KOSMETYKI OILLAN + KONKURS

Kosmetyki marki Oillan są już dziś dobrze znane, zdecydowanej większości z nas. Sama tę markę odkryłam krótko po narodzinach Lili i od tamtej pory, cały czas jakieś produkty tej firmy znajdują się w naszej łazience.
Dlatego tym bardziej jest mi miło, że mam okazję po raz kolejny je przetestować i wypróbować nowości.
Niedawno trafił do mnie spory zestaw, składający się z: płynu do mycia i kąpieli, emulsji natłuszczającej, balsamu intensywnie natłuszczającego, mleczka nawilżającego, kremu pielęgnacyjnego do twarzy i ciała i kremu na odparzenia.
Po kilkunastu dniach stosowania u dziewczynek, jak i samej, pora podzielić się opinią. Na końcu wpisu jest szansa dla Was na wygranie podobnego zestawu kosmetyków.

KOSMETYKI OILLAN - MED+ / BABY








Produkty, które otrzymałam, pochodzą z dwóch linii pielęgnacyjnych Oillan:
- OILLAN MED+ - to program pielęgnacji skóry dotkniętej schorzeniami dermatologicznymi. Wspomaga procesy regeneracji skóry oraz ogranicza utratę wody, dodatkowo natłuszcza, nawilża i wygładza naskórek. Oillan Med+, to produkty testowane dermatologicznie i alergologicznie pod nadzorem lekarzy klinicznych.
- OILLAN BABY - to hipoalergiczny program pielęgnacji dla noworodków i niemowląt od pierwszych dni życia, zapewniający skuteczną profilaktykę dysfunkcji niedojrzałej skóry. Receptury Oillan Baby bazują na składnikach pochodzenia naturalnego i były testowane z udziałem osób z alergicznymi chorobami skóry.

Tak jak wspominałam wcześniej, do tej pory wiele razy używałam kosmetyków Oillan i na żadnym nigdy się nie zawiodłam, dlatego tym bardziej lubię co jakiś czas do nich wracać.

PŁYN DO MYCIA I KĄPIELI
OILLAN BABY
Cena: 26,55 zł / 200 ml


MOJA OPINIA:
Używamy go do codziennej kąpieli Dalii i co jakiś czas u Lili. Stosuję go różnie, zarówno dodaję do wody, jak i myję skórę, nakładając go bezpośrednio. Płyn ma bardzo delikatny zapach, w wodzie tworzy delikatną piankę. To właśnie do tego kosmetyku wracam najczęściej.

EMULSJA NATŁUSZCZAJĄCA
OILLAN BABY
Cena: 26,55 zł / 200 ml


MOJA OPINIA:
Tego typu kosmetyki to podstawa u obu dziewczynek. Dalia, jak i Lilia zmagają się z przesuszoną skórą i u obu stosujemy raz w tygodniu kąpiel z dodatkiem właśnie takiej emulsji. Płyn sprawia, że kolor wody zmienia się na mleczny i jest ona dosyć tłusta. Różnica w skórze widoczna natychmiastowo. Jest tak nawilżona, że używanie balsamu jest tego, a nawet następnego dnia całkowicie zbędne.

MLECZKO NAWILŻAJĄCE
OILLAN MED+
Cena: 24,00 zł / 200 ml


MOJA OPINIA:
Używamy po każdej kąpieli, czy prysznicu z dodatkiem płynu do mycia. Mleczko Oillan bardzo dobrze nawilża, świetnie się rozprowadza, szybko wchłania i pięknie delikatnie pachnie. Sam zapach utrzymuję się nawet na drugi dzień.

BALSAM INTENSYWNIE NATŁUSZCZAJĄCY
OILLAN BABY
Cena: 21,85 zł / 200 ml


MOJA OPINIA:
Mleczko z serii Baby dla dziewczynek, a balsam z Med+ dla mnie. Akurat ten produkt od Oillan miałam okazję używać po raz pierwszy, ale polubiłam go od pierwszego użycia. Największy plus to jak dla mnie szybkie wchłanianie. Po kąpieli mogę się od razu ubrać, bez obaw, że balsam wytrze się w ubrania.

KREM PIELĘGNACYJNY DO TWARZY I CIAŁA
OILLAN MED+
Cena: 26,55 zł / 75 ml


MOJA OPINIA:
Kremem dzielimy się wszystkie trzy. Przy dziewczynkach stosuję go dosyć często, a i sama też lubię co jakiś czas po niego sięgnąć. Idealny do twarzy, jak i na suche partie na ciele. Przesuszone dłonie, czy łokcie to przy nim już żaden problem. W krótkim czasie niweluje problemy przesuszonej skóry.

KREM NA ODPARZENIA
OILLAN BABY
Cena: 17,95 zł / 40 ml


MOJA OPINIA:
To taki nasz awaryjny produkt, po który na szczęście często nie musimy sięgać. Niestety, kiedy jednak już pojawiają się jakieś pieluszkowe problemy, to sprawdza się idealnie.

UWAGA!
Razem z marką Oillan mamy dla Was konkurs.
Do wygrania będzie zestaw kosmetyków marki Oillan, ufundowany przez Oillan, w których skład wchodzą:
- płyn do mycia i kąpieli Oillan Baby
- mleczko nawilżające Oillan Baby
- krem pielęgnacyjny do twarzy i ciała Oillan Baby
- emulsja Oillan Med+
Wystarczy, że w komentarzu pod tym postem, odpowiesz na poniższe pytanie. Po zakończeniu konkursu, spośród wszystkich zgłoszeń wybiorę jedną osobę, do której trafi nagroda.
Konkurs trwa do 4 lipca 2017 (do północy) , a wyniki ogłoszę tutaj, w ciągu trzech dni od zakończenia.
Powodzenia dla wszystkich :).

KONKURS - WYGRAJ ZESTAW KOSMETYKÓW OD OILLAN
JAK DBASZ O SKÓRĘ SWOJEGO DZIECKA?


REGULAMIN: REGULAMIN KONKURSU OILLAN & ALINADOBRAWA.

Konkurs zakończony! Wygrywa Pani MAGDALENA BANEK.
Serdecznie gratuluję i proszę o kontakt mailowy.

Aktualnie jest też prowadzona akcja promocyjna marki Oillan - "OILLAN KUPUJESZ, PODWÓJNIE ZYSKUJESZ". Szczegóły: TUTAJ.
Warto się z tym zapoznać, bo to spora promocja, a zostały już tylko 3 dni do końca.


O MOIM DRUGIM PORODZIE

Osiem miesięcy temu na świat przyszła Dalia. Mimo panicznego strachu, który towarzyszył mi do samego końca, poród okazał się niesamowicie pozytywnym wydarzeniem. Z Lilką tak naprawdę nie było najgorzej, ale dopiero przy Dalii przekonałam się, że poród można przeżyć tak cudownie i przede wszystkim tak świadomie.
Wspomniany już strach towarzyszył mi praktycznie przez całe 9 miesięcy. Wiedziałam dokładnie, co mnie czeka i jakoś nie uśmiechało mi się ponownie to przeżywać.
Na szczęście wraz z upływającym czasem moje nastawienie zaczęło się powoli zmieniać. Wspomnienie pierwszego porodu starałam się jak najbardziej przełożyć na plus. Mimo wszystko gdzieś z tyłu głowy nadal niesamowicie się bałam.

To była problemowa ciąża. Cztery pobyty w szpitalu, strata jednego bliźniaka, dużo strachu i nerwów. Dotrwanie do 40 tygodnia była ogromną ulgą, ale już w zasadzie od 37 tygodnia z nadzieją wyczekiwałam jakichkolwiek oznak, że to już. Tak samo, jak ponad trzy lata temu poród zaczął się nad ranem, trzy dni po terminie.


Pierwszy mocniejszy skurcz obudził mnie w środku nocy. Chciałam czekać z nadzieją, że lada chwila nadejdzie kolejny, ale zasnęłam, nawet nie wiem kiedy.

Ponowny skurcz obudził mnie już nad ranem. Ciągle będąc w łóżku, po 15 minutach nadszedł kolejny, potem po 12 następny i po 20 minutach jeszcze jeden.
Trochę zwątpiłam w tę nieregularność, bo przecież przy Lili było idealnie co 10 i 12 minut, a tu takie przeskoki. Wstałam i bez większych zmian. Skurcze w odstępie od 8 do nawet 25 minut. Jedynie to, że były tak wyczuwalne, dawało mi do myślenia. Mało przekonana postanowiłam, że jednak pojedziemy do szpitala. Mimo sporej odległości od placówki (35 km) wcale mi się nie spieszyło. Na spokojnie wzięłam kąpiel, umyłam włosy i sprawdziłam torbę. Na tak spokojnym szykowaniu zleciało sporo czasu i wyjechaliśmy z domu dopiero o 13.00. Wcześniej zjadłam coś na szybko i pożegnałam się z Lili, bo wiedziałam, że nawet jeśli nie urodzę to i tak już mnie do domu nie puszczą.
Tak jak w domu cały czas nachodziły mnie skurcze, tak przez całą podróż autem wszystko dosłownie ustało. Przez prawie godzinę nie poczułam ani jednego skurczu. Byłam pewna, że wszystko ucichło i był to fałszywy alarm. Chciałam już nawet zrezygnować, ale stwierdziłam, że skoro i tak jestem 3 dni po terminie, to może warto już zostać w tym szpitalu i być pod stałą opieką.
Wejście do budynku szpitala automatycznie spowodowało powrót skurczy :). Śmiesznie to brzmi, ale dokładnie tak było. Całą drogę cisza, a wystarczyło wejść do szpitala i wszystko wróciło do normy. Mimo tak długo już trwającej akcji skurczowej dalej cały czas były one nieregularne.

Przyjęcie do szpitala poszło błyskawicznie. Początkowo oczywiście trochę wypełniania dokumentów, a zaraz po tym natychmiastowa konsultacja i badanie u lekarza, które potwierdziło, że poród jak najbardziej się zaczął. 10 minut później byliśmy już w naszej sali porodowej. Piękna, nowa sala do porodu rodzinnego. Tak jak za pierwszym razem, zdecydowaliśmy się oczywiście na wspólny poród.

Po położeniu się na porodówce, czyli gdzieś po 15.00, skurcze mimo ciągłej nieregularności, sporo już przybrały na sile. Krótko po podłączeniu do KTG, na moment był problem z tętnem, przez co wezwano lekarza. Zaczęły padać hasła o cesarskim cięciu, co ogromnie mnie przeraziło, ale dzięki temu, że szybko wszystko wróciło do normy i zapis z KTG zaczął się poprawiać, podjęto decyzję, żeby czekać, obserwować i za kilka godzin podjąć decyzję. Lekarz miał wrócić za jakiś czas i zdecydować. Minęły dwie godziny, które dla mnie trwały może z 30 minut. Praktycznie cały ten czas przeleżałam, Michał siedział obok. Często zaglądała do nas położna lub któraś ze studentek, ale ogólnie starano się jak najwięcej zostawiać nas samych. KTG cały czas wychodziło idealnie, więc spokojnie liczyłam, że pozwolą nam rodzić naturalnie.
Lekarz zajęty jednym cięciem, za drugim nie bardzo miał czas, żeby do nas zajrzeć.
Skurcze tak przybrały na sile, że zdecydowałam poprosić o znieczulenie, a że historia lubi się powtarzać, to okazało się, że już za późno, bo poród się rozpoczął. Chyba nikt, w tym ja sama nie spodziewał się, że tak szybko urodzę. Sama osobiście liczyłam, że może coś się ruszy w nocy, a tu nagle położna oznajmia, że nie czekamy na lekarza, tylko zaczynamy.
Przeszedł mnie ogromny strach. Znowu wszystko zaczęło się dziać za szybko. Ledwo pozbierałam się po tym, ze w ogóle jestem na porodówce, a tu już zaczyna się cała akcja. Przyjemny, przyciemniony pokój tylko dla nas, szybko zamienił się w jasną salę pełną sprzętów i położnych gotowych na powitanie naszego dziecka.
Położnej lepszej nie mogłam sobie wymarzyć. Cudownie poprowadziła mnie przez cały poród. Widziała moją panikę i chyba dobrze wiedziała jak postępować i co mówić, żeby choć trochę uspokoić, to co działo się w mojej głowie. Sama pozwoliła mi zdecydować, czy wolę rodzić dłużej bez nacięcia, czy szybciej z nacięciem. Wybrałam pierwszą opcję. Zaufałam jej i to była dobra decyzja. Dokładnie mówiła co mam robić, jak oddychać, jak przeć, a ja dokładnie spełniałam jej polecenia.

Tak właśnie po 4 parciach o 18.50 urodziła się Dalia. Łzy szczęścia płynęły po policzkach, a ja znów poczułam ten cudowny stan.

Poczułam przede wszystkim tę niesamowitą ulgę. Dumę, że zostałam mamą. Szczęście, że poród odbył się bez komplikacji, że trwał tak krótko.
Nawet nie sądziłam, że poród może być tak miłym przeżyciem. Mimo całego tego bólu udało się przeżyć to w taki magiczny sposób.

Przez 2 godziny pozwolono nam nacieszyć się tą piękną chwilą. Mimo ogromnego zmęczenia czułam, jak nachodzą we mnie nowe siły, gotowe do działania.

Po wizycie pediatry Dalijkę zabrano na oddział noworodkowy. Ja miałam czas na zmianę sali i kilka godzin na odpoczynek, zjedzenie kolacji i sen.
W nocy Dalunia wróciła do mnie, a po trzech dniach razem opuściłyśmy oddział.

