MOJA AKTUALNA PIELĘGNACJA WŁOSÓW - LUTY 2015

Jakiś czas temu wrzuciłam na mój Instagram (TUTAJ) zdjęcie, pokazujące etapy wzrostu moich włosów. Zdjęcie zostało bardzo pozytywnie odebrane, za co bardzo Wam dziękuję. Do wymarzonych włosów jeszcze długa droga przede mną, ale najważniejsze, że idę w dobrym kierunku.
To właśnie Wasz odzew, jak i zadane mi pytania sprawiły, że powstał ten wpis i  będzie jeszcze kilka kolejnych w tym temacie.


Nie jestem fryzjerką ani kosmetyczką, a o włosach i kosmetykach po prostu lubię poczytać i pogadać. Interesują mnie takie tematy, lubię testować różnego rodzaju produkty, czy zabiegi. Dużo informacji i porad znajduję też na blogach kosmetycznych, które uwielbiam przeglądać. Moim ulubionym jest: ANWEN.

Moje włosy od zawsze są w dobrej kondycji, choć oberwały już nieraz. Najpierw katowałam je czarną farbą, której po 3 latach pozbyłam się poprzez zabieg dekoloryzacji. Dałam im spokój z kolorem na 5 lat. Oczywiście przez cały ten czas, po każdym myciu w ruch szła suszarka i prostownica. Pół roku temu naszło mnie na blond. Najpierw wizyta u fryzjera, który niestety nie zrozumiał, jaki efekt chce uzyskać i potem samodzielne rozjaśnianie włosów w domu. Byłam pewna, że teraz włosy już mi się zbuntują, ale na szczęście nie. Sama jestem w szoku, że są tak wytrwałe i wytrzymałe.
Jedyny minus i mój ciągły powód do narzekań, to ich strasznie powolne rośnięcie. Z krótkich do łopatek urosły bardzo szybko, a potem spowolnienie i mozolna walka o każdy centymetr. Nawet regularne podcinanie nie pomogło. Dopiero teraz coś się zmieniło i włosy minimalnie urosły.
Jak już wspomniałam, włosy zawsze miałam w dobrej kondycji, ale gdzieś od 2 lat pielęgnuję je ze szczególną dbałością i widzę, że odwdzięczają mi się dobrą kondycją. Mają więcej blasku, są bardziej miękkie i mają o wiele bardziej zdrowszy wygląd niż jeszcze kilka lat temu.

MOJA AKTUALNA PIELĘGNACJA WŁOSÓW - LUTY 2015


Już nawet nie pamiętam od jak dawna, zawsze mam w łazience 2 szampony. Używam ich naprzemienniePo pierwsze nie chce przyzwyczaić włosów do jednego i tego samego, a po drugie zawsze szybko nudził mi się zapach, tak po prostu :). Od kiedy jestem blondynką, jednym z dwóch szamponów, jest produkt marki Joanna przeznaczony do tego koloru. Ma on zapobiegać żółtemu odcieniowi, który pojawia się po jakimś czasie i rzeczywiście spełnia swoje zadanie. Możliwe, że delikatnie rozjaśnia też włosy, bo często słyszę pytania, czy może poprawiałam jeszcze kolor, bo włosy wydają się jaśniejsze.
Drugi szampon jest mi już całkowicie obojętny, kupuję je losowo.
Szamponu staram się nakładać jak najmniej i tylko u nasady. Pozostałą długość włosów myje pianą, która spływa z góry. Włosy myję co 2-3 dni.

MASKA / ODŻYWKA



odżywkami i maskami mam podobnie jak z szamponami. Nie trzymam się jednego rodzaju i nie kupuję drugi raz tej samej. Maskę z Kallosa szczerzę mogę Wam polecić. Pięknie pachnie, a cena niecałych 10 zł, za litrowe opakowanie tylko zachęca do zakupu. Myślę, że kiedy mi się skończy to wybiorę coś innego z tej samej firmy. Maskę stosuję raz w tygodniu, trzymam ją na mokrych włosach, pod ręcznikiem, minimum godzinę.
Na pozostałe mycia używam odżywki, którą spłukuję po chwili.

