PIERWSZY I OSTATNI RAZ
Kochana Córeczko.
Dziś był nasz najgorszy dzień.
Dzień, który mam nadzieję już nigdy się nie powtórzy.
Jeszcze kilka godzin temu tak bardzo się o Ciebie bałam, a teraz tak bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło.
Dziś był nasz najgorszy dzień.
Dzień, który mam nadzieję już nigdy się nie powtórzy.
Jeszcze kilka godzin temu tak bardzo się o Ciebie bałam, a teraz tak bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło.
Lilia spadła dziś z kanapy. Byłabym w stanie jakoś to zrozumieć, gdyby Lilka była w tym czasie sama, ale dziecko leżało obok mnie. Nigdy nie zapomnę tego widoku, a jednocześnie będzie to dla mnie przestroga, by w przyszłości w 100% zapobiegać takim sytuacją.
Ja siedziałam, a Lili leżała obok na brzuszku i chwytała zabawki. Kiedy chciała się przewrócić, z brzuszka na plecki, skończył jej się tapczan, a ja nie zdążyłam jej złapać.
Płakała i krzyczała jakieś 5 minut. Normalnie ruszała rączkami i nóżkami, więc wiedziałam, że nie są złamane. Kiedy udało mi się ją uspokoić, od razu zaczęła się śmiać i gaworzyć, ale dla mnie to było za mało, by mieć pewność, że nic jej nie jest.
Zabrałam ją do szpitala. Lekarz wypytał co się stało, dokładnie obejrzał całe ciałko i stwierdził, że wszystko jest dobrze i kazał obserwować Lili w domu, a w razie jakiś odstępstw od normalnego zachowania, natychmiast jechać do szpitala w Poznaniu.
Po powrocie, Lilu tak jak zawsze zjadła obiadek, potem spała. Wszystko tak jak zawsze. Z zasypianiem też nie było problemu.
Dziękuję Bogu, że tak się to skończyło. Niestety sporo w tym mojej winy. Cały czas nie mogę pojąć tego, że byłam zaraz obok, a nie zdążyłam zareagować. Mieć oczy wkoło głowy to za mało.
Najważniejsze, że nic Jej nie jest, Swoją drogą przy dziecku niemożliwe staję się możliwe...
OdpowiedzUsuńOj tak. Dobrze to ujęłaś :)
UsuńTe nasze dzieci są już tak ruchliwe, że trzeba ich cały czas pilnować. Naszego Filipa środowiskiem naturalnym stała się podłoga, a i tak potrafi się uderzyć.
OdpowiedzUsuńChyba najbezpieczniej tylko na rękach :)
UsuńNa szczęście wszystko dobrze się skończyło. Nam O. też spadła już dwa razy podczas snu w nocy, za pierwszym razem trochę płakała, a drugim nawet nie pisnęła tylko mówiła po swojemu sobie.
OdpowiedzUsuńDzieci chyba w ogóle są jakoś odporne na ból, bo aż się zdziwiłam, że tak szybko udało się Lili uspokoić.
UsuńO jejku to straszne :( ja ostatnio zostawiłam małego na naszym dużym łóżku w sypialni i on pierwszy raz przekręcił się na brzuch jak mnie nie było obok. Na szczęście miejsca miał sporo, ale teraz ciągle kładę go na podłodze, też się boję bardzo takiego upadku :( oby wszystko u Was było w porządku.
OdpowiedzUsuńJa ja już teraz Lili zostawiam tylko na macie jak muszę wyjść z pokoju, a jak siedzimy na tej nieszczęsnej kanapie to ja jestem z brzegu.
UsuńPozdrawiam :)
Mi młody zaczął spełzywać z łóżka w nocy jak jeszcze nie umiał raczkować i to mimo, że spał od ściany! Długo nie mogłam sobie wyobrazić jak to możliwe, ale raz się obudziłam i podpatrzyłam jego dżdżowniczą technikę:). Na szczęście nic mu się nie stało, a ja zaczęłam układać na podłodze obok łóżka stertę kołder i materacy (bo nie przyszło mi jakoś do głowy. żeby zacząć go kłaść do łóżeczka:/). Jak już nauczył się raczkować, to zaniechał nocnych wędrówek.
OdpowiedzUsuńTeż nie źle :)
UsuńNocy wędrowniczek :)
Dobrze, że się nic złego nie stało.
Na szczęście dzieci są naprawdę odporne na takie 'wypadki' oczywiście najlpeiej gdyby ich nie było, ale zdarzały się i będą zdarzać a to dopiero początke co będzie jak zaczną chodzić? My myśleliśmy nawet o kasku :)
OdpowiedzUsuńDokładnie coś w tym musi być, że dzieciaczki są bardziej odporne :)
UsuńNa całe szczęście!
O przyszłości to nawet nie chce myśleć... Kask to by było to :)
Najważniejsze, że jest wszystko w porządku i umiałaś odpowiednio zareagować. Jak to mówią przy dziecku: oczy dookoła głowy, a dwie ręce to za mało :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Ja już kilka razy łapałam Lenę w locie i od tamtej pory bawi się na podłodze. Buziaki
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że jednak udało Ci się ją złapać!
UsuńKochana, to się zdarza! Mojej szwagierce też mała spadła z łóżka (a mają takie wysokie)..pojechali na pogotowie to tak ich zjechali, że długo nie mogli się pozbierać... mi też Li spadła z kanapy, też byłam obok...J. wypadła z wózka, ledwo co odpięłam pasy. Niestety, wypadki chodzą po ludziach...mamy nauczkę, najlepiej żeby to się już nie powtórzyło... dobrze, że skończyło się tak... jest to ciężkie przeżycie, ale to się,niestety, zdarza. Pozdrawiam Was cieplutko,
OdpowiedzUsuńwww.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Dziękuję.
UsuńTeraz jak już jest wszystko dobrze to też mówię, że mam w jakimś stopniu nauczkę, by w przyszłości zapobiegać takim sytuacją.
Tak na prawdę to w 100% nie zapobiegniesz takim rzeczom. Dziecka nie da się zawsze upilnować. Czasem spadnie czasem się przewróci czasem walnie o coś głową. Zobaczysz co to będzie jak zacznie chodzić. Upadki i siniaki są u nas na porządku dziennym a mała już nawet nie płacze jak się przewróci :) Nie martw się :)
OdpowiedzUsuńTeż mi mówią, ze tak naprawdę to się dopiero zacznie, aż się boje.
UsuńMnie na szczęście takie wypadki ominęły. Też jestem zdania, że dziecka nie da się upilnować i trzeba mieć oczy dookoła głowy. Najważniejsze, że Twojej Córeczce nic się nie stało. Na Twoim miejscu też pojechałabym do lekarza, tak na wszelki wypadek.
OdpowiedzUsuńPojechałam mimo, iż Lili już cały czas się śmiała. Jakoś tak zawsze lepiej jak lekarz powie, że wszystko jest dobrze.
UsuńKażdemu się może takie coś przytrafić... najważniejsze, