MAMA I CÓRKA ZWIEDZAJĄ, CZYLI WYPAD NAD ZALEW

Piękna pogoda wczoraj była. Nic tylko uszykować się i iść na spacer i to długi. Hasło padło, no to idziemy. Ale gdzie? Wszystkie ulice, uliczki w pobliżu i dalej już dawno obejrzane. Przechodzone wzdłuż i wszerz i to nie raz i nie dwa.
Zastanawiam się gdzie możemy się wybrać. U moich rodziców jesteśmy ostatnio dość często, pobliskie lasy już zwiedzone. Mama myśli, myśli i ma, wypad nad zalew.






Niby nic, ale zawsze to coś innego, jakaś odskocznia od codziennych wyjść. Lilce się podobało. Jestem pewna, widziałam to w tych małych, ciekawskich nowego miejsca oczkach :).
Niestety dosyć mocno wiało, wiec spacer był króciutki. Potem chwila na ławeczce i pojechałyśmy jeszcze do lasu już na dłuższą przechadzkę.







Uwielbiam te nasze wspólne wypady :). Te małe i te duże.
Coś czuję, że teraz kiedy robi się coraz cieplej, zaczniemy z Lilką częściej robić sobie takie wycieczki. Mam już w myślach kilka fajnych i pięknych miejsc, które możemy odwiedzić, a i przy okazji Wam później pokazać :).

SZCZĘŚLIWE MACIERZYŃSTWO

Szczęśliwe i to bardzo. Właśnie tak najkrócej mogę opisać moją przygodę z byciem mamą. Jest słodko, cudownie, idealnie.
Nie piszę tego posta, żeby się chwalić, bo nie o to tu chodzi. Chce tylko pokazać, że jak najbardziej zdarza się, że wszystko idealnie się układa. Ciąża, poród i wychowanie.
Może trafią na ten teks kobiety, które się wahają, a dodatkowo cały czas słyszą same negatywy na temat rodzicielstwa. Ja niestety często tak miałam. Przez to, mimo ogromnego szczęścia na wieść o ciąży, gdzieś w podświadomości strasznie się bałam. W głowie miałam tylko złą wizje tego wszystkiego. Jak widać, wszystkie obawy były niepotrzebne.

CIĄŻA
Przed zajściem w ciążę jak i na samym początku nasłuchałam się i naczytałam o wymiotach, bólach pleców i nóg, itp. Ominęło mnie prawie wszystko. Były kilka tygodni z mdłościami, ale bez wymiotów, a jadłam naprawdę wszystko. Czasem było ciężko, wiadomo, ale w żadnym wypadku, moje życie nie było jakoś wielce utrudnione. Był też gorszy czas, kiedy Lilce zaczęło się spieszyć na świat i leżałam od 30 tygodnia ciąży, ale fizycznie cały czas czułam się fantastycznie. Tylko ze względu na bezpieczeństwo Lili, zgadzałam się, by M. mył i suszył mi włosy, nosił pranie, zakupy i ogólnie robił wszystko. Ja miałam tylko leżeć i pachnieć. Był też szpital i to nie raz, ale nawet wtedy ze wszystkim dawałam radę.

PORÓD
Która z kobiet w ciąży nie oglądała, czy ogląda programów dokumentalnych o porodzie. Pewnie każda :). I co tam się dzieję, masakra. Porody po kilkanaście godzin z problemami i w ogóle. Co gorsze, ile razy słyszałam, że często faktycznie tak jest. W połowie ciąży przestałam oglądać, bo za bardzo zaczęłam się nakręcać, ale i tak już do końca obsesyjnie myślałam o tym dniu. Bałam się jakiś komplikacji, czy tego, że po prostu nie dam rady. Oczywiście nie myślcie, że napiszę, że było kolorowo. Co to, to nie. Było ciężko, bolało strasznie (chyba nigdy nie zapomnę tego bólu), krzyczałam choć nie chciałam. Jednak co najważniejsze, było krótko. Cały poród odnotowano mi jako 4 godziny, a w tym tylko 4 parcia. Kiedy było już po wszystkim, byłam pewna, że przeszłam przez największe piekło na ziemi, ale słysząc potem opowieści innych kobiet dziękowałam, że było tak, a nie inaczej.

