmieniu. Pełna entuzjazmu, zadowolona chcę znowu nakarmić Lili i po chwili ssania zaczyna boleć. To nic, jestem matką, dzielną matką, zaciskam zęby, łzy płyną po policzkach, ale karmię. Lili głodna, więc muszę ją nakarmić, wytrwałam. Lili się najadła, a ja byłam górą, że się nie poddałam.
Przy następnym karmieniu użyłam już nakładek i na chwilę znów było dobrze. Z jednej strony sobie pomogłam z drugiej zakończyłam karminie "czystą" piersią. Przez dwa dni karmiłam na zmianę. Raz z nakładką, raz bez. Kiedy sutki już nie bolały, a krew nie leciała jedno karmienie przywracało wszystko. Później już Lili sama wybrała. Kiedy chciałam jej podać pierś bez nakładki nie było mowy, by chwyciła. Przyzwyczaiła się po prostu.
Kiedy na nowo zrozumiałyśmy się z Lili i karmienie jakoś zaczęło nam wychodzić, napotkała mnie kolejna przeszkoda. W trzeciej dobie dostałam nawału pokarmu. Coś tam o tym czytałam, więc można powiedzieć, że teoretycznie byłam na taką możliwość przygotowana, ale tak mi się tylko wydawało. Po przebudzeniu nie poznałam swojego biustu. W ciąży urósł, wiadomo jednak przy nawale zrobił się gigantyczny. Do tego ból i ciągłe uczucie napięcia. Pierwsze co mi przyszło do głowy to laktator, ale położna odradziła. Kazała wejść pod prysznic i pod ciepłym strumieniem wody masować piersi, tak też robiłam. Kilkanaście razy dziennie i pod koniec na samą myśl, że mam iść pod prysznic zaczynałam płakać. Nie miałam już sił, a musiałam, bo tak napiętych piersi Lili nie mogła uchwycić. Wszystko trwało niecałe dwie doby. Koszmarnie długie i wyczerpujące dwie doby.
Od tej pory znowu jakoś zaczęło nam iść. Oczywiście cały czas z nakładkami. Ja piersi miałam już całkowicie wygojone, ale Lila nie potrafiła już bez nich uchwycić. Tak więc niby miałam wygodę jaką jest karmienie piersią, ale cały czas musiałam myć i wyparzać nakładki, jak z butlą.
Po tygodniowym pobycie w szpitalu, w końcu wróciłyśmy z Lileczką do domu. Karmienie szło nam dobrze. Położna dała kilka cennych wskazówek, a Lili pięknie piła, a co najważniejsze, ja miałam bardzo dużo pokarmu. Lila ze ssaniem cały czas nie miała problemu, 15 minut i była najedzona. Jak najadła się na noc, to budziła się dopiero rano.
Dokładnie po tygodniu od wyjścia ze szpitala, po przespanej nocy obudziłam się kiepskim samopoczuciem. Wszystko szybko się rozwinęło, bo po chwili doszedł ból głowy, nudności i temperatura. Zadzwoniłam do położnej z pytaniem, czy mogę karmić. Ta w odpowiedzi wręcz nakazała karmienie. Tak więc karmiłam, odciągałam, ale z godziny na godzinę czułam się coraz gorzej. W południe już nie miałam siły zwlec się z łóżka. Na całe szczęście M. był aktualnie na urlopie ojcowskim i cudownie spisał się jako tata i partner. Robił przy Lili wszystko, a mi tylko donosił ją na karmienie. Popołudniu było już ze mną kiepsko. Temperatura sięgnęła 40 stopni i zaczęłam widzieć podwójnie. Pojechaliśmy do lekarza, dostałam antybiotyk i naturalne zalecenia okładania piersi kapustą. W końcu pomogło, po kilku naprawdę ciężkich dniach doszłam do siebie.
Pomyślałam sobie, by to już w końcu był koniec. Oczywiście nie karmienia piersią tylko tych wszystkich problemów. Tego ciągłego płaczu, bólu, niezadowolenia. Chciałam w końcu jak na matkę przystało, zacząć normalnie dać jeść mojemu dziecku. Z uśmiechem na twarzy, przypływem endorfin i bez tej plastikowej nakładki.
Niestety zapalenie piersi spowodowało, że pokarm zrobił się jakiś jałowy. Tak jak Lili potrafiła najeść się do syta przez 15 minut, tak potem mogła ssać przez godzinę i ciągle była głodna. Na początku pomyślałam, że może mniej leci lub ona zaczęła gorzej ssać, ale po odciągnięciu mleczka i podaniu przez butelkę było to samo. Bez względu, czy podałam 30 ml, czy prawie 100 ml. Rada była jedna, podać mleko modyfikowane. Takie zalecenie dostałam też od mojej położnej. Na początku niewiele, ale z dnia na dzień w butelce było coraz więcej. W końcu Lili zaczęła protestować przy podawaniu piersi. Płakała, krzyczała, wierciła się, wiadome było, że się nie najada, ale chciałam, żeby piła chociaż trochę ze względu na witaminy.
W końcu się poddałam, tak po prostu, zrezygnowałam. Nie miałam już siły, a widok rozpłakanej Lili kiedy próbowałam jej podać pierś nie pomagał. Ja płakałam, ona krzyczała. Czas karmienia to był dla nas jakiś dramat.

Dziś nie poddałabym się. Wtedy zrobiłam to z czystej nie wiedzy, nikt mi nie pomógł, ale sama też nie szukałam pomocy. Przyjęłam wszystko tak jak się stało. Wydawało mi się, że tak musi być, teraz wiem, że w większości, karmienie siedzi w głowie.
Wiem, że może nie powinnam, ale mam trochę żalu do położnych. Zarówno do mojej jak i tych w szpitalu. Dla mojej najlepszą radą było podać mleko modyfikowane. Wiem, że na pewno chciała mi ulżyć i dbała, by Lili nie była głodna, ale może gdyby mnie bardziej zmobilizowała zawalczyłabym dłużej.

Tak jak już wspomniałam na początku, ten post nie bez powodu jest dokończony i wystawiony właśnie teraz. Jak czytam niektóre komentarze na blogach, czy gdzieś przewijające się na Facebooku to mnie krew zalewa. Dlaczego niektóre mamy karmiące piersią nie mogą zrozumieć, że innym to po prostu nie wychodzi lub nie mogą. Gdzie tam, po co pytać dlaczego podajesz mleko modyfikowane, lepiej od razu zmieszać Cię z błotem i napisać najgorsze. Oceniać zawsze jest najłatwiej.

Wczoraj też pierwszy raz trafiłam na tekst, który opisuje jakim to mleko modyfikowane jest złem (dla zainteresowanych: TUTAJ). Poważnie? Dla mnie i mojego dziecka to ratunek. Tak samo jak dla wielu innych kobiet, które w ogóle nie mogą karmić. W teksie od myślnika wypisane są przykłady chorób na jakie może zachorować dziecko w przyszłości, czytam i ryczę.
Skoro mleko modyfikowane jest takie złe to co ja mam podać dziecku? Przecież to też mleko. Nie trucizna, czy pasza dla świń, jak można czasem przeczytać. Wiadomo nie jest tak wartościowe jak mleko mamy, ale dzieci też się na nim rozwijają. I żeby było jasne, ja nie namawiam do karmienia mlekiem modyfikowanym.
Kiedy trafiam na te teksty jak i takie, w których mamy tak wspaniale opisują karmienie piersią jest mi smutno, ale też pogłębia się we mnie złość, że wtedy tak łatwo odpuściłam. Dla matek, które nie mogą karmić piersią, nie ma innego wyjścia niż podanie mleka modyfikowanego, a wpajanie im, że robią źle nie pomaga, a tylko pogrąża je w myśleniu, że są najgorsze. Nie było łatwo, ale może już nie wiele drogi zostało mi do pokonania, a ja się poddałam. I ciągle siedzę i myślę, patrzę na Lili, a w głowie mam myśli, czy ona będzie kiedyś w przyszłości przeze mnie cierpieć.

Bardzo chciałbym karmić piersią. Już nawet kilka razy mi się to śniło, że laktacja wróciła, a ja się tak cieszyłam. Niestety nic już tego nie przywróci, a ja dzięki tej całej nagonce mam żal za każdym razem kiedy przyrządzam butelkę. Mimo wszystko widok zdrowej i książkowo rozwijającej się Lili wynagradza wszystko.

Ostatnio wychodzę z założenia, ze każda matka na początku swej rodzicielskiej drogi powinna mieć wpajane, że jeśli drugiemu dziecku nie dzieję się krzywda to niech się nie wtrąca. Niech każda mama, wychowuje swoje dziecko tak jak chce, a przed krytyką może najpierw zapytajmy dlaczego tak się dzieję? Są kobiety, które potrafią zakatować własne dzieci, przypalać papierosami, czy pełno innych rzeczy o których nawet nie chce pisać, ale określenie "zła matka" najlepiej zostawić mamie, które podaje mleko modyfikowane.
Ciekawe nie? I takie smutne za razem.
I na koniec mała prośba. Może tak więcej życzliwości, wszystkim nam będzie wtedy łatwiej i weselej.

70 komentarzy:

  1. Kochana! Ja na szczęście wiedziałam, z czym mogę się spotkać. Przez tydzień płakałam przy każdym karmieniu, potem z nawałem udało się. Godzinami na piersi? Oczywiście. Zośka potrafiła ssać godzinę, a po pół godziny chcieć znowu, ale nawet nie miałam mleka w domu, dzięki temu się uchroniłyśmy przed butelką. Dobrze, że piszesz o swojej historii, i dobrze, że wiesz, że to wszystko z powodu fachowej pomocy. U nas już w pierwszym dniu nawału Menżu masował, ja odciągałam, Zośka cycała i okładałam się zimnym i rozgrzewałam i wszystko wszystko :)

    Naprawdę jestem pełna podziwu, dla Twojej historii, i wiem, jak musiała to być ciężka decyzja.

    Następnym razem będzie lepiej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej żałuję, że jednak nie zapisaliśmy się do szkoły rodzenia. Może więcej bym wiedziała.
      Jednak czasu nie cofnę i tak jak sama napisałaś przy drugim będzie lepiej.
      Będzie o wiele lepiej, bo myślę, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć.

      Usuń
    2. Przy drugim dziecku będzie lepiej!
      Nic nie żałuj! Zrobiłaś tak jak podpowiadało Ci serce ;) ;*
      Mała jest zdrowa, piękna i to najważniejsze ;)))
      A cycusinie będzie przy kolejnym niemowlaczku <3

      Usuń
    3. Dziękuję Kochana :)
      Na pewno będzie lepiej :)

      Usuń
  2. Ważną rzecz napisałaś: Karmienie siedzi w głowie!
    Jakoś mi przez myśl nie przeszło, że będzie zapalenie, że boli, nie idzie się ułożyć przez ranę po cc. Było trudno, piersi poranione, smarowałam, bolało, ale cały czas wiedziałam, że będzie dobrze. Takie pozytywne nastawienie. Przy nawale też za fajnie nie było, ale masowałam i przez pierwsze dni nie rozstawałam się ze szklanką czy butelką. Nam się udało około 8 miesięcy, chociaż start miałyśmy średni i raczej radziłam sobie sama. Przyjęłam to za tak naturalne, że bezproblemowe :)
    A nie rozumiem tych ciągłych wojen. Każdy powinien pilnować swojego ogródka, a nie krytykować innych, bo powody są różne i jak każde dziecko jest inne, tak każda mama i jej sytuacja też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam, że Pola zaczynała od butelki, bo karmiona była w szpitalu kilka razy mm, bo ja po cesarce o 21 dostałam ją dopiero o 12 następnego dnia do karmienia.

      Usuń
    2. Cieszę się, że lepiej sobie poradziłaś i zazdroszczę tak długo karmiłaś :)
      Ja mam teraz sporą wiedzę na przyszłość :) Jedyny plus z tego wszystkiego!

      Usuń
  3. Teraz ja się popłakałam! Dziękuję Ci za ten wpis i za te konkluzje na samym dole :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli dobrze zrobiłam, że napisałam :)
      Oh, mam nadzieje, że te konkluzję coś dadzą!

      Usuń
    2. Ja też mam taką nadzieję, bo to co się dzieje na forach, FB czy blogach (w komentarzach) to jakaś tragikomedia jest. Nie rozumiem jak można tak walczyć, matka z matką :(

      Usuń
    3. Otóż to! Matka Matce wrogiem gdzie powinno być odwrotnie!

      Usuń
    4. Mi także trudno to pojąć: odnoszę wrażenie, że niektóre matki karmiące naturalnie mają chyba za dużo czasu wolnego skoro za cel postawiły sobie nawracanie tych drugich. Czy nie lepiej skoncentrować się na sobie i swojej rodzinie zamiast jątrzyć temat i wpajać innym 'najprawdziwsze' prawdy?;)

      Usuń
    5. No bardzo bym chciała, żeby tak było :)

      Usuń
  4. Ja miałam Tak samo jak Ty Alina. Pierwsze dni jak miałam karmić Jule to wyłam z bólu, potem się przyzwyczaiłam ale dopadło mnie zapalenie i koniec. Myślałam, że zejdę na tamten świat. Po mleku modyfikowanym Julka przynajmniej się najadała. I tak pije to mleko do dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie sądziłam, że zapalenie piersi może tak przebiegać!
      Masakra jednym słowem.
      Czyli nasze historie to praktycznie to samo :(

      Usuń
  5. Zuzanke karmiłam swoim mlekiem (odciąganym) dwa miesiące, potem musiałam wrócić na zajęcia i nie miałam na tyle pokarmu, żeby zostawiać w domu...Przeszłam na mm. Nie czuje sie gorsza, wyznaje zasadę moje dziecko-moja sprawa. Dopóki nie dzieje jej się krzywda, jest szczęśliwa , zadbana i zdrowo rośnie to nikomu nic do mojego karmienia. Koniec kropka. Obecnie jestem w drugiej ciąży i na pewno będę mocno walczyć o karmienie piersią głownie dlatego, że wiem męczyło mnie nocne mycie, wyparzanie i przygotowywanie butelki...Oczywiście biorę również pod uwagę aspekty naturalności tego kamienia :) Wiem jednak, że nic na siłe. Nigdy nikogo nie skrytykuję za metodę karmienia, bo nie mnie to oceniać i nie znoszę maniaczek laktacyjnych...Co jak co , ale ubliżanie innej matce , bo karmi mm to chamstwo i maniakalne zapatrzenie w swoje poglądy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o to mi chodzi.
      Ja przez całą ciąże wiedziałam, że chce karmić piersią, ale nie nastawiałam się na to, aż tak bardzo. I dobrze, bo tak jeszcze ciężej byłoby mi się pogodzić z tym co się stało.
      Maniaczki laktacyjne odwalają kawał dobrej roboty, ale czasem niestety się w tym wszystkim zapominają robiąc przykrość :(