Pisząc ten wpis, cały czas mam na twarzy uśmiech. Wcześniej w życiu, nawet bym nie pomyślała, że można tak niesamowicie przeżyć poród, że może być on wspomnieniem, do którego chce się wracać.

Każdej przyszłej mamie życzę takich narodzin jej maluszka.


TYDZIEŃ PROMOCJI KARMIENIA PIERSIĄ

Aktualnie trwa, a w zasadzie to już się niestety kończy, tydzień promocji karmienia piersią, który w tym roku dokładnie przypadł na tydzień - 26.05-01.06.2017.

Przy Lili nie udało nam się z karmieniem. Próbowałam, zobaczyłam co i jak, ale skończyło się po miesiącu. Nie chcę rozpamiętywać i się obwiniać, ale z dzisiejszą wiedzą wiem, że kryzys, który mnie wtedy dopadł był do przejścia. Dziś poradziłabym sobie bez problemu, no ale wtedy nie wiedziałam. Nie wiedziałam i po prostu odpuściłam. Nie było nikogo, kto by podpowiedział i pokazał co i jak. Nikt sam nie pomógł, ale i ja tej pomocy nie poszukałam. Przyjęłam wszystko tak, jak się wydarzyło. Trudno, czasu nie cofnę.
Dzięki tamtej porażce sporo się dowiedziałam i przy Dalii sprawy wyglądały już zupełnie inaczej. Przede wszystkim ja z większą wiedzą i determinacją, że chcę karmić, rozpoczęłam całą przygodę z karmieniem.

Trzeba chcieć.
No właśnie, bo po pierwsze to trzeba chcieć. Nic nam nie pomoże, jeśli gdzieś tam nie do końca czujemy, że to karmienie jest dla nas, że tego chcemy. Nie będziemy się wtedy tak starać, czy szukać pomocy, kiedy pojawią się problemy.

Podejście.
Karmienie siedzi w głowie! Nic dodać, nic ująć. Naprawdę.
Gdy urodziła się Lili, ciągle byłam zestresowana. Dosłownie bałam się karmienia. Tego, czy mi wyjdzie, czy zrobię to dobrze. No i wyszło, jak wyszło.
Teraz kiedy urodziła się Dalia, do wszystkiego podeszłam z wielkim spokojem i opanowaniem. Wiedziałam już, że początek będzie trudny i trzeba go po prostu przetrwać, żeby potem było cudownie.

Dzięki temu wszystkiemu mogę teraz korzystać i cieszyć się z tego ile daje nam obu karmienie piersią.
Mam nadzieję, że nasza wspólna przygoda potrwa jeszcze bardzo długo. Dalka uwielbia, co jest najważniejsze i ogromnie mnie cieszy.
Ja nie mogę się wprost nacieszyć, kiedy tak się we mnie wpatruje, trzyma bluzkę małymi rączkami. Przede wszystkim bardzo doceniam to, jak przy piersi szybko potrafi się uspokoić. Po prostu lek na całe zło.


MIĘDZY NAMI KOBIETAMI

Kobiecość - myślałyście, kiedyś nad tym? Co w ogóle oznacza dla nas to słowo? Dla mnie kobiecość, to przede wszystkim bycie mamą. Macierzyństwo to dla mnie najlepsze odzwierciedlenie kobiecości. Poza tym mając na myśli kobiecość, mam przed oczami kobietę zadbaną, pewną siebie no i oczywiście z uśmiechem na twarzy.
Szczęśliwa kobieta to ta, która w pełni akceptuje siebie.

Ale jak to właściwie jest z tą akceptacją nas kobiet, a w szczególności właśnie Polek?
Badania przeprowadzone na zlecenie marki Tymbark pokazują, że aż 73% z nas chciałaby coś zmienić w swoim wyglądzie. Z badań wynika również, że najbardziej niezadowolone ze swojego wyglądu są młode dziewczyny. Co ciekawe, jak się okazuje, im więcej lat nam przybywa, tym bardziej zaczynamy się akceptować. Rzeczywiście coś w tym jest, bo kiedy sama miałam 20 lat, podchodziłam bardzo krytycznie do swojego wyglądu. Teraz akceptuję to, jaka jestem.
Akceptuję siebie.

Jak to właściwie jest z tym ładnym wyglądem?
Piękne jesteśmy przecież wszystkie, tylko nie każda z nas potrafi, czy ma czas, żeby o to piękno się zatroszczyć, a przecież wcale nie potrzeba wiele. Wcale nie chodzi o modne ciuchy, buty, czy piękny makijaż. Zadbane włosy, cara, czy dłonie to przecież nasza wizytówka.

