40/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

40/52 - 2014

HALLO, HALLO


ZABAWY DZIECKA Z KOTEM

Dziecko i kot. Wiecie już zapewne, że uwielbiam to połączenie :). Może już nie chodzi o samego kota, ale w domu gdzie jest dziecko, powinien być zwierzak. Widzę na przykładzie Lili i naszego kocurka, że to same plusy.

O tym jak było u nas z akceptacją, Lilu przez Whiskasa możecie poczytać: TUTAJ.
Jak jest dzisiaj? Bez zmian, czyli już cały czas dobrze. Lili uwielbia koteczka, a kotek Lili akceptuję. To, czy będą się razem bawić lub przytulać zależy od Whiskasa, musi tego chcieć. U niego nie ma nic na siłę.
Wczoraj pomogłam Lili zachęcić go, jego ulubioną zabawką - wędką. Potem śmiechu nie było końca :).








39/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

39/52 - 2014

RADOŚĆ Z CZEKOLADY


TEN DZIEŃ ZMIENIŁ MOJE ŻYCIE NA ZAWSZE - HISTORIA MONIKI

TEN DZIEŃ ZMIENIŁ MOJE ŻYCIE NA ZAWSZE, CZYLI WSPOMNIENIE DNIA, W KTÓRYM
DOWIEDZIAŁAŚ/EŚ SIĘ, ŻE BĘDZIESZ MAMĄ/TATĄ

HISTORIA MONIKI



Jak Monika dowiedziała się, że będzie mamą.

Dokładnie pamiętam ten listopadowy dzień. Razem z mężem bardzo pragnęliśmy maleństwa. Był to nasz czwarty cykl starań. Niby nie dużo, ale każdy kolejny okres przysparzał mnie o podły nastrój.
Myślałam, że i tym razem tak będzie. Z racji tego, że nie mogłam się doczekać, pierwszy test zrobiłam za wcześnie i moim oczom ukazała się nieszczęsna jedna kreska. Jednak miesiączka nadal się nie pojawiała, a ja odczuwałam dziwne dolegliwości. Wracając z pracy w deszczowy poniedziałek zadzwoniłam do moich dwóch kuzynek, które mają za sobą już po dwie ciąże i obie stwierdziły, że coś jest na rzeczy i radziły powtórzyć test. Tak też zrobiłam. Po drodze weszłam do apteki po test i od razu po powrocie go zrobiłam.
Jaka wielka była moja radość, kiedy moim oczom zaczęła ukazywać się druga różowiutka kreseczka. Popłakałam się jak małe dziecko :). Od razu zadzwoniłam do męża i kazałam kupić drugi test. Cały czas nie mogłam uwierzyć że to dzieje się naprawdę. Po za testem, który kupił mąż, zrobiłam jeszcze jeden i badanie z krwi. Wszystko potwierdzało ciąże, ale uwierzyłam chyba dopiero w momencie kiedy zobaczyliśmy nasze małe bijące serduszko na monitorze USG. Oczywiście były kolejne łzy szczęścia.
Z racji tego, że lubię mieć w życiu wszystko "poukładane" często wyobrażałam sobie moment, w którym dowiemy się o ciąży. W planach miałam robić test kiedy mąż będzie obok, żebyśmy od razu mogli się razem cieszyć tą informacją. W rezultacie wyszło zupełnie inaczej :).
Cała ciąża przebiegła zupełnie inaczej niż w moich planach, marzeniach. Miałam tyle zrobić, a okazało się że od 15 tygodnia muszę leżeć. Nasza radość przerodziła się w wielki strach i walkę o każdy kolejny dzień, tydzień.
Tak naprawdę, dniem który zupełnie odmienił moje życie był 6 czerwiec 2014, kiedy to 1,5 miesiąca przed terminem przyszedł na świat nasz cud, nasza córeczka Gabrielka. 3 pkt. w skali Apgar, wrodzone zapalenie płuc, grzybica skóry i można, by tak jeszcze wymieniać. Jednak ze wszystkim sobie świetnie poradziła i już w szóstej dobie życia opuściła inkubator. Wspomnienia są nadal świeże i tak naprawdę dzień, który dla każdej matki jest najpiękniejszy, dla nas stał się początkiem kolejnej walki, nie było nam dane tulić się po porodzie.
Do ostatniej chwili nie dopuszczałam do siebie myśli, że dziś urodzę. Dopiero w chwili kiedy dostałam do ręki piżamę szpitalną na przebranie, a lekarka jeszcze przed zbadaniem mnie, widząc mój wyraz twarzy kazała rezerwować sale porodową dotarło do mnie, że już nic nie da się zrobić. Nie damy rady jej tam dłużej zatrzymać. Stałam tak, w jednej ręce trzymając telefon, a w drugiej wspomnianą piżamę i zastanawiałam się co robić najpierw. Dzwonić po męża, czy przebierać się, a łzy płynęły mi ciurkiem. Tym razem nie ze szczęścia, że zaraz ujrzę moje wymarzone dziecko, a ze strachu jak to będzie jak sobie poradzimy, czy ona sobie poradzi.
Pierwsze tygodnie były trudne dla całej naszej trójki, ale Gabi udowodniła jakim jest cudem :). Dziś ma 3,5 miesiąca i wnosi w nasze życie jeszcze więcej uśmiechu. Jest naszą idealną córeczką i zmieniła nasze życie na jeszcze lepsze.