      Usuń
  6. To ja Cię pocieszę, moja mama musiała mnie karmić modyfikowanym... Znaczy mlekiem w proszku, bo wtedy to nie były takie badane mleka itp. No i co? Żyję, mam się dobrze i nie choruję (kolana się nie liczą, są genetycznie skopane).
    My też jedziemy na mm. I też mam żal do położnych, bo jak w szpitalu zgłaszałam problem, że dziecko nie chce z lewej piersi w ogóle ssać, to prawie mnie wyśmiały - ot fanaberie młodej matki -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to są tylko statystyki, ale mimo to jak je czytam to nie mogę opanować emocji.
      Też nam wiele osób, czy jeszcze dzieci wychowanych na MM i nie ma żadnej różnicy w rozwoju, czy czym tam jeszcze!

      Usuń
  7. Ostatnie zdanie jest w tym wszystkim najważniejsze :) Każda mama ma swoją historię odnośnie karmienia i wszystkie powinnyśmy się wspierać, a nie skakać do gardeł, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim powinna być wzajemna pomoc, a nie krytyka.

      Usuń
  8. Gdyby MM było takie złe i powodowało obniżenie odporności czy jakieś cieżkie choroby to bym już dawno była w piachu, bo byłam karmiona MM od początku. W mojej rodzinie kobiety mają problem z KP, po prostu po krótkiej chwili mleko zanika i koniec. Tak było z moja mamą i jej siostrą, z moimi siostrami również ( jedna ma dwoje dzieci, a druga czworo). Stawałam na głowie żeby karmić KP, ale raz Mania się nie najadała, dwa głupi błąd lekarski spowodował, że po 1,5 tygodnia nie miałam w cyckach NIC!! Mogłam pić herbatki, pompować laktatorem i dupa blada, bo jak inaczej można określić wynik w sumie 30 ml z obu piersi po 3 h pompowania?!?
    Czytam te wszystkie afery mleczne i ciśnienie mi skacze, ale się nie udzielam. W myśl niektórych pań jestem złą matką... pfff! Najbardziej mnie rozwala argument o zmniejszonej odporności dziecka- argument kaleka! Mam duże porównanie z dziećmi KP a moją butelkową- bilans na ciężki plus po mojej stronie.
    Nie ma co się denerwować! Przy drugim maluszku będziemy wytrwalsze i bardziej świadome! Co nie? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już kiedyś słyszałam o takim przypadku. W jednej rodzinie wszystkie kobiety nie mogły karmić, albo tylko przez chwilę!
      Ja do dnia dzisiejszego nie zauważyłam żadnej obniżonej odporności u Lili :) Szczerze? To u żadnego dziecka, które znam, a było, czy jest na MM.
      Za to KP chorują co chwile. Nie mówię, że karminie piersią powoduję, że organizm jest słabszy, ale właśnie dosyć mam czytania, że to zasługa MM, bo to nie prawda! Gdzie są w takim razie te dzieci chorujące, bo piją modyfikowane?
      Pewnie, że będziemy :) :)

      Usuń
  9. Mnie ominęły zapalenia, zastoje.
    Raz w sumie miałam za dużo i nie mogłam ściągnąć, więc ratowałam się babcinym sposobem..
    Mąż się przyssał i odetkał. I dzięki temu się udało.
    Najważniejsze, że Lili jest zdrowa. Nie możesz się obwiniać, bo próbowałaś. Nie każdemu się udaje.
    Trzymaj się i przepraszam, jeśli poczułaś się dotknięta moim tekstem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz mnie przepraszać.
      Napisałaś co myślisz, a ja jak to odebrałam :)

      Usuń
  10. Przedostatnie zdanie nie na wiele się zda... Ze strony fanatyczek naturalnego karmienia na nic dobrego nie liczyłabym, a już na pewno nie na zrozumienie:) Dodam jeszcze, że umieszczanie zdjęć z aktu karmienia w internecie w celu propagowania takiego sposobu przekazywania pokarmu krzywdzi dzieci... Szkoda, że te zaangażowane karmicielki nie pomyślą, że ich pociechy mogą się kiedyś wstydzić za takie zdjęcia w przestrzeni publicznej do tego...
    Ja naturalnie karmiłam miesiąc zaledwie, zanik być może nastąpił przez niewiedzę jednak wychodzę z założenia: nic na siłę. Mleko modyfikowane dla nas także było wybawieniem: maluch najedzony, a i rodzice odżyli, w szczególności mama:) Mam świdomość, że mleko matki jest najlepsze aczkolwiek w każdej sytuacji trzeba widzieć plusy więc ja je dostrzegam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ta nie wiedza...
      U mnie to główny powód zaprzestania karmienia.
      I tak jak sama napisałaś MM jest gorszym mlekiem, ale też ma swoje plusy!