Jak dbać o swój wygląd na co dzień?
Kosmetyki to jedno, ale podstawą jest zdrowa dieta - bogata w warzywa i owoce, które powinny stanowić podstawę wszystkich posiłków.
A co poza domem? Wtedy warto sięgać po soki. Sama podczas spacerów najczęściej piję właśnie soki i to te przecierowe. Połączenie marchwi z owocami to moje ulubione smaki.
Soki marchwiowo-owocowe, które zawierają beta-karoten z marchwi oraz witaminy C i E pozytywnie wpływają na nasze zdrowie, oraz wygląd skóry, włosów i paznokci, czyli właśnie to, co najbardziej odzwierciedla naszą kobiecość.
Warto małymi krokami codziennie dbać o siebie, dostarczając zdrową dawkę witamin.





A Wy lubicie soki przecierowe?

CIĄŻOWY BRZUSZEK TYDZIEŃ PO TYGODNIU

Ciąża to taki cudowny, dla nas kobiet stan. Wiem, że nie wszystkie się ze mną zgodzicie, ale dla mnie osobiście, nie ma chyba rzeczy bardziej niezwykłej, niż właśnie to, jak w naszym ciele powstaje i rozwija się mały człowiek, nasz mały cud.
Mimo wszystkich problemów, z jakimi przyszło mi się zmierzyć, obie moje ciąże wspominam bardzo pozytywnie i w ogóle lubię często myślami wracać właśnie do tego czasu.

Rośniemy, kilogramy przybywają, ale czy któraś z nas się tym przejmuje? To chyba jedyny czas w życiu kobiety, kiedy te wszystkie zmiany tak bardzo nas cieszą. Przecież dobrze wiemy, jaki jest wspaniały cel i finał tego wszystkiego.

Trzy lata temu, kiedy urodziła się Lili, żałowałam nie tylko zakończenia ciąży, ale i tego, jak mało miałam zrobionych zdjęć z tego okresu. Od razu obiecałam sobie, że przy kolejnym maleństwie będzie inaczej. Słowa dotrzymałam.
Na uwiecznienie rosnącego brzuszka tydzień po tygodniu, miałam kilka pomysłów. Ogólnie miało być bardziej profesjonalnie, ale byłam zdana tylko na siebie i dodatkowo bez statywu, więc wyszło właśnie tak i taką oto mam pamiątkę. Cudownie widać jak rosła Dalia w brzuszku, a o to przecież najbardziej mi chodziło :). Jakość w sumie przestała mieć znaczenie.
Zabawę zaczęłam z początkiem drugiego trymestru, bo dopiero wtedy brzuszek zaczął się zmieniać. Sukcesywnie, raz w tygodniu dodawałam kolejne zdjęcie i tak do samego końca.

Bardzo lubię te zdjęcia, wracać do nich co jakiś czas i przeglądać. Mam też nadzieję, że ten wpis będzie fajną i pomocną podpowiedzią dla przyszłych mam, o tym, jak zmienia się brzuszek w ciąży.






Kochane, a Wy robiłyście lub aktualnie robicie zdjęcia z każdego tygodnia Waszej ciąży?

OBJAWY BARDZO WCZESNEJ CIĄŻY

Objawy bardzo wczesnej ciąży. W ogóle istnieją? Ja na swoim przykładzie zapewniam Was, że tak.
Moje ciało, w każdej ciąży, już na kilka dni przed terminem spodziewanej miesiączki, kiedy to jeszcze na zrobienie testu ciążowego było za wcześnie, dawało sygnały, że jednak coś jest inaczej.
Oczywiście najbardziej skuteczny i wiarygodny sposób na sprawdzenie to badanie krwi lub USG, ale na to potrzeba czasu, a jak wiadomo ciężko w takich okolicznościach wytrzymać.
Sprawa jest ułatwiona, kiedy staramy się o dziecko, bo wtedy też bardziej wsłuchujemy się w swój organizm, zwracamy uwagę na więcej szczegółów, które normalnie pewnie by nam umknęły. Poniżej przedstawię Wam objawy, które wystąpiły w moim przypadku i które jednoznacznie oznaczały, że pod moim sercem rozwija się maleństwo.

OBJAWY BARDZO WCZESNEJ CIĄŻY

POWIĘKSZONE I BOLESNE PIERSI
W pierwszej ciąży już na ponad tydzień przed terminem spodziewanej miesiączki zauważyłam spore zmiany w moim biuście. Powiększone piersi przed okresem to czasami całkiem normalny objaw jednak u mnie nigdy nie występował, więc gdzieś z tyłu głowy zaczęłam się zastanawiać, że może się udało. Nie myliłam się :).

WSTRĘT DO KAWY
Ten objaw jest bardzo popularny. Dużo kobiet z niewiadomych przyczyn, nagle odrzuca od używek. Ja tak miałam właśnie z kawą. Moja ulubiona, codziennie przyrządzana w ten sam sposób, jednego dnia była po prostu nie do wypicia. Już nawet sam jej zapach mnie odrzucał.

SENNOŚĆ
W zasadzie to nie tylko senność, ale ogólnie uczucie większego zmęczenia. Z dnia na dzień, nagle zaczęłam mieć mniej energii i sił. Jedyne co pomagało to po prostu położyć się i chociaż z godzinę odpocząć.

ZMIENNY NASTRÓJ
Niby jak najbardziej normalny na kilka dni przed miesiączką, ale w moim przypadku, kiedy już byłam w ciąży, wszystko zdecydowanie bardziej się nasiliło. Złość, śmiech, płacz, dosłownie wszystko naraz, a kilka dni później pozytywny wynik testu.


Kochane, a jak było u Was? Czy wiedziałyście, że się udało, zanim jeszcze zrobiłyście test, czy ciążę potwierdził lekarz?

PIELĘGNACJA SKÓRY W CIĄŻY

Od dłuższego czasu pokazuję tutaj rzeczy, które znalazły się w wyprawce dla naszej dziewczynki. Tym razem coś typowo dla przyszłych mam.
Kosmetyk, który jest zdecydowanie jednym z najważniejszych, jeśli chodzi o pielęgnację w ciągu tych cudownych dziewięciu miesięcy.
W ciąży nasza skóra zasługuje na wyjątkowe traktowanie. W szczególności na tych partiach ciała, gdzie rozciąga się najbardziej. Jest to oczywiście brzuszek, ale w większości też skóra na udach, biodrach i piersiach.

Ja na rosnący brzuszek ponownie musiałam trochę poczekać. W miarę uwidocznił się dopiero około 20 tygodnia i też nie rósł bardzo szybko. Oczywiście powolne rośnięcie ma swój plus, bo skóra nie rozciąga się zbyt szybko.
Do 30 tygodnia w mojej pielęgnacji postawiłam głównie na ulubione mleczko do ciała, używane już od lat. Smarowałam się po prostu częściej, aby skóra była bardziej nawilżona. Pod koniec siódmego miesiąca, kiedy brzuszek stawał się już coraz większy, postanowiłam zadbać o nawilżenie zdecydowanie bardziej. Postawiłam właśnie na kosmetyk w niezawodnej formie olejku.

MUSTELA
OLEJEK PRZECIW ROZSTĘPOM
Cena: 56,00 zł / 105 ml


MOJA OPINIA:
Na początku muszę wspomnieć, że osobiście bardzo lubię kosmetyki w formie olejków. Do włosów, twarzy, czy ciała. Wiadomo nie wszystkie, ale jednak zdecydowana większość bardzo mi odpowiada.
Na olejek Mustela zdecydowałam się po tym, jak świetnie sprawdziły nam się kosmetyki tej marki z serii Bebe, przy pielęgnacji Lili.
Opinia o olejku również będzie na plus. Pisząc najkrócej, to chyba jeszcze nigdy nie miałam tak elastycznej i miękkiej skóry jak teraz. Olejek jest po prostu rewelacyjny. Działanie to oczywiście jego największy atut, ale już samo używanie też należy do przyjemnych. Olejek jest z typu tych "suchych", czyli nie jest, aż tak tłusty i też szybciej się wchłania niż te tradycyjne. Rzeczywiście tak jest, skóra się po nim nie lepi, w miarę szybko wysycha, ale ja mimo to używałam go tylko na noc, w dzień po prostu nie lubię. Kosmetyk pachnie bardzo delikatnie, ale wyczuwalnie co też umila jego nakładanie. Coś, co mnie zaskoczyło to opakowanie z atomizerem, które na szczęście okazało się bardzo wygodne. Możemy użyć odpowiedniej ilości, a olejek nie rozlewa się i nie brudzi butelki.
Osobiście szczerzę mogę polecić olejek każdej przyszłej mamie, ale nie tylko. Myślę, że kosmetyk świetnie sprawdzi się jako pomoc w nawilżeniu, jeśli mamy problem z suchą i napiętą skórą różnych partii ciała, a nawet dłoni.








DELEKTUJĘ SIĘ TYM CZASEM

Ciąża całkowicie mną zawładnęła. Pewnie trochę dziwnie to może brzmieć, ale zdecydowanie brzuszek ostatnio przysłonił mi wszystko, oczywiście w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu.
Pierwsze tygodnie były nerwowe, ale później wszystko nabrało już pięknego i niesamowitego jak dla mnie wymiaru. To jest przecież tak cudowny czas, który niestety mija tak szybko, wręcz błyskawicznie. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę tego wszystkiego ponownie doświadczyć.