Wspomnienia Moniki bardzo przypominają mi moje. Też nie mogłam wytrzymać z testem i zrobiłam go wcześniej, choć w planach oczywiście ta chwila miała być dla mnie i M. razem. Tak jak Monika walczyłam o jak najdłuższe utrzymanie Lili przy sobie. Nam się udało, Moni niestety nie, ale jej córeczka pokazała, że jest silną dziewczynką i dziś jest już wszystko dobrze.

Kochana bardzo mnie wzruszyła Wasza historia i dziękuję, że się nią z nami podzieliłaś. Życzę Wam samych cudownych dni :).

WSZYSTKIE WSPOMNIENIA DNIA, KTÓRY ZMIENIŁ ŻYCIE NA ZAWSZE W JEDNYM MIEJSCU: WASZE HISTORIE.

PRZEPIS NA POTRAWKĘ Z KURCZAKA

Przepis na kurczaka z warzywami znalazłam w Internecie. Oczywiście jak to ja, musiałam go trochę zmodyfikować i tak o to powstała moja wersja.
Dla mnie to fajna alternatywa, aby zrobić dla Lili obiadek inaczej niż w parowarze.

POTRAWKA Z KURCZAKA Z WARZYWAMI I RYŻEM

SKŁADNIKI:
- filet z kurczaka (pojedynczy)
- ryż - pół szklanki
- marchew - 2 szt.
- korzeń pietruszki - 1 szt.
- seler - pól (małego)
- por - 1 szt.
- woda - 0,5 l
- masło
- pietruszka
- olej do smażenia
PRZYGOTOWANIE:
Mięso kroję w kostkę i podsmażam na rozgrzanym oleju (rzepakowym). Następnie warzywa kroję w kostkę, por w paseczki i dodaję do mięsa. Wszystko razem przez chwilę smażę. Dodaję wodę i duszę pod przykryciem przez 30 minut. Przez ten czas przygotowuję ryż (według instrukcji na opakowaniu). Na 5 minut przed końcem duszenia dodaję gotowy ryż i odrobinę masła. Na koniec dodaję jeszcze posiekanej pietruszki i wszystko dokładnie mieszam.



Z takiej ilości składniki wyszło mi 5 obiadków i z tego 4 zamroziłam.
Zamiast kurczaka, sprawdzi się także indyk, a pietruszkę możecie zastąpić ziołami, czy dodać i zioła i pietruszkę :). Kto co lubi. Danie wychodzi pyszne, a składniki dzięki duszeniu są bardzo mięciutkie i delikatne.