      Usuń
  11. NIE JEST WAZNE CZYM WYKARMISZ SWOJE DZIECKO, WAZNE JEST ZEBYS TO DZIECKO KOCHALA NAJMOCNIEJ NA SWIECIE!!!! JESTES WSPANIALA MAMA WSPANIAŁEJ CÓRCI!!! TO SIE LICZY!!!! Mam pytanie, czy bralas Alinko jakies tabletki na zanik pokarmu? pytam na przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Nie nic nie brałam, bo ja chciałam karmić! :)
      Po zapaleniu piersi Lili już nie najadała się i w ruch poszło MM, tak więc stopniowo tej piersi było coraz mniej i pokarm z czasem zanikł samoistnie.

      Usuń
  12. kochana, nie wolno porownywac mm z 1966, a mm pre z 2014. Ciekawe jaki procent tych chorob wystapil w latach 60, 70, 80, 90 , a jaki wystapi po 2014. To tak jak z antykoncepcja. Pigulki z lat 60 to calkowicie cos innego jak te dzisiejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to nie Alina porównuje, a ta osoba z linku. tego typu "straszaków" na mm jest pełno.
      Alina zadała bardzo mądre pytanie, czym w takim razie karmić?
      mądry tekst.

      Usuń
    2. Nie, ja nie porównuje :) Tylko strasznie przykro kiedy się czyta takie coś. Nawet jeśli jest to z przed lat to i tak w głowie Ci siedzi spis tych wszystkich chorób! Nie potrzebnie piszą coś takiego. Tylko dołują takim tekstem!

      Dokładnie Kasiu.
      To co niby mamy podać dziewczynką???

      Usuń
  13. Współczuję Ci kochana, wiem jak się miotasz i znam te wyrzuty sumienia. Mnie też ta nagonka rozwala. Karmię piersią, ale moje dziecko strasznie słabo przybiera na wadze, a ja się boję jak ognia mm, bo mi się wydaje, że to zło. Momentami nie wiem co robić naprawdę, a lekarz mówi - dawać mm. Czytam blogi takie jak np. hafijii, a tam piszą, żeby nie dawać modyfikowanego tylko walczyć, cholery można dostać :(((
    Nie miej wyrzutów sumienia tylko ciesz się córką, na pewno będzie zdrowa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ważniejsze byłoby co mówi lekarz, bo wiadomo matka karmiąca piersią zawsze Ci powie, że KP najważniejsze. I nie ważne tu, że tak jak u Ciebie dziecko nie przybiera na wadze... Karm piersią i koniec! Takie podejście...
      Kochana ja Ci nic sugerować nie będę musisz sama podjąć decyzję to dla Twojego Malucha najlepsze.

      Usuń
  14. Karmienie piersią/mm to temat morze - nie ma co patrzeć na innych. Każda matka ma prawo podjąć swoją decyzję, grunt, aby nie była ona krzywdząca dla dziecka

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja gdybym wiedziała na ten temat wtedy tyle co teraz, też wiedziałabym co zrobić:) Nakładki wzięłabym ze sobą od razu do szpitala. A tak to musiałam ściągać mleko i dawać w butelce prawie od początku i ściągam nadal. Bądź pewna tego co robisz i nie przejmuj się tego typu tekstami, intuicja matki jest najlepsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się nie przejmować, ale czasem są tak podłe teksty, że ciężko przeczytać i zapomnieć.

      Usuń
  16. Biedactwo, tyle przeszłaś. Nie przejmuj się już tym tak bardzo, w Anglii wszyscy karmią butelką i dzieci są zdrowe.

    http://nataliamumtobe.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie przejmuj się tym co piszą. Zazwyczaj piszą to te matki, którym karmienie przyszło z łatwością. Ja co prawda nadal karmię, a raczej dokarmiam, Filipa piersią, ale kosztowało mnie to wiele bólu, nerwów i również docinków. I tak jak napisałam, karmię piersią, jedną. I też mam do siebie czasem pretensje, że nie zawalczyłam o drugą, ale ja po prostu nie dałam rady. W ogóle się sobie dziwię, że po tym wszystkim nie rzuciłam tego w cholerę, chyba chciałam zrobić na złość rodzinie, która truła mi nad uchem, że i tak się dziecko nie najada;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, że się nie poddałaś :)
      Ja byłam słabsza i odpuściłam...
      I jesteś kolejną dla której karmienie piersią to droga przez mękę.

