MOJE OBJAWY CIĄŻOWE

Objawy ciążowe, kto o nich nie słyszał. Niektóre śmieszne i niegroźne, a inne całkiem poważne.
książkach i gazetach skierowanych do przyszłych mam, pełno jest artykułów o dolegliwościach jakie mogą nas spotkać. Z czasem jak moja ciąża postępuje, coraz więcej zauważam na swoim przykładzie, a dokładnie?

ZMIANY W PIERSIACH
Moje zrobiły się nabrzmiałe i strasznie bolące już na jakieś 8 dni przed terminem miesiączki, która w sumie nie nadeszła. Byłam pewna, że te zmiany to objawy zbliżającego się okresu, a tu taka niespodzianka. Gdzieś od 6-7 tygodnia ciąży w ciągu jakiś 2 miesięcy, urosły mi o jeden rozmiar i tak już się utrzymało do dziś.

MDŁOŚCI
Towarzyszą chyba każdej przyszłej mamie. Mnie dopadły w 7 tygodniu i dręczyły, praktycznie całymi dniami i nocami, do 15 tygodnia. Za to na szczęście, ani razu nie zwymiotowałam.

NIEPORĘCZNOŚĆ
To jedna z tych bardziej zabawnych lub denerwujących dolegliwości, a przynajmniej jej skutki. Gdzieś od 2 miesięcy nie ma dnia, żeby coś nie wyleciało mi rąk. Do tego często się potykam, oczywiście o własne nogi :). Normą jest też małe zapominalstwo, które jest dla mnie dziwne, bo zawsze o wszystkim pamiętałam.

SKURCZE ŁYDEK
tej przypadłości dowiedziałam się kiedy już mnie dopadła. Ze skurczami męczę się gdzieś od 5 miesiąca ciąży, do dziś (niestety codziennie). Za każdym razem kiedy budzę się rano, chwyta mnie ogromny ból całej łydki. Najczęściej przy prawej nodze, ale sporadycznie zdarzy się też przy lewej.

SUCHA SKÓRA
mnie zwłaszcza na nogach. Niby nic takiego, bo wystarczy posmarować się kremem i po kłopocie. Dla mnie to jednak dziwne uczucie, bo zawsze moja skóra była dość dobrze nawilżona i balsamów tak naprawdę nie musiałabym używać, ale robiłam to, bo lubię kiedy skóra ładnie pachnie. Dziś balsam to podstawa, bo inaczej zadrapałabym się.

WRAŻLIWE DZIĄSŁA I BÓL ZĘBÓW
dziąsłami miałam problem od samego początku. Krwawiły mi przy każdym myciu, ale zauważyłam poprawę od kiedy zaczęłam używać szczoteczki elektrycznej. Z bólem zębów miałam problem tylko na początku i na szczęście pomogły domowe sposoby.

SENNOŚĆ I BEZSENNOŚĆ
tym przykładzie zmienia się u mnie co chwilę. Jeden tydzień przesypiam po ponad 12 godzin dziennie i do tego zasypiam bardzo szybko. Innymi dniami i nocami jest zupełnie odwrotnie. Śpię krótko i długo męczę się, żeby zasnąć. Ciekawa jestem od czego jest to zależne.

Pewnie znalazłoby się coś jeszcze, ale chciałam wyszczególnić tylko te, które trwają od dłuższego czasu. Na całe szczęście nie doświadczyłam najbardziej popularnego objawu ciąży, czyli wymiotów. Zachcianek nie biorę pod uwagę, bo miałam je może z 2 razy.

33, 34 I 35 TYDZIEŃ CIĄŻY

Jesteśmy już tak blisko rozwiązania. Miesiąc temu modliłam się, żeby dotrwać do tego momentu i udało się.
Na dzień dzisiejszy, teoretycznie Lili mogłaby się już urodzić. Byłaby wcześniakiem, ale lekarz twierdzi, że już ze spokojem dałaby sobie radę. Mimo wszystko, będziemy się starać dotrwać do końca 37 tygodnia, a jak się uda to jeszcze trochę.

U mnie niewiele się zmieniło. Brzuszek rośnie powoli i równomiernie, a rozstępy nadal się nie pojawiły. Przemieszczanie się Lilu po brzuszku jest coraz bardziej bolesne, ale do wytrzymania. Wyniki badań mam w normie oprócz oczywiście moczu. Cały czas jest w nim białko i wydaję mi się, że chyba będzie już tak do końca, bo żadne leki (aktualnie mam zalecony Urosept) nie pomagają. Dodatkowo cały czas biorę magnez, a od pobytu w szpitalu też Luteinę. Od kilku dni zauważyłam, że trochę spuchły mi łydki. Nie wygląda to źle, ale ja od razu zauważyłam, że są większe. Póki co nie narzekam też na sen. Chodzę spać o 23.00 i od razu bez problemu zasypiam. Mam nadzieję, że w tej kwestii nic się już nie zmieni.


LIEBSTER AWARD - NOMINACJA I

Ostatnio otrzymałam nominację Liebster Award.
Od kogo?


Moje odpowiedzi na pytania:

1. Jak długo blogujesz?
Od listopada 2012r.

2. Z jakiego powodu zaczęłaś blogować?
Z chęci przekazania innym tego co przeżywam w najpiękniejszym dla mnie okresie życia.