Wydaje się, że to właśnie ta pierwsza ciąża powinna być tą najbardziej wyjątkową i w sumie to na swój sposób jest, ale każda kolejna ma jednak w sobie coś znacznie więcej.
Dziewięć miesięcy z Lilką to było dla mnie jedno wielkie odliczanie. Tydzień za tygodniem czekałam na upragniony koniec. Miałam wrażenie, że te czterdzieści tygodni trwa wprost wieczność. Tak bardzo chciałam mieć już upragnione dziecko przy sobie, że kompletnie zapomniałam, by po prostu cieszyć się tym magicznym dla kobiety stanem.

Ta ciąża jest już przede wszystkim zdecydowanie bardziej świadoma.
Po pierwsze już wiem, co mnie czeka. Żadne zmiany, czy dolegliwości nie wywołują u mnie paniki i wątpliwości, tylko uśmiech, że tak już było, że dobrze znam to uczucie i wiem, z czym jest związane.
Po drugie wiem, że mimo oczekiwania dziewięciu miesięcy, ciąża jednak mimo wszystko, mija błyskawicznie i teraz cieszę się dosłownie każdym dniem. Uwieczniam na wielu zdjęciach rosnący brzuszek. Po prostu delektuję się tym stanem, bo wiem, że lada moment będę już tulić maleństwo, a powiększający się brzuszek będzie już tylko miłym wspomnieniem.
Ciąża to wyjątkowy moment. W ciele kobiety przez krótki czas rozgrywa się prawdziwy cud i warto mieć tego świadomość. Nie przebierać nerwowo nogami z myślą, kiedy koniec, a cieszyć się i korzystać z tak cudownego dla nas czasu.


PROJEKT WYPRAWKA - PODUSZKA CEBUSZKA

Dziś w projekcie o mojej wyprawce, pierwszy raz coś dla mnie i dziecka. Poduszka Cebuszka, czyli gadżet, z którego najpierw będę korzystać ja, a kiedy urodzi się nasza druga dziewczynka, posłuży już nam obu.

Poduszek z przeznaczeniem dla kobiet w ciąży i takich, które mają pomóc dobrać odpowiednią pozycję podczas późniejszego karmienia, jest tak naprawdę pełno. Sama w pierwszej ciąży też się na jedną z nich zdecydowałam. Teraz podobnie wiedziałam, że muszę mieć coś, co pomoże najpierw wygodnie ułożyć mi się z rosnącym brzuszkiem, a później będzie przydatne i pomocne przy karmieniu.
Aktualnie postawiłam na poduszkę innego producenta niż ostatnio, wybór padł na Cebuszkę marki Ceba Baby.

CEBUSZKA - CEBA BABY
PODUSZKA DLA KOBIET W CIĄŻY
Cena: 110,00 zł



MOJA OPINIA:
Największe plusy Cebuszki to przede wszystkim mała waga, co przy sporych rozmiarach poduchy było dla mnie dużym zaskoczeniem. Mając już tego typu poduszkę, spodziewałam się, że i ta będzie dosyć ciężka, a tu proszę, okazała się bardzo lekka. Ogromnie mnie to zaskoczyło, bo właśnie w pierwszej ciąży z powodów wagi poduszki, musiałam pod koniec z niej zrezygnować dlatego, że najzwyczajniej zaczęła mi podczas spania ciążyć, zamiast przynosić ulgę. Tym razem mam fajną lekką poduszkę, której drugim dużym atutem jest zupełnie inny wkład, czyli drobniutkie kuleczki (mikroperła styropianowa), które przesypują się pod wpływem zmiany ułożenia ciała i idealnie układają się do pozycji, w jakiej z niej korzystamy. Powiem Wam, że sprawdza się to rewelacyjnie. Poduszka naprawdę fajnie się układa pod ciężarem ciała, możemy ją sobie dokładnie dopasować. Mimo sporych rozmiarów poduszkę łatwo jest sobie ułożyć. Po złożeniu nie zajmuje też wiele miejsca.
Poduszka Cebuszka jest dostępna w dwóch rozmiarach. Ja zdecydowałam się na ten większy, taki bardziej praktyczny i domowy. Za to Cebuszka mini na pewno świetnie sprawdzi się, kiedy często podróżujecie. Cebuszka posiada zdejmowany pokrowiec, który można normalnie wyprać w pralce.
Więcej o samej Cebuszce, jak i innych produktach możecie zobaczyć: TUTAJ, a także na Facebooku: TUTAJ.











