MOJA ZESZŁOROCZNA SESJA Z BRZUSZKIEM

Pamiętam ten dzień tak dokładnie. To była już druga połowa września, więc do ostatniej chwili stresowałam się, czy pogoda nam dopisze. Na szczęście jak na zamówienie świeciło słońce i było cieplutko.

Miało być dziewczęco i naturalnie. Żadnych mocnych makijaży, czy wymyślnych fryzur na głowie. Umalowałam się po prostu jak zwykle. Włosy rozpuściłam i dodałam na szybko kupiony, kwiatowy wianek. Sukienka pożyczona i do dzieła.
W mojej głowie miał być las, ale autorka zdjęć zaproponowała inne miejsce. Miejsce bardzo mi znane i piękne, więc nie wahałam się ani chwili. Dobrze się stało, bo zdjęcia wyszły bardzo klimatycznie i idealnie oddały naturalny efekt, który tak bardzo chciałam uzyskać.

Decyzja o tej sesji była najlepszą, jaką mogłam podjąć. Cudowna pamiątka i żałuję tylko, że nie pomyślałam o tym podczas ciąży z Lilią.
A Wy Kochane, decydowałyście się na taką sesję, a może akurat jesteście przed?










NASZE KADRY PROSTO Z KRETY

Miała być Bułgaria, potem stanęło na Grecką wyspę Kos, a finalnie wylądowaliśmy na Krecie.
Lot samolotem przebiegł nam średnio, późniejszy autobusem jeszcze gorzej. W końcu udało nam się dotrzeć na miejsce i od następnego dnia cieszyć się wymarzonym wyjazdem.
Miejsce naszego pobytu to miejscowość Koutsounari. Pojechaliśmy na wakacje typowo wypoczynkowe. Bez zwiedzania i do miejsca położonego na uboczu miast. Czytając opinie o naszym hotelu, zapowiadało się, że mimo dużej ilości turystów jest cicho i spokojnie. Rzeczywiście się sprawdziło. Hotel dzięki sporej infrastrukturze sprawia wrażenie, że ludzi jest mniej niż w rzeczywistości.

Typowo greckich kadrów u mnie nie zobaczycie, bo żadnego większego miasta nie odwiedziliśmy. Na jeden dzień tylko, wybraliśmy się na wycieczkę, na pobliską wysepkę Chrisi. To był mój pierwszy rejs statkiem i no nie było najgorzej, ale jednak trochę mnie mdliło. Mimo wszystko widok turkusowej wody i pięknej Krety w oddali robił ogromne wrażenie i o dolegliwościach szybko zapomniałam. Co ciekawe w drodze powrotnej czułam się już całkiem dobrze.
Cały nasz wyjazd trochę obfitował w pecha. Dalia akurat zaczęła ząbkować i jak nigdy wcześniej pojawiła się z tego powodu temperatura. Marudzenia nie było końca, a z rąk nam dosłownie nie schodziła. Lili też raz po raz kaszel, więc ciągle był strach, czy się coś poważnego z tego nie rozwinie.
Ogólnie cieszę się, że się wybraliśmy, choć nie wiem, czy zdecydowałabym się drugi raz. Wakacje z niemowlakiem, to raczej marna opcja na wypoczęcie, no ale wygrzaliśmy się i pięknych zapamiętanych widoków nikt nam nie odbierze.
Ponownie tego typu wakacje jeszcze raz? Jak najbardziej, ale myślę, że idealnie będzie gdzieś tak za 2 lata.
Jeśli wybieraliście się gdzieś dalej z dziećmi, to jak to wspominacie?


























PRZEPIS NA SZYBKIE CIASTO Z KREMEM I OWOCAMI

Dziś zapraszam na przepyszne ciasto. To zdecydowanie najczęściej robione przeze mnie ciacho w sezonie letnim. Robię je tylko, jak jest ciepło, dekorując sezonowymi owocami.
Idealny pomysł na coś słodkiego, dla tych którzy nie lubią spędzać dużo czasu na przygotowaniu.