PO PORODZIE
Tego stanu bałam się równie mocno jak samego porodu. Na szczęście tym razem również okazało się, że rzeczywistość była dla mnie bardzo łaskawa. Podobno miało być tak ciężko. Wszystko miało strasznie boleć, a brzuch miał wyglądać dalej jak w ciąży. Nic z tego. 2 godziny po wszystkim, o własnych siłach poszłam do sali poporodowej. Po następnych 2 godzinach, wzięłam prysznic, a później już na cały etat opiekowałam się Lilią. Brzuch zniknął mi od razu. Przez kilka dni bolało wszystko, ale tabletki pomagały, więc szło wytrzymać. Przyznam, że miałam kryzys, w drugiej dobie. Ogólne zmęczenie, zakaz wchodzenia partnerów do sali i decyzja o przedłużonym o 5 dni pobycie w szpitalu zrobiły swoje. Nie wyrobiłam stresowo i płakałam cały dzień. Miałam dosyć wszystkiego i wszystkich. Na szczęście po przespaniu się, rano obudziłam się już jak nowo narodzona ze zdwojoną siłą do działania.

LILIA
O moim Gumbasku będzie tu oczywiście najwięcej :). Jak to dziecko miało zmienić wszystko, na zawsze. Pewnie, że zmieniło, ale nie wszystko i nie na zawsze. Lili jest wyjątkowym dzieckiem. Nie ma zamiaru ukrywać, że bez problemu sama się sobą zajmie, wiec jeśli mam coś pilnego do zrobienia, zrobię to.  Nie płacze i bez powodu nie wymusza. Pięknie śpi. Właśnie ze spaniem straszono mnie najwięcej. Miałam się wysypiać w ciąży, bo potem nie będzie kiedy. Nie w naszym przypadku. Do dnia dzisiejszego Lili miała tylko jedną noc kiedy się przebudziła. Tak więc jestem mamą w 100% wyspaną. Pamiętam jak będąc w ciąży planowałam, że jak M. przez moje wstawanie w nocy nie będzie się mógł wysypiać do pracy to przeniesie się ze spaniem do pokoju dziennego. Tak więc plan awaryjny był. Na szczęście nie trzeba było go wcielać w życie. Skoki rozwojowe też przechodzimy łagodnie. W zasadzie to dał znać o sobie póki co tylko jeden. Ząbkowanie również bezobjawowo, a wszystkie 4 zębiska były dla nas niespodzianką. W jedzeniu również pozytywnie. Lila pochłania wszystko co jej podam, aż miło patrzeć jak otwiera usteczka. Kilka razy zdarzyło się, że miałam gorsze dni i kiepsko się czułam. Bez problemu mogłam się wtedy położyć, bo Lilka leżała ze mną. Bawiła się i nic nie grymasiła. Oczywiście Lila to mała kobietka, więc nie zawsze jest tak kolorowo i zdarzają się gorsze dni. Przecież każdy może nie mieć humoru, ale jakoś sobie z tym zawsze radzimy. Choć nie ukrywam, że były kilka razy momenty, że po dłuższym płakaniu, buczeniu z niewiadomego powodu, miałam ochotę wyskoczyć przez okno.

MAMA
Jak szczęśliwe i kochane dziecko to i mama zadowolona, a także w pełni sił. Naprawdę nie narzekam. Póki co ze wszystkim daję radę. Wszystko idzie zorganizować i zaplanować. Przedtem często nachodziły mnie myśli, że po prostu nie podołam, ale z momentem narodzin dziecka, kobieta dostaje jakieś magicznej siły.


Pisząc tego posta, zdaję sobie sprawę z tego jak mamy dobrze. Dzięki temu, że teraz wszystko tak cudownie się układa, coraz częściej przechodzi mi przez głowę wizja drugiego dziecka, nawet teraz.

8/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

8/52 - 2014

DOBRY HUMOR OD SAMEGO RANA


PIERWSZY WYJAZD SPACERÓWKĄ

Jesienią obawiałam się, że zmiana gondoli na wózek spacerowy odbędzie się na dniach. Na szczęście udało nam się spacerować w głębokim wózku jeszcze całą zimę.
W końcu jednak Lili wyrosła i teraz już jeździ w spacerówce. Od razu zauważyła różnicę, chyba nie do końca jej się podoba. Troszkę grymasi przy wkładaniu i podczas spaceru też zdarzy jej się wiercić przez dłuższą chwilę. Mam nadzieję, że to szybko minie.