      Usuń
  18. Przeczytalam ten chory tekst!!! Z tego innego bloga!!! Autorka ma naprawde nierówno pod sufitem!! Jakaś nienormalna lekko czy co?? Chociaż ja wykarmiłam synka piersią nie uważam że MM to zło tego świata! Dajcie matkom żyć po prostu! Swoją drogą nikt nie wbije szpilki głebiej niż inna matka, kobieta...
    Teraz są teksty o mleku. Niedługo będą zamykać w wiezieniach matki które nie załozyly dziecku czapeczki... To jak karmisz i jak ubierasz dziecko albo w co sie z nim bawisz jest TWOJA SPRAWĄ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamta pani jest chyba 100% fanatyczką karmienia piersią. Niestety z klapkami na oczach, bo pisząc o tym co dla niej takie ważne krzywdzi pełno kobiet.
      Dla mnie to straszny tekst!
      I tak jak piszesz każda Mama powinna skupić się na swoim dziecku!

      Usuń
  19. Ktoś powie, że dałam dziecku, które się nie najadało, truciznę. Nie- ja mu dałam JEŚĆ! Mądry tekst

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie!
      MM to jedzenie, ratunek dla tych co karmić nie mogą, czy nie chcą.

      Usuń
  20. Najgorsze jest w tym wszystkim to, ( przynajmniej dla mnie ), że te wszystkie nagonki na matki, które muszą podać mm sprawiają, że nierzadko popada się w jakieś chore poczucie winy, czy nawet w depresję. Nie ukrywam, że i u mnie pojawił się ten problem, ale dzięki słowom wsparcia ze strony bliskich zrozumiałam, że dla mojego dziecka chce jak najlepiej. Chce po prostu je nakarmić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... dziecko głodne, a Ty bijesz się z myślami co zrobić. Dać, czy nie?!
      tak nie powinno być!

      Usuń
  21. Prosze się nie martwić, wszystko jest do nadrobienia.... Kiedy planuje Pani drugiego Dzidziusia???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Chcieć chyba już bym chciała, ale najrozsądniej będzie jak drugi maluszek pojawi się jak już Lili będzie choć troszkę samodzielna.

      Usuń
  22. Pisałam o tym temacie jakiś czas temu u siebie, o tu: http://trzyskrzaty.blogspot.com/2014/04/o-co-chodzi-z-tym-karmieniem-piersia.html :) Odczucia mam podobne do Twoich, najważniejsze to nakarmić dziecko, a jeśli piersią się nie da, to czym??? Chyba nadal lepsze mm niż krowie pół na pół z wodą, czy jak tam nasze babcie sobie radziły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytam na pewno :)
      Tak MM w takiej sytuacji to jedyne rozwiązanie, a i tak się zastanawiasz, czy dobrze robisz.

      Usuń
  23. Nie możesz mieć do siebie żalu. Zrobiłaś co mogłaś. Ja miałąm bardzo podobnie. I podonie mam żal do położnych w szpitalu. Tam z automatu szła butla, mimo że przychodziłam i upierałam się że będę karmić. Postawiłabym się, ale wmawiałam sobie jutro nas wypuszczą - w domu jakoś damy sobie radę. Długo nie wypuszczali. A jak wypuścili, to zanim rozhulałam laktację to maluszek nie przybierał na wadze, a urodził się tylko 2300 więc bardzo ważne było, żeby przybierał. Dokarmiałam mlekiem m. I tak samo - synek zaczął protesty. Kupiłam laktator. Odciągałam 30 ml niezależnie czy po karmieniu czy po przespanej nocy. Teraz dziecko ma 5 miesięcy, je już inne pokarmy, a ja nadal odciągam. Teraz ok 50 - 60 ml. Jestem szczęśliwa z tego co odciągnę. A jak będę miała następne dziecko, to będę twarda. Wyślę tych wszystkich mądrych lekarzy i położne, co od razu dają dziecku butlę, w kosmos!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w szpitalu wytrwałam i nie poprosiłam na MM. Jednak dużo łez i bólu mnie to kosztowało, a jak wróciliśmy do domu to już wiesz jak się potoczyło.
      W ciąży myślałam, że karmienie to taka naturalna sprawa, która łatwo przychodzi, a okazało się, że to ciężka praca, która nie każdej kobiecie się udaję :(
      Widzę, że jesteś bardzo wytrwała :)
      Tak trzymać!

