OPOWIEŚĆ O MOIM KARMIENIU

Moja mleczna przygoda trwa nieustannie od ponad trzech miesięcy. Niektórzy z Was mogą pomyśleć, że to przecież tyle, co nic i skąd w ogóle tak wczesna radość, ale dla mnie to już ogromny sukces i wielki powód do dumy. Tym bardziej, że po raz drugi miałam kiepski start.
Nasze początki nie były łatwe. Pierwsze nieudane przystawienie, pierwszy nawał, nad którym ciężko było mi zapanować, ból i karmienie przez łzy. Karmiłam, cały czas mając w głowie, że to tylko teraz, że tylko ten początek jest taki ciężki. Wiedziałam, że trzeba zacisnąć zęby i przetrwać, bo potem będzie już tylko lepiej. Nie myliłam się, jest cudownie :).

Co najbardziej mi pomogło?
Otóż to, że nie wyszło mi z Lilką. Niestety, ale przy karmieniu Lili popełniłam pełno błędów, które spowodowały, że nasza przygoda skończyła się po miesiącu. Na samej piersi Lilka była ledwie dwa tygodnie. Skończyło się, bo nie miałam wiedzy i zbyt mało silnej woli, żeby zawalczyć. Nie katuję się z tego powodu, bo moje starsze dziecko świetnie wyrosło na mleku modyfikowanym, ale obiecałam sobie, że przy kolejnym maluszku będzie już inaczej.
Trzy lata temu popełniłam błąd już na samym początku. Jeszcze będąc w pierwszej ciąży, mówiłam sobie, że na nic się nie nastawiam, co ma być, to będzie. To był błąd, bo problemy, które się pojawiły, po prostu przyjęłam, zamiast próbować je pokonać.
Tym razem już od samego początku, kiedy wiedziałam, że po raz drugi zostanę mamą, od razu obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby zawalczyć o karmienie moim mlekiem. Takie właśnie nastawienie pomogło mi już od pierwszego dnia bycia mamą Dalii. Tym razem też nie bałam się pytać i prosić o pomoc. Tutaj też po raz kolejny bardzo chcę podziękować Weronice (BUDUJĄCA MAMA) za poświęcony mi czas i przekazanie ogromniej wiedzy i wielu cennych wskazówek, które bardzo mi pomogły przetrwać i pokonać wszystkie przeszkody.
Mając dzisiejszą wiedzę na temat karmienia piersią, wiem na sto procent, że z Lilką też by się nam udało. Kryzys, który wtedy mnie dopadł, poszłoby pokonać. Dzień, czy dwa i wszystko wróciłoby do normy.

Teraz przy drugiej przygodzie z karmieniem zdecydowanie najgorszy okres dotychczas, miałam zaraz po wyjściu ze szpitala. Wtedy właśnie dostałam nawału, nad którym ciężko było mi zapanować. Zaczęło też mocno boleć ssanie Dalii. Do tego jeszcze ogólne zmęczenie po porodzie i tak namnożył się spory kryzys.
Przy nawale ciężko było sobie poradzić. Dalia piła krótko, a mleko nachodziło szybko w coraz większej ilości. Co chwilę lądowałam pod prysznicem, żeby w miarę naturalnie sobie z tym poradzić. Po dwóch dniach mozolnego odciągania i w miarę częstego przystawiania Dalci, w końcu pomogło. Nadeszła pierwsza niesamowita ulga. Wiedziałam i na szczęście nie myliłam się, że teraz będzie już tylko z górki.
Zdarzały się jeszcze gorsze dni, czy momenty, ale potrafiłam sobie już z nimi sama radzić. To jest chyba mój największy sukces! Wiedza, której tak bardzo mi zabrakło przy Lilce.

Karmienie piersią to cudowna sprawa, teraz to wiem. Uwielbiam tę bliskość, dotyk, te malutkie rączki trzymające się mojej bluzki, te oczka, które tak się we mnie wpatrują. Naprawdę warto było przejść przez ten ciężki początek, żeby teraz mieć taką nagrodę.
Tak, karmienie Dalii to dla mnie piękna nagroda macierzyństwa.