Spacerówka jest lżejsza od gondoli, więc póki co lepiej mi się prowadzi. Za jakiś czas na pewno pojawi się recenzja, a jeśli ktoś już teraz jest zainteresowany gondolą i całą resztą to zapraszam: TUTAJ.




PRZEPIS NA OBIADKI Z DORSZEM (Z PAROWARU)

Od kiedy sama zaczęłam gotować obiady dla Lili, staram się, aby obiad z rybą miała minimum dwa razy w tygodniu. W tym postanowiłam przyrządzić dorsza. Za jednym razem zrobiłam 3 obiadki, gdzie były 3 wspólne składniki i jeden różniący wszystkie dania od siebie.
Dzięki parowarowi wszystko zrobiłam za jednym razem.

OBIAD I
DORSZ Z ZIEMNIAKIEM, MARCHWIĄ I CUKINIĄ

SKŁADNIKI:
- dorsz - 1/3 fileta (małego)
- ziemniak - 1 szt.
- marchew - 1 szt. (mała)
- cukinia - pół 1 szt.
- oliwa z oliwek - 1 łyżeczka
- bazylia
- zioła prowansalskie
- koperek
PRZYGOTOWANIE:
Rybę przed przygotowaniem posypuję koperkiem i zawijam w folię aluminiową, a warzywa kroję w plastry. Wszystko razem przyrządzam w parowarze. Kiedy wszystko jest gotowe i ostygnie, miksuję ze sobą rybę i warzywa. Na koniec dodaję zioła, oliwę z oliwek i mieszam wszystkie składniki.


OBIAD II
DORSZ Z ZIEMNIAKIEM, MARCHWIĄ I BROKUŁEM

SKŁADNIKI:
- dorsz - 1/3 fileta (małego)
- ziemniak - 1 szt.
- marchew - 1 szt. (mała)
- brokuł - 4 różyczki (małe)
- oliwa z oliwek - 1 łyżeczka
- bazylia
- zioła prowansalskie
- koperek
PRZYGOTOWANIE:
Rybę przed przygotowaniem posypuję koperkiem i zawijam w folię aluminiową, warzywa kroję w plastry, a brokuły zostawiam jako różyczki. Wszystko razem przyrządzam w parowarze. Kiedy wszystko jest gotowe i ostygnie, miksuję ze sobą rybę i warzywa. Na koniec dodaję zioła, oliwę z oliwek i mieszam wszystkie składniki.


OBIAD III
DORSZ Z ZIEMNIAKIEM, MARCHWIĄ I PIETRUSZKĄ

SKŁADNIKI:
- dorsz - 1/3 fileta (małego)
- ziemniak - 1 szt.
- marchew - 1 szt. (mała)
- korzeń pietruszki - 1 szt. 
- oliwa z oliwek - 1 łyżeczka
- bazylia
- zioła prowansalskie
- koperek
PRZYGOTOWANIE:
Rybę przed przygotowaniem posypuję koperkiem i zawijam w folię aluminiową, a warzywa kroję w plastry. Wszystko razem przyrządzam w parowarze. Kiedy wszystko jest gotowe i ostygnie, miksuję ze sobą rybę i warzywa. Na koniec dodaję zioła, oliwę z oliwek i mieszam wszystkie składniki.


Tak jak widać na zdjęciach, jedzenie od razu ląduje w pojemnikach. Obiadek na drugi dzień wkładam do lodówki, a pozostałe zamrażam.
Daję słowo, że dania wychodzą pyszne. Jeśli nie ma możliwości, aby przygotować je na parze to jak najbardziej zachęcam do tradycyjnego przyrządzenia.
Jak przyrządzam w parowarze? Tutaj wszystko zależy od tego jaki macie.
W moim układam produkty na 3 poziomach:
- 1 poziom - warzywa twarde: ziemniak, marchew, pietruszka
- 2 poziom - ryba
- 3 poziom - warzywa miękkie: cukinia, brokuły
Po upływie 40 minut wszystko jest już idealnie miękkie.