      Usuń
  24. U mnie bylo odwrotnie, znaczy pierwsze karmienie to byla zalamka placz itp, bo Laura nie potrafila ssac piersi. Potem byloo gorzej, z nerwow zatrzymanie laktacji (ktora jak na rodzaca CC byla znakomita na poczatku-co z tego jak Mala nie jadla) Byla nauka ssania w porach karmienia o pobudzanie na nowo laktacji., Bylo duzo lez moich, bardzo duzo. Bylo mm. No bo jak i inaczej. Ale byly tez cdowne polozne. W szpitalu i w domu. Byly nakladki-bo Mala butle juz ssala ale moja piers byla dla niej za duza i nie potrafila jej chwycic. 6 tygoni karmilam z nakladkami, potez udalo sie je odstawic. Piersi mam gigantyczne wiec cyba dlatgeo nie bylo zastoju itp (ptrafilam sciagnac 300 ml mleka z jednej piersi, ale jezeli eni sciagalam nic sie nie dzialo). Karmilam 10 miesiecy. Ciesze sie z tego, jednak wiem, ze nie udaloby mi sie to gdyby nie ludzie ktorych mialam obok siebie. To jest bardzo wazne na kogo trafisz. Ja mialam duzo szczescia, gdyby nie polozne nie mialby mi kto pomoc i pewnie byloby mm. Ale nawet gdyby to co? Podawalam na poczatku i w sumie miedzy praca reczna z laktatorem podanie mm bylo chwila wytchnienia, Mala najedzona zla spac a ja moglam chociaz chwile odsapnac. Nie nam oceniac innych, kazda z Mam ma swoja historie, kazda chce dla dziecka jak najlepiej. I nie miej do siebie zalu-sama napisalas ze nie mial Ci kto pomoc, i fakt, przy nastepnym dziecku bedziesz bogatsza w doswiadczenie i na pewno sie uda! Pozdrawiamy Lili i jej Mame, ktora byla bardzo dzielna i walczyla jak mogla!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 300 ml z jednej piersi??? Kochana szacun! :) :) Naprawdę podziwiam. Ja jak odciągnęłam z dwóch 120 ml to byłam dumna z siebie i myślałam, że mam tak dużo mleczka :)
      Tak jak napisałaś dużo, a nawet wszystko zależy od tego na kogo się trafi i kto jak pomoże.

      Dziękuję za miłe słowa :)
      Ściskam mocno :* :*

      Usuń
  25. Hej, to nie Twoja wina, że tak się stało. Ja karmię przede wszystkim dzięki mojej mamie, która nie pozwolila mi podać mm. Mały nie chciał ssać, bo ciagle spał z powodu zoltaczki, albo ssał krótko. Bałam sie, ze je za mało. Ale mialam wsparcie - i ostatecznie sama nie podałam mm, choć w spzitalu dostał. Przede wszystkim położna popełniła błąd - a mleko nigdy nie jest jałowe. To mit. Mleko zawsze jest wartosciowe, najlepsze dla dziecka. W tym okresie (ok 3 tygodnia) taka sytuacja zdarza sie czesto - dziecko chce duzo pic, zachowuje sie nerwowo itd. moj mial chyba tydzien taki okres ze sie zapieral, plakal przed cyckiem, odpychal, jakby nie chcial - to bylo straszne. mialam dosc, przystawianie trwalo pol godziny. Serio, mialam dosc, wiec tym bardziej nie zarzucam nic matkom, ktore mialy gorzej - zapalenia, bolace sutki. trzeba duzo sily i samozaparcia, zeby wytrwać i nie każdemu się uda. Mleko modyfikowane nie szkodzi dziecku - brakuje mu przeciwcial i wielu innych elementow, ale na pewno nie nalezy go demonizowac. Lili mimo, ze nie pije Twojego mleczka - na pewno bedzie sie dobrze rozwijać :) Nie smuć się - następnym razem się uda. A Ty staralas sie i zrobilas co moglas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Widzisz, czyli jednak potwierdza się, że to mógł być chwilowy problem i wystarczyło go przewalczyć :(
      Właśnie już kiedyś natknęłam się na informację, że zdarzają się takie rzeczy w okolicach 2-4 tygodni po porodzie.
      Ja niestety powiązałam to z zapaleniem piersi i do tego położna namawiająca do MM i poszło... Resztę znasz.
      Siła i samozaparcie są chyba najważniejsze! Ja się poddałam, ale mam nauczkę na przyszłość. Szkoda, że kosztem Lili, ale już nic nie poradzę,

      Całuję mocno :* :*

      Usuń
  26. kochana ja też Piotrusia karmiłam mlekiem w proszku. Nie miałam pokarmu, walczyłam by mieć, ale niestety dziecko ciągle głodne było, a w piersiach mleka miałam minimalnie. Nie czuję się winna, że karmiłam dziecko mlekiem w proszku.miałam się dalej męczyć by jakimś cudem te mleko się pojawiło... Kocham swego syna i wiem, że dobrze postąpiłam . głowa do góry i bez dołów tu :*

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja tylko powiem, że nie można oceniać ŻADNEJ mamy na podstawie tego czy karmi piersią czy mm. To nie ma wpływu na to jak bardzo mama kocha swoje dziecko... Najgorsze co można zrobić to nie podanie mm kiedy dziecko płacze z głodu, a nie podanie mu NIC do jedzenia. I to nieprawda, że każda kobieta może karmić swoje dziecko piersią. Czasami dzieje się tak, jak u Ciebie - że pokarm jest, ale jałowy. Czy w takim wypadku dziecko powinno być 24h przy cycku, byle by tylko za wszelką cenę jadło pokarm mamy?