MGIEŁKI / ODŻYWKA (SPRAY) / OLEJEK



Odżywki w sprayu używam po każdym myciu. Dzięki niej włosy rozczesują się bez problemu.
Dove niebieską uwielbiam, nieraz próbowałam innych, ale potem zawsze wracałam właśnie do tej. Jest bardzo wydajna i wygodna w użyciu. Pięknie pachnie i zapach długo utrzymuje się na włosach. Stosuje ją na całej długości, na mokre tylko osuszone ręcznikiem włosy.
Eliksir ziołowy z Grenn Pharmacy mam od niedawna i raz na jakiś czas spryskuję nim włosy u nasady. O jego działaniu na razie więcej nie mogę napisać, jednak od razu polubiłam go za piękny i świeży zapach.
Mgiełka firmy Marion jest u mnie obowiązkowa, zawsze przed użyciem prostownicy. Nie jest zła, ale mgiełki ochronne też zawsze kupuje inne.
Olejek arganowy u mnie działa na zasadzie jedwabiu. Używam go tylko na końcówki, na mokrych jeszcze włosach. Ślicznie pachnie, a wydajność ma ogromną. Mam wrażenie, że chyba nigdy się nie skończy.

KOLORYZACJA


Blond na moich włosach otrzymałam za pomocą rozjaśniacza. Nie mam na głowie jednolitego koloru, tylko przejście od koloru ciemnego do jasnego (od nasady po końce). Można powiedzieć, że to takie delikatne ombre na całej długości. Na zdjęciach niestety tak dobrze tego nie widać. Właśnie dlatego, aby utrzymać taki efekt nie farbuję odrostów ponownie farbą rozjaśniającą, tylko używam sprayu rozjaśniającego. Taki spray bardziej pozwala mi dobrać odcień, ponieważ rozjaśnia włosy delikatnie i stopniowo.

Na koniec jeszcze kilka zasad, których zawsze się trzymam podczas pielęgnacji włosów:
pod koniec mycia, włosy płuczę w zimnej wodzie - taki trik powoduje zamknięcie się łusek włosa i dzięki temu włosy mają większy blask
włosy rozczesuję zaczynając od końcówek - dzięki temu nie plątają się mocniej i nie są wyrwane
- nie rozczesuję mokrych włosów - zanim zacznę czesać włosy, podsuszam je lekko suszarką, ponieważ mokre są bardziej podatne na łamanie
- włosy suszę zimnym powietrzem suszarki - mimo, że trwa to dłużej, to jest to zdecydowanie lepsza opcja dla włosów

Dbanie o włosy wcale nie jest trudne. Jedyne czego trzeba się trzymać i co tak naprawdę jest podstawą to systematyczność. O włosy trzeba dbać cały czas i to, że poświęcimy im więcej czasu przez miesiąc, czy dwa, nic nam nie da.
Oprócz odpowiednio dobranych pod siebie kosmetyków, ważne są też różnego rodzaju zabiegi. Ja domowymi sposobami funduję swoim włosom olejowanie i laminowanie. Dajcie znać w komentarzu, czy chcielibyście więcej poczytać na ten temat.

OCHRONA PRZECIWSŁONECZNA DLA MAMY I DZIECKA

Lato w pełni. Upały doskwierają, więc post idealny. Dziś chce się z Wami podzielić, tym jak z Lileczką chronimy się przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych.
Ja słońca nie lubię, albo w zasadzie to ono nie lubi mnie. Bez warstwy kremu z SPF 30+ lub SPF 50+ nawet nie mam co wychodzić, a jeśli się odważę lub po prostu zapomnę o posmarowaniu to wieczorem jak w banku mam zagwarantowaną czerwoną i piekącą skórę, która na końcu (po kilku dniach) mi zejdzie. Taki mój los, karnację mam bardzo jasną, która nie ma szans, by się opalić. Mogłabym leżeć na plaży cały dzień, a i tak się nie opalę. Słońce wpływa źle nie tylko na moją skórę, ale i na samopoczucie. Nie zawsze, ale często po przebywaniu w słońcu źle się czuję (mdłości, zmęczenie). Przez tyle lat już się przywykłam i nawet mi nie zależy, żeby ubrać strój i z przyjemnością wylegiwać się na ciepłym piasku.
Lili na szczęście, w tej kwestii ma geny po tacie :). Słońce jej nie straszne, a nawet wręcz przeciwnie. Lilu uwielbia przebywać w promieniach słonecznych. Ja ją do cienia, a ona ucieka :). Mam nadzieję, że tak jej zostanie. Pamiętam, że ja jako dziecko też mogłam bez problemu przebywać na słońcu. Moje problemy zaczęły się jak miałam może z 10-12 lat.

