Uwielbiam Lilkowe stópeczki, tak po prostu :). Takie malutkie, figlarne, słodziutkie.
Chyba każda mama się ze mną zgodzi, że to jedna z najsłodszych części bobasowego ciałka :).
Niestety, Lili cały czas ma te swoje małe stópki bardzo zimne. Nie ma opcji, żeby ściągnąć jej skarpetki na dłuższy czas, a chciałabym, żeby posiedziała trochę z gołymi stopami.
Może macie jakieś sposoby, żeby ogrzać te małe cudeńka na dłuższy czas?
Więcej o projekcie, na blogu (do obejrzenia: TUTAJ).
Etap dziewiąty, czyli: ZBUDOWAŁAM I ZBURZYŁAM.
To już niestety przedostatni tydzień z projektem. Zleciało strasznie szybko. Powoli zabieram się pisanie podsumowanie do całego projektu.
Ponieważ w poprzednim tygodniu Lilce bardzo przypadły do gustu zabawy z czymś innym niż zabawki, postanowiłam i teraz to wykorzystać. Tak więc mama ponownie chodziła po całym domku i szukała rzeczy, które nadawałyby się, tym razem do zbudowania wieży. Coś tam się znalazło, ale myślałam, że pójdzie lepiej.
CHUSTECZKOWA WIEŻA
Pierwsze co mi wpadło w ręce to najzwyklejsze chusteczki higieniczne :). 10 paczek w zupełności wystarczy, by zbudować budowlę, która zadowoli dziecko w wieku Lili. Burzenie odbyło się w sposób bardzo delikatny.
MINI WIEŻYCZKA Z GUM
Gumy rozpuszczalne to moje małe uzależnienie, więc w domu ich pod dostatkiem :). To dzieło, burzyło się o wiele lepiej i szybciej niż powyższe.
KLOCKOWY DRAPACZ CHMUR
Co jak co, ale klocków w tej zabawie nie mogło zabraknąć :). Tu burzenie wywołało najwięcej emocji. Był nawet strach, kiedy wieża runęła i narobiła hałasu.
Na koniec muszę wspomnieć o klockach wykonanych przez Anię (NA PRZEWIJAKU). Dla mnie są to istne cudeńka i to wykonane, tak tanim kosztem :). Zobaczcie sami: TUTAJ.
Od dziś zbieram małe kartonowe pudełeczka :).
Od kiedy Lili zaczęła interesować się i intensywnie smakować metki od zabawek, zaczęłam się zastanawiać, czy nie kupić jej specjalnej szmatki z naszytymi małymi kawałeczkami materiału. Pod koniec grudnia poszukałam dosyć ładnych i kupiłam.
Byłam na 100% pewna, że Lili będzie nimi oczarowana, ale okazało się, że szału nie robią. Lili owszem zabawi się chwilę, nawet weźmie do buźki, trochę obślini i wyrzuca za siebie, sięgając zaraz po tym po inną zabawkę.
Jak to stwierdził Lilki dziadek, to na pewno dlatego, że na pluszakach jest jedna metka, czyli tylko jedna rzecz się wyróżnia, a na szmatce jest ich pełno i już nie ma takiej frajdy. Może rzeczywiście coś w tym jest :).
Żałuję, że od razu obie odpakowałam, bo tak mogliśmy jedną sprezentować innemu dzieciaczkowi. Mam nadzieję, że Lili się jeszcze do nich przekona.
Na blogach widzę, że dużo mam, robi takie szmatki samodzielnie. Nasze zostały zakupione na Allegro w cenie 18,50 zł.
Jak ostatnio zasypia nasze dziecko? Bardzo intensywnie i wyczerpująco :).
Lili śpi z pluszakami. Kiedyś przed zaśnięciem tylko je oglądała, trochę do nich pogadała. Teraz to już nie wystarczy. Kiedy po odłożeniu jej do łóżeczka, wychodzimy z M. po chwili dobiegają krzyki, piski i śmianie się. Dzieje się tam :).
Poniżej dwa zdjęcia widoków, jakie zastajemy kiedy w końcu w sypialni jest cisza. Dobrze, że Lila ma mocny sen i bez problemu można uporządkować cały ten bałagan.