3. Kawa, czy herbata?
Kawa.

4. Czarny, czy biały?
Czarny.

5. Kawa z mlekiem, czy bez?
Obowiązkowo z mlekiem.

6. Pies, czy kot? A może rybki? Czy masz w domu jakieś zwierzątko?
Ukochany i najważniejszy w domu kot Whiskas.

7. Wiadomości w Internecie, telewizji, a może tradycyjna gazeta?
Bez różnicy.

8. Czy masz już dzieci?
Jeszcze w brzuszku.

9. Jeśli tak to jakie mają imiona?
Będzie Lilia.

10. Pieluchy jedno, czy wielorazowe?
Jednorazowe.

11. Karmienie butelką, czy piersią?
Jeszcze nie wiem.

MOJE PYTANIA:
1. W prowadzeniu bloga lubię najbardziej?
2. Kto Cię inspiruję?
3. Ulubiona piosenka?
4. Czekolada mleczna, czy gorzka?
5. Ulubiona pora roku?
6. Twój ulubiony kolor?
7. Noc, czy dzień?
8. Książka, czy film?
9. Bez czego nie możesz wyjść z domu?
10. Spodnie, czy sukienka?
11. W moim życiu najbardziej lubię?

NOMINUJĘ:

Zapraszam do zabawy :).


WPIS ZE SZPITALA

Stało się, miał być rutynowy 6 godzinny pobyt w szpitalu, a zostajemy minimum do jutra.
Jak na razie nic nie wiadomo. Wczoraj miałam zrobione USG, morfologię i mocz. Dodatkowo 2 razy dziennie robione jest KTG. Wyników na razie nie znam, a KTG wychodzi ładnie. Zostały mi odstawione leki, które brałam, ale zamiast nich biorę Luteinę na potrzymanie ciąży i spowolnienie skurczów, które znowu się pojawiły.
Teraz cały dzień leżę, a przy okazji nadrabiam zaległości blogowe. Lili nadzwyczajnie dziś ruchliwa i od samego rana czuję jak figluje w brzuszku.

KOLEJNA WIZYTA ZA NAMI

Wczoraj mieliśmy bardzo ważną wizytę u lekarza. Nie ukrywam, że strasznie się stresowałam tym co powie doktor. Lekarz już kiedy przyszedł po mnie do poczekalni, dotknął brzuszka i powiedział, że jest bardzo twardy (za twardy).
Po badaniu stwierdził na szczęście, że nie jest gorzej niż ostatnio, czyli Lila nie zeszła jeszcze niżej tylko grzecznie jest na swoim miejscu. Szyjka też jest zamknięta i nie skraca się, czyli najważniejsze czego się obawiałam nie uległo zmianie. Lekarz był tylko cały czas zaniepokojony tym, że brzuch jest taki twardy. Dodatkowo cały czas nie odpuszcza nas infekcja nerek i znowu dostałam tabletki.
Po badaniu trochę porozmawialiśmy, wypisał mi wszystkie zalecenia i recepty, a na koniec oświadczył, że bardzo chciałby, żebym w sobotę pojechała na jeden dzień do szpitala w celu obserwacji. No więc pojadę, a M. ze mną i może będzie mógł tam zostać. Głównie to pewnie zależy od tego jakie badania będą mi robić i, czy zostanę w jednym miejscu, czy będę musiała chodzić po całym budynku. Mamy się zgłosić przed południem i jeśli badania wypadną dobrze to wieczorem będę już w domku, a jeśli coś będzie nie tak to zostanę tyle ile będzie trzeba. W razie czego muszę sobie spakować torbę chociaż na 2 dni, żeby wszystko mieć przy sobie.

Na koniec jeszcze moje wczorajsze niemałe zdziwienie i załamanie jakiego doświadczyłam przed wizytą. Do mojego lekarza chodzę od 2 miesięcy, chodziłam też przed ciążą, ale on przyjmuję tylko prywatnie, więc skoro na początku wszystko było dobrze zdecydowałam się na wizyty refundowane w przychodni. Od końca lutego, kiedy zaczęłam się gorzej czuć, jeździmy już prywatnie, choć w marcu byłam jeszcze ostatni raz w przychodni, żeby przedłużyć zwolnienie. Ostanie badania jakie robiłam (przeciwciała, morfologia i mocz) były jeszcze ze skierowania od mojej poprzedniej lekarki. Poszłam w celu odebrania ich, a pani w rejestracji mówi mi, że niestety mi ich nie wyda, bo muszę być najpierw przyjęta i lekarz po zatwierdzeniu wyników może mi je dać do domu. Powiedziałam jej, że jadę właśnie do innego lekarza i, że do tej przychodni prawdopodobnie już nie przyjdę, ale niestety nic nie dało się zrobić, bo recepcjonistka ma takie nakazanie od dyrekcji. Jak chciałam już wychodzić to ulitowała się chyba i powiedziała, że chociaż zerknie, czy wyniki są dobre. Dzięki temu, że była tak łaskawa, dowiedziałam się przynajmniej, że dalej mam białko w moczu. Reszta na szczęście była w porządku.
Nie pojmuję i nie rozumiem tego jak można nie wydać pacjentowi jego własnych wyników. A co z nimi zrobią? Za 2 może 3 tygodnie pewnie wywalą do kosza. Śmiechu warte to wszystko.