Przedstawiam Wam nasze kosmetyki.



Na początek moje, te które aktualnie posiadam.


BIODERMA
PHOTODERM MAX - FLUID OCHRONNY - SPF 50+
Cena: 54,00 zł / 40 ml



MOJA OPINIA:
To moje pierwsze opakowane tego kremu i już wiem, że nie prędko go zamienie. Ma konsystencje jak najzwyklejszy krem nawilżający i właśnie to jest w nim najlepsze. Wszystkie kremy z tak wysokim filtrem, jakie dotychczas miałam były gęste. Tak gęstę, że ciężko było je rozsmarować. Do tego oczywiście się bieliły, a na koniec cała twarz się tak świeciła, że bez pudru ani rusz. Niby nic, ale kiedy na dworze jest ponad 30 stopni, to taka dodatkowa warstwa na skórze to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę. Z tym kremem problem się rozwiązał. Rozsmarowuje się w mig, szybko wchłania, nie bieli i skóra się po nim nie świeci. Chroni przed słońcem bez zarzutu. Cienka warstwa wystarczy, nawet przy najmocniejszych upałach. Ja wybrałam wersję klasyczną, czyli krem, ale jest też dostępny w formie podkładu. Dla mnie ideał, polecam go ogromnie :).

LA ROCHE POSAY
ANTHELIOS XL - FLUID OCHRONNY - SPF 50+
Cena: 58,00 zł / 50 ml



MOJA OPINIA:
Ten krem mam już na wykończeniu i przez powyższego ulubieńca za nic nie mogę go zużyć do końca :). Był moim faworytem, rok temu, ale w tym przegrał z Biodermą. Chroni dobrze, nigdy nie miałam z nim problemów w tej kwestii. Jednak konsystencja jest nie dla mnie. Gęsty niemożliwie, przez co rozprowadza się koszmarnie i bieli, nie jakoś tragicznie, ale jednak. Również dostępny w wersji standardowego kremu jak i podkładu. Podkład miałam, ale już dość dawno temu, więc szczerze to nawet nie pamiętam jak się spisywał, ale chyba średnio skoro go nie zapamiętałam :).

SORAYA
BALSAM DO OPALANIA - SPF 30+
Cena: 16,00 zł / 200 ml



MOJA OPINIA:
Tego balsamu używam do ciała. Nie jest zły, ale nie zrobił na mnie, aż takiego wrażenia, żeby kupić go ponownie. Wolę przetestować coś nowego. Stosuję go do rąk, ramion i jeśli mam krótkie spodenki, to też do nóg. Chroni przed słońcem i ładnie pachnie. Ja od balsamu więcej nie oczekuję.

Jeśli chodzi o ochronę Liliczki to nie miałam pojęcia co kupić. Wybór był całkowicie przypadkowy.


PHARMACERIS
KREM OCHRONNY - SPF 30+
Cena: 29,00 zł / 125 ml



MOJA OPINIA:
Z punktu widzenia mamy, mogę napisać, że jestem z niego zadowolona, ale w przyszłym roku pewnie z ciekawości kupię coś innego. Troszkę ciężko się rozsmarowuję, co przy małym dziecku jest nieco uciążliwe, ale już przywykłam :). Na plus jest jego wydajność. Najważniejsze, że chroni i to dobrze. Lili często przebywa na słońcu i skóra ani razu nie była czerwona, czy podrażniona.

OILATUM BABY
KREM PIELĘGNACYJNY
Cena: 20,00 zł / 50 g



MOJA OPINIA:
Krem Oilatum, to najlepszy kosmetyk jaki mogę polecić do pielęgnacji dziecka. Jest z nami od samego początku. Pisałam już o nim na blogu dwa razy (do zobaczenia: TUTAJ i TUTAJ). Kiedy nie jest upalnie, to smaruje Lili właśnie nim. Sprawdza się rewelacyjnie.

Tak wygląda kwestia ochrony przed słońcem u mamy i córki. Macie jakiś swoich ulubieńców? Coś do polecenia?