OLEJOWANIE WŁOSÓW

Pierwszy raz z tematem olejowania włosów spotkałam się już dawno temu, na jednym z kobiecych portali. Od razu pomyślałam, że to jakiś dziwny pomysł, żeby nakładać sobie na włosy oleje. Tłuste, lepiące i niby jak to potem zmyć. Temat praktycznie od razu ucichł.
Jakiś czas później olejowanie stało się już tak popularne, że jego temat wyskakiwał, na co drugim blogu kosmetycznym. Wszędzie tego typu metoda pielęgnacji była zachwalana, podziwiana i polecana.
Zaczęłam na nowo się zastanawiać, interesować, czytać i szukać. Okazało się, że olejowanie to wcale nie nowy wynalazek, bo tej metody dbania o włosy, kobiety używały już nawet w starożytności.
Wszędzie wkoło samo zachwalanie, więc w końcu i ja się przekonałam i postanowiłam spróbować. Oczywiście jak to bywa, już po pierwszym razie byłam zadowolona i żałowałam tylko, że tak późno się zdecydowałam. Włosy były cudowne w dotyku, oleje wcale ich nie przetłuszczają, a i myje się je bez większego problemu.

Co w ogóle daje nam ten zabieg?
Regularne olejowanie przede wszystkim zapewni nam nawilżenie, odżywienie i wzmocnienie włosów, powinno też sprawić, że włosy będą bardziej miękkie w dotyku i błyszczące.
Ja na swoim przykładzie mogę potwierdzić, że rzeczywiście moje włosy stały się nawilżone i wyglądają po prostu o wiele zdrowiej. Już po kilku miesiącach pożegnałam się z tak zwanym "sianem" co po częstym farbowaniu było niestety wtedy moją największą zmorą.

Jakie oleje wybrać?
Na jakie tylko macie ochotę. Mogą być typowo kosmetyczne, jak i te spożywcze z naszej kuchni. Trzeba próbować, testować i szukać swoich ulubionych. W moim przypadku, po kilku latach przygody z olejowaniem, przetestowałam bardzo wiele produktów i dziś moje ulubione to olejki z Alterry (dostępne w Rossmannie), olej arganowy i najnowszy ulubieniec, czyli olej kokosowy.

OLEJOWANIE
Mamy dwie opcje - nałożyć olej na suche lub mokre włosy. Ja od początku przez długi czas nakładałam na suche i pasowało mi to, aż do momentu, kiedy nie spróbowałam nałożyć na wilgotne i okazało się, że jednak tak bardziej mi odpowiada. Włosy zwilżam mgiełką w sprayu, mają być lekko mokre/wilgotne, a nie ociekać wodą.
Olejować warto oczywiście regularnie, ale trzeba uważać, żeby nie przesadzić. U mnie sprawdza się częstotliwość co 2-3 mycie, a włosy myję co 3 dni. Oleje nakładam na około 2-3 godziny przed myciem, ale ten czas też oczywiście zależy od własnych upodobań, choć wiadomo, że im dłużej, tym lepiej. Na moją długość, czyli włosy długie, zużywam jednorazowo około 2 łyżki oleju, nakładając od wysokości uszu, aż po końcówki. Naolejowane włosy zwijam w wysokiego koka i zostawiam.






ZMYWANIE
Do zmywania olejków najczęściej polecane są delikatne szampony i ja też się pod tym podpisuję. Na początku właśnie takich używałam, potem na jakiś czas przeszłam na zwykłe, a teraz znowu powróciłam do delikatniejszych i jednak ta opcja jest lepsza. Używam Johnson's Baby, bo i tak kupuje je dla Lili, więc po prostu jej podbieram :).



Mam nadzieję, że te z Was, które jeszcze nie znały tej metody pielęgnacji włosów, po moim wpisie szybko się przekonają.
Naprawdę warto się zdecydować, bo niedużym, nakładem możemy mieć zdrowe i piękne włosy. Oczywiście muszę dodać na koniec, że efekty olejowania nie są niestety szybko widoczne. Po kilku razach jedyne co można zauważyć to miękkość włosów, ale na poprawę ich kondycji potrzeba zdecydowanie więcej czasu. To metoda dla dziewczyn cierpliwych i systematycznych, bo nakładanie sporadyczne, tylko raz na jakiś czas też efektu nie przyniesie. Tak więc podstawa to cierpliwość i systematyczne stosowanie. Warto jednak pamiętać, że to przecież naturalny sposób pielęgnacji :).
A do tych z Was, które znają tę metodę mam jeszcze pytanie. Jakie olejki się u Was najbardziej sprawdzają?