CHINKA LILI

Kiedy Lili była jeszcze bardzo malutka, jej wuja wyjechał do Chin. Z cudownej podróży przywiózł jej piękne wdzianko, które dopiero teraz okazało się dobre :). Czapeczka już ciut za mała, ale to szczegół :).
Z wujem przyjechała też mała panda, która jest od tego czasu towarzyszką Lili snów.










Niestety strój tylko do zdjęć. Lili szybko zaczęła się w nim denerwować, ale udało się i pamiątkę mamy :).

MOJE POGLĄDY NA TEMAT WYCHOWANIA

Patrzę na Lili i myślę, jakim będzie człowiekiem w przyszłości. Coraz częściej nachodzą mnie takie myśli.
Dużo zależy od otoczenia i warunków w jakich żyje dziecko, ale najwięcej jest zależne od rodziców. Ode mnie i Lili taty. To właśnie my musimy w niej wpajać co dobre, a co złe. Uczyć, tłumaczyć, pomagać i odkrywać. Kochać, kochać i jeszcze mocniej kochać.

Wychowanie bezstresowe. W ostatnich latach dość znane młodym rodzicom sformułowanie. Choć tak naprawdę wywodzi się już z lat 50-tych, to w Polsce na dobre pojawiło się w latach 90-tych. Sposób wychowania, przez jednych pochwalany, a przez innych krytykowany (ja mam chyba neutralne podejście). Niestety przez większość nadal źle rozumiany. Wielu rodzicom wydaje się, że taki sposób wychowania to po prostu pozwolenie dziecku na wszystko. Niech czuje się swobodnie i żyje tak jak chce. Takie dziecko traci poczucie między tym co dobre i złe, bo przecież mama, czy tata nigdy nie mówią, że tego nie wolno, a inne jak najbardziej można. Dziecko robi źle i nie ma żadnej reakcji, a za dobre uczynki znowu żadnej pochwały. Taki sposób na relacje z dzieckiem jest nie dla mnie. Znowu wychowanie, aż zanadto rygorystyczne też do mnie nie przemawia.

Mimo, iż moja przygoda z macierzyństwem tak naprawdę dopiero się zaczęła to ja dziś mogę powiedzieć, że nie uderzę mojej córki. Nigdy w życiu. Nie boję się tu tego napisać, po prostu znam siebie. Dla mnie przemoc to największe zło, a już bicie dzieci to jakiś koszmar. Takim zachowaniem rodzice, czy opiekunowie pokazują jedynie jakimi są fatalnymi ludźmi i jacy są bezradni wobec własnego dziecka. Dla mnie to zwykłe nieradzenie sobie z własnymi emocjami. Prędzej sama bym walnęła głową w ścianę, by dać upust nerwom niż wyżyła się na dziecku. I w żaden sposób nie przemawia tu do mnie mówienie, że "jeden klaps to nic takiego". Może dla nas dorosłych nie, ale dziecko wszystko odbiera inaczej i ten "jeden klaps" może pamiętać do końca życia.

Z Lilu mam zamiar rozmawiać. Rozmawiać do upadłego, nawet jeśli ta sama rozmowa i tłumaczenie miałoby się co chwilę powtarzać. Trzeba być cierpliwym. Myślę, że to popłaci w przyszłości cudowną relacją :).
Nie będę surową matką, ale też nie chce Lili na wszystko pozwalać. Chce, żeby wiedziała, że jest dla mnie najważniejsza, zawsze jej pomogę, ale też zawszę będę mamą. Mamą, czyli kimś kogo trzeba słuchać. Nie dam sobie wejść na głowę, przynajmniej mam taką nadzieję. Między dorosłym, a dzieckiem muszą być zachowane jakieś granice. Przecież dziecko to dziecko, nie traktujmy maluchów na równi z sobą.
Nie wiem jak będzie z karami. Dla mnie to też jest dziwny sposób, ale może to kwestia tego jak zabrać się za taką karę. Na razie jeszcze nie muszę się tym przejmować, ale w przyszłości kto wie. Pewnie nie raz to słowo przejdzie mi przez myśl.

Czasem oglądam programy, gdzie rodzice nie radząc sobie z wychowaniem proszą o pomoc specjalistę. Rzadko kiedy wytrzymuję, by obejrzeć do końca. No nie mogę po prostu. Co jest nie tak i jaki trzeba popełnić błąd, żeby dochodziło do sytuacji, że dziecko pluję matce w twarz i nazywa ją dziwką?!
Podobno dzieciaki większość zachowania wynoszą z domu. Też mi się tak wydaję. Jeśli czterolatek potrafi już konkretnie przeklinać, to zapewne mama i tata też w ten sposób rozmawiają. W późniejszym wieku dużą rolę odgrywa już szkoła, ale to już temat nie na ten post.

Dać dziecku dobry przykład do połowa sukcesu, do dobrego wychowania. Takie jest moje zdanie i tego się trzymam w codziennym życiu z Lileczką. Chcę jej pokazać jak być dobrym człowiekiem, ale musi też umieć postawić na swoim i przede wszystkim mieć swoje zdanie. Nie chce, żeby dawała sobą w przyszłości manipulować.
U nas nie będzie wychowania bezstresowego, ale coś bardzo zbliżonego. Najważniejsze, czego się trzymam i polecam innym rodzicom to wychowywać dziecko z mottem: "szacunek za szacunek".

30/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

30/52 - 2014

NOWA ZABAWA


PRZEPIS NA DESER JOGURTOWY Z CIASTKAMI I OWOCAMI

Sezon na maliny i jagody w pełni, więc nie ma się co zastanawiać, czy z nich korzystać. Lili smakują jedne i drugie, więc ostatnio postanowiłam je połączyć. Oczywiście z niezastąpionym u nas jogurtem naturalnym.

JOGURT NATURALNY Z CIASTKAMI (PETIT BEURRE) I OWOCAMI

SKŁADNIKI:
- jogurt naturalny - pół opakowania (małego)
- ciastka (petit beurre) - 2 szt.
- maliny - 1 łyżka
- jagody - 1 łyżka
PRZYGOTOWANIE:
Ciastka kruszę na malutkie kawałeczki. Maliny dzielę na połówki, a jagody zostawiam w całości. Mieszam wszystkie składniki.



PIERWSZE ROZSTANIE Z DZIECKIEM

W końcu musiał nadejść ten czas. Po 13 miesiącach i 15 dniach przyszedł moment, że mama i córka miały się rozstać. Przedtem nasza najdłuższa przerwa to było zaledwie ponad pół dnia, kiedy Lili miała 3 miesiące.

Troszkę się obawiałam jak to będzie. Brałam pod uwagę, że kiedy Lili rano się zorientuje, że mnie nie ma, będzie niespokojna i zacznie płakać. I co? Moje dziecko w ogóle nie zauważyło, że mnie nie ma. Bawiła się świetnie i okazało się, że bez mamy da się żyć. Lili spędziła super weekend z tatą, a mama wybawiła się w przemiłym towarzystwie nad morzem. Wszyscy szczęśliwi i zadowoleni :).
Przed wyjazdem było mi troszkę smutno, że zostawiam Lilu, ale w głowie cały czas miałam, że przecież zostaje z tatą i w końcu wyjeżdżam tylko na weekend. Pierwszy dzień minął mi bezstresowo, jednak przy drugim złapałam się na tym, że coraz częściej myślę o Lileczce. M. przysyłał mi zdjęcia, by pokazać co aktualnie robią, a mi robiło się ciepło na sercu.
Póki co, to taki weekend jest dla mnie maksymalnym czasem na jaki mogę się rozstać z Lilu. Więcej chyba nie dałabym rady.