JAK PORADZIŁAM SOBIE Z WYPADANIEM WŁOSÓW I MOJA AKTUALNA PIELĘGNACJA

Na początku października, pisałam o wypadaniu moich włosów (dla przypomnienia: TUTAJ.) Było naprawdę kiepsko, włosy były dosłownie wszędzie. Co ranek zbierałam je z poduszki, w ciągu dnia, wyciągałam je z Lili rączek, jednak najgorzej było przy każdym myciu, wychodziły całymi garściami. Mój kłopot trwał 3 miesiące. Niby długo, ale z tego, co czytałam na forach internetowych, jak i komentarze niektórych z Was, pod wyżej wymienionym postem wiem, że to wcale nie tak długo.
końcu jakieś 3 tygodnie temu przestały. Tak po prostu, z dnia na dzień, od razu poczułam przeogromną ulgę. Głównie dlatego, że wytrwałam i nie obcięłam ich, a muszę przyznać, że bliska byłam temu dwa razy. Jednak zabrakło mi odwagi (na szczęście).
dzisiejszym poście pokażę i opiszę Wam dwa produkty, które mi pomogły, a także podzielę się z Wami, moją aktualną pielęgnacją włosów. Będę ogromnie zadowolona, jeśli ten post pomoże choć jednej z Was.

FARMONA - RADICAL
KURACJA PRZECIW WYPADANIU WŁOSÓW
Cena: 36,00 zł / 15 ampułek





OPIS PRODUCENTA:
Preparat nowej generacji, przeznaczony do włosów wypadających i zniszczonych, wymagających bardzo intensywnej regeneracji i głębokiego odżywienia.
Do stosowania na skórę głowy.

MOJA OPINIA:
Dla mnie to rewelacyjny produkt. Codziennie wieczorem, przez 15 dni wcierałam w skórę głowy jedną ampułkę. 3 tygodnie po skończonej kuracji, włosy przestały wypadać. Wątpię, żeby był to przypadek. Płyn bardzo ładnie pachnie (delikatnie i ziołowo). Nakładanie zajmuję chwilę, jednak jest tak tylko wtedy, gdy przelejemy płyn do strzykawki (bez igły) i za jej pomocą nałożymy na skórę głowy. Właśnie ampułka jest jedyną wadą, całkowicie nieprzemyślana. Mimo iż produkt jest nakładany codziennie na skórę głowy, to włosy nie przetłuszczają się. Od pewnego czasu, zauważyłam też na głowie ogrom "baby hair". Wydaję mi się, że to też zasługa właśnie tej kuracji.

Właśnie ten produkt uważam jako najważniejszy w mojej walce z wypadaniem włosów. Szczerze polecam go każdej z Was, która boryka się z takim problemem, ale nie tylko. Jestem pewna, że ampułki idealnie sprawdzą się nawet przy zdrowych włosach, po prostu jako wzmocnienie. Tym bardziej teraz w okresie zimowym. Ja na pewno jeszcze do nich wrócę i to nie raz.

MARION
14-DNIOWA TERAPIA WZMACNIAJĄCA
Cena: 10,00 zł / 5 ampułek




OPIS PRODUCENTA:
Wzmacnia włosy wraz z cebulkami włosowymi oraz zapobiega nadmiernemu wypadaniu i stymuluje ich wzrost i dotlenienie.
Do stosowania na włosy, bez spłukiwania.

MOJA OPINIA:
Również bardzo dobry produkt. Nawet nie wiem ile dokładnie zużyłam opakowań. Używałam jednej ampułki po każdym myciu, przez cały ten czas kiedy tak mocno wypadały. Czy działa? Trudno mi powiedzieć, bo zbyt wiele rzeczy stosowałam na raz. Na pewno jednak nie zaszkodzi, a pachnie tak cudownie, że dla mnie ich używanie było przyjemnością. Włosy świetnie się rozczesują. Odżywka wydaje się być tłusta, ale również nie przetłuszcza włosów.

MOJA AKTUALNA PIELĘGNACJA WŁOSÓW - STYCZEŃ 2014


Wszystkich tych produktów używałam w tym samym czasie co opisanych powyżej. Nie będę Wam ich jakoś szczególnie opisywać, bo pewnie nie jedna z Was, używa tych samych. Przedstawię Wam tylko jak je stosuję. Jeśli jednak będzie ktoś zainteresowany, szczegółowo konkretnym produktem to piszcie w komentarzu.
Włosy myję co 2-3 dni. Zawsze po umyciu suszę, a na koniec delikatnie wygładzam prostownicą, żeby się nie puszyły. Od ponad 4 lat nie farbuję włosów.