JEST IDEALNIE

Czas płynie tak szybko, zdecydowanie za szybko. Ostatnio, dni dosłownie przeciekają mi przez palce. Ledwo zacznie się dzień, a po chwili już szykujemy się do snu.
Nie do końca tak lubię. Takiego pędu, braku czasu na wszystko. Powoli oswajam się z nowym trybem życia. Mimo wszystko jednak, na swój sposób, dobrze mi w całym tym nieładzie codzienności. Można by pomyśleć, że jedno wyklucza drugie, no ale tak to właśnie aktualnie u mnie jest :).

Tak jak pod koniec okresu ciąży narzekałam na nudę, tak teraz chętnie bym się właśnie, tak ponudziła. Drugie dziecko zmienia wiele, przybywa pełno obowiązków. Więcej prania, sprzątania, a doba ciągle ma tylko 24 godziny.
24 godziny, które mija tak szybko. Mimo wszystko jest już u mnie lepiej niż jeszcze z dwa miesiące temu. Powoli przyzwyczajam się i zmieniam na życie z dwójką dzieci. Myślę sama o sobie, że jestem już coraz bardziej zorganizowana.
Przede wszystkim nie wymagam od siebie już tyle, co kiedyś. Jak czuję zmęczenie, to po prostu odpuszczam sprzątanie, czy inne sprawy, które mogą poczekać.
Teraz zdecydowanie bardziej doceniam wolną chwilę, czas tylko dla mnie, kiedy mogę odsapnąć, odpocząć, pomyśleć w ciszy i spokoju.

Bywa stresująco i męcząco, ale za nic bym tego nie zamieniła. Mam Lilię i Dalię i jest idealnie :).
Kładąc się wieczorem do łóżka i czując spokojny oddech Dalii, wiem, że właśnie tak miało być. To zmęczenie wtedy mija i zasypiam z pozytywną energią, by następnego dnia działać od nowa jako zadowolona i spełniona podwójna mama.


2016

To już 8 dni jak mamy 2017 rok, a ja dopiero pierwszy raz na spokojnie usiadłam przed laptopem, żeby coś dla Was napisać. Tak naprawdę post miał dotyczyć czegoś innego, ale przecież nie ma tu jeszcze żadnego podsumowania minionego roku :).

Rok 2016 był jednym słowem cudowny. Ciąża i narodziny Dalii były pięknym przeżyciem, ale też spowodowały, że te dwanaście miesięcy tak szybko mi uciekły. Lilka za to, mam wrażenie, że bardzo przez ostatni czas wydoroślała. Narodziny siostry i rozpoczęcie przedszkola, to spore zmiany jak dla 3-letniej dziewczynki, ale ze wszystkim świetnie sobie poradziła.
Blogowo też uważam ubiegły rok za udany. Statystyki rosną, co mnie ogromnie cieszy. Lubię tu pisać, więc ogromnie mi miło, że jest Was coraz więcej, że zaglądacie, czytacie, komentujecie i rozumiecie, kiedy czasem przez dłuższy czas tych wpisów jednak nie ma.

Na ten rok nie mam żadnych planów i postanowień. Ja ich nigdy nie mam. Po prostu żyję dalej, a cele wyznaczam sobie na bieżąco.
W tym roku niech po prostu wydarzy się jak najmniej złych rzeczy, czego sobie i Wam ogromnie życzę :).


52/52 - 2016

ZDJĘCIE TYGODNIA, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

52/52 - 2016

KONIEC


Koniec roku, koniec projektu. Zleciało tak szybko.
Szczęśliwego Nowego Roku Kochani :).

51/52 - 2016

ZDJĘCIE TYGODNIA, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

51/52 - 2016

CHOINKA


Małe drzewko, które przybrane w światełka i bombki, potrafi wprowadzić w niesamowity nastrój.
Dla mnie choinka musi być żywa. To właśnie za tym cudownym zapachem świerku czekam najbardziej. Uwielbiam wieczory zapalonymi lampkami. Mogę siedzieć i przyglądać się bez końca.