    Jesteś bardzo dzielna, że tak długo i tak bardzo walczyłaś o pokarm dla Lili!! To, że się nie udało nie jest w tej chwili ważne. Wystarczy spojrzeć jaka roześmiana i szczęśliwa jest Twoja córeczka! To jest najważniejsze! :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Zaległości mam okropne. I nawet nie miałam kiedy złożyć Ci życzeń urodzinowych! Spóźione, ale szczere - wszystkiego najlepszego! :)
    Co do tego wpisu. Najsmutniejsze jest to, że wiele lekarzy/połoznych nie walczy o to żeby kobieta karmiła piersią. Prawda jest taka, że przeszłaś ciężką drogę, ale mogła ona inaczej wyglądać gdybyś trafiła na odpowiednich ludzi. Bez dwóch zdań karmienie piersią jest najlepsze, ale niestety jak się nie udało to trudno. Innego wyjścia nie ma i trzeba podać MM. I złą Mamą nie jesteś. Ja jestem dzieckiem wychowanym na MM. Moja mama już w szpitalu dostała zapalenia piersi i w takim stanie wypuścili Ją ze szpitala!! Musiała mieć operację i niestety karmiła mnie piersią tylko i aż 2 tygodnie. Żyję i mam się dobrze. Nie chorowałam więcej niż moi rówieśnicy. I póki co na zdrowie nie narzekam. Nie lubię krytykować cudzych wyborów, ale moim zdaniem pretensje do siebie o nie karmienie piersią mogą mieć tylko te matki, które same dobrowolnie z tego zrezygnowały, z dwóch podowów 1. bo Im się nie chce 2. bo boją się zmiany w wyglądzie piersi.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) :***
      Niestety z pomocą kiepsko, ale teraz tym bardziej wiem, że rodzice powinni się zapisywać do szkoły rodzenia.

      Usuń
  29. A i jeżeli chodzi o to nie najadanie się. Marysia miała taki moment, że nie chciała się odkleić od piersi, ale wierz mi, że nie wynika to z głodu. Dziecko je bo dobrze Mu się to kojarzy, bo potrzebuje bliskości Mamy. Kiedyś karmiłam praktycznie cały dzień. piersi były na wieczór miękkie. I na drugi dzień już nie siedziałam cały dzień w fotelu, a piersi były napełnione. Takie "kryzysy" trzeba przetrwać bez podwania MM. No ale tak jak dziewczyny pisały przy drugim będziesz miała ogromną wiedzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy drugim to będzie 100% świadomość i wiedza :)

      Usuń
  30. Podziwiam Cię podjęłaś prawdziwą walkę, szkoda, że nie udało Ci się dalej karmić Lili piersią. Uważam, że każda matka powinna sama podejmować decyzję dotyczące sposobu karmienia swojego dziecka i nikt nie powinien się do tego wtrącać.
    Na razie udaje mi się synka karmić piersią, ale strasznie mnie wkurza, że ciągle ktoś mnie o to pyta i komentuje, zarówno zwolennicy karmienia piersią jak i matki, które karmią MM. To jest prywatna sprawa każdej mamy i jej dziecka.

    Osobiście byłam karmiona MM i jakoś żyję nic mi nie jest, a te wyniki badań to jakiś stek bzdur.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to właśnie chodzi, że to prywatne sprawy, ale niestety nie każdy umie to uszanować :(

      Usuń
  31. Miałam identycznie. Czytając poryczałam się... dziś wiem, że teraz bym się nie poddała. Przy drugim dziecku będziemy bardziej świadome. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie jest nas jeszcze więcej :(
      Tego co teraz wiemy już nam nikt nie odbierze :)

      Usuń
  32. Też miewałam takie chwile , ze już myślałam , że będę musiała podać mleko modyfikowane. Oskarka urodziłam przez cesarskie cięcie i niestety Panie w szpitalu go dokarmiały mlekiem modyfikowanym , ale ciągle mu się ulewało mimo bólu walczyłam i wiem jak jest ciężko . Udało mi się wywalczyć pokarm , ale miewałam kryzysy i bałam się , że dziecko się nie najada próbowałam na różne sposoby nawet pamiętam jak pisałam do Ciebie i doradziłaś mi w tej kwestii udało się , ale teraz znowu nadchodzi kryzys Oskarek rośnie je słoiczki i nadal karmię go piersią , ale pokarmu jest już za mało ( przynajmniej tak mi się wydaje) miałam sporo zamrożonego swojego pokarmu , ale już go prawie nie ma bo dokarmiam do swoim mlekiem butla plus pierś. Sama jestem już tym wykończona , ale dalej walczę ...tak sobie myślę ile jeszcze mam walczyć a jak okaże się , że przeze mnie dziecko nie dojada?nie wiem sama co mam robić czy się poddać i dokarmiać go już mlekiem modyfikowanym czy dalej walczyć .... ja Cię doskonale rozumiem i pewnie tez bym tak postąpiła na Twoim miejscu . Dziękuję Ci za ten wpis akurat trafiłam na niego chyba w odpowiednim momencie :* może to znak , że dalej powinnam walczyć ? :)

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY POZOSTAWIONY KOMENTARZ