1 / 2 / 3
SZAMPONY
Stosuję, aż trzy szampony (nie na raz). Co mycie używam innego. Nie chcę, żeby włosy przyzwyczaiły się do jednego produktu, bo wiele razy czytałam, że to nie dobrze później na nie wpływa. Nie mam pojęcia ile w tym prawdy, ale trzymam się tego i widzę, że włosom nic nie jest, a ja dodatkowo lubię często zmieniać kosmetyki. Minimum dwóch szamponów, używam już od dawna i teraz ciężko byłoby mi zostać przy jednym.

4
ODŻYWKA
Tu już używam tylko jednej. Oczywiście za każdym razem, gdy się skończy to kupuję inną. Stosuję tylko te, które należy spłukać i używam ich po każdym myciu.

5
MASKA
Maskę zawsze wybieram, do włosów zniszczonych, ponieważ ma silniejsze działanie i w sumie chyba tylko tym kieruję się przy zakupie. Raz w tygodniu, używam jej zamiast odżywki. Trzymam na wilgotnych włosach pod ręcznikiem jakieś 30 minut i potem spłukuję.

6 / 7
ODŻYWKI W SPRAYU (MGIEŁKI)
Obu używam na zmianę i bardziej odpowiada mi ta z Dove, ale tą drugą też chce wykończyć. Włosy po nich pięknie pachną i łatwo się rozczesują. Mimo że nie są do spłukiwania, to w żaden sposób nie obciążają włosów.

8
OLEJEK
Olejowanie stosuję już od dawna. Zawsze używałam olejków z Alterry, ale przy wypadaniu zaczęłam szukać czegoś bardziej mocniejszego i trafiłam na ten. Używam go maksymalnie raz na półtora miesiąca. Nie czuję potrzeby, by robić to częściej i chyba nawet moje włosy, nie potrzebują częściej takich zabiegów.

9
ODŻYWKA Z OLEJKIEM
Ten olejek używam tak samo, jak jedwabiu do włosów. Produkt nakładam przed suszeniem włosów, na końcówki.

10
WCIERKA
To jedyny produkt, którego nie zmieniłam od roku. Uwielbiam ją. To był jeden z kosmetyków, które testowałam na porost włosów, wtedy kiedy moje, nie wiedzieć czemu zatrzymały się. Właśnie ta wcierka, choć troszkę mi pomogła i dlatego jestem jej tak wierna. Na początku stosowania zrobiłam sobie 3 trzytygodniowe kuracje z 4 dniowymi odstępami pomiędzy. Potem, aż do dziś używam jej zawsze po myciu w ten sam sposób co kurację Radical, czyli za pomocą strzykawki i tylko na skórę głowy. Kiedy stosowałam Radical, wcierki Jantar nie używałam.

11
SZCZOTKA
Moja uwielbiona, ponad wszystko Tangle Teezer. Jedyna moja szczotka. Chyba już każda z Was o niej słyszała. Ja jestem z niej w 100% zadowolona i potwierdzam, że przy czesaniu wychodzi mniej włosów.

Tak o to, wielu lub nie wielu kosmetyków potrzebują moje włosy. Wiem, że wszystkie te produkty naraz to jedna wielka bomba SLS, ale ja na ten składnik nie zwracam najmniejszej uwagi. Nigdy mi nie szkodził i na kondycję oraz wygląd włosów nie narzekam. Zresztą raz skusiłam się na naturalny szampon i po jednym umyciu zrezygnowałam, bo włosy zrobiły się strasznie suche. Podejrzewam, że są po prostu przyzwyczajone do silikonów. Jednym SLS szkodzi, a innym wręcz przeciwnie.


Nie jestem kosmetyczką ani tym bardziej fryzjerką, a całą moją wiedzę na temat włosów posiadam głównie z czytania blogów włosomaniaczek.
Może są jakieś świeżo upieczone mamy, które zaczęły teraz silniej tracić włosy? Chętnie też poczytam, czy macie jakieś super sprawdzone cudeńka do włosów.