CIASTO Z KREMEM I MALINAMI NA CIASTECZKOWYM SPODZIE

SKŁADNIKI:
- ciastka markizy - 250 g (1 opakowanie)
- serek mascarpone - 500 g
- śmietana kremówka 30% - 500 ml
- masło - 50 g
- cukier puder - 2-3 łyżki
- maliny
PRZYGOTOWANIE:
Ciastka kruszę na drobno i mieszam z roztopionym i wystudzonym wcześniej masłem. Uzyskaną masę układam na dnie tortownicy, wyłożonej papierem do pieczenia. Schłodzoną śmietankę ubijam na sztywno, pod koniec dodając cukier. Do ubitej śmietany dodaję serek mascarpone i wszystko razem ubijam na sztywną masę. Gotowy krem przekładam do tortownicy. Na górze układam maliny.
Krem świetnie smakuje też z borówkami, truskawkami, czy jagodami :).



NASZ DŁUGI WEEKEND NAD MORZEM

Nasze planowane tegoroczne wakacje, ciągle jeszcze przed nami. W tym roku postawiliśmy na inny kierunek niż nasze polskie morze, jednak jakiś czas temu zaczęłam myśleć, żeby jednak nasz piękny Bałtyk zobaczyć.

Początkowo miał to być jednodniowy wypad. Wyjechać z samego rana, pospacerować, zjeść obiad posiedzieć na plaży i po kolacji wrócić. Jednak przed samym długim weekendem stwierdziliśmy, że pojedziemy na dłużej, właśnie na weekend.

Padło na Międzyzdroje. Wyjechaliśmy w niedzielę, spakowani na trzy dni. Nocleg na dwie noce znaleźliśmy już na miejscu. Mimo długiego weekendu nie szukaliśmy nawet jakoś bardzo długo. Tak samo podróż w obie strony minęła nam dosyć szybko i sprawnie. Międzyzdroje przywitały nas kiepską pogodą z deszczem i wiatrem. Na szczęście po pierwszym spacerze zaczęło się rozpogadzać i przepiękna pogoda towarzyszyła nam już do samego końca.
Było plażowanie, dużo plażowania. Lilka odważnie wchodziła z tatą do wody, ale oczywiście i tak głównym zajęciem była zabawa w mokrym piachu. Kopanie dziury i budowanie zamków ozdabianych kamieniami i muszlami. Dalkę za to ciężko było odgonić od wody, ale zmęczona padała i smacznie spała pod gołym niebem. Tradycyjnie była też smażona ryba, lody, gofry. Wszystko to, co nad morzem jest wprost obowiązkowe. Dwa pierwsze dni minęły nam błyskawicznie. Wakacje z dwójką dzieci to już nie łatwizna i padaliśmy wieczorem jak muchy :).
Na trzeci dzień wybraliśmy się jeszcze do pobliskiego Świnoujścia. Najpierw jeszcze przed promem zatrzymaliśmy, żeby zobaczyć latarnię i ja mimo wejścia na samą górę zrezygnowałam z podziwiania widoków. Spora wysokość zrobiła swoje i na miękkich nogach szybko zeszłam z miejsca widokowego. Po przeprawie promowej do centrum obeszliśmy spacerem promenadę, zjedliśmy obiad i do późnego popołudnia zostaliśmy na plaży.

Cieszę się, że mimo długiego weekendu zdecydowaliśmy się pojechać. Droga w obie strony poszła nam szybko. W drodze powrotnej Dalia zaczęła już szybko grymasić i płakać, ale czasowo naprawdę było dobrze. Żadnych długich korków i w obie strony tylko po jednym postoju. Przeprawa promowa do Świnoujścia podobnie, tylko z powrotu z centrum chwilę staliśmy w korku, ale dosłownie kilka minut.

Same Międzyzdroje (Świnoujścia nie daliśmy rady zwiedzić) bardzo na plus i jeśli będzie okazja, to wybierzemy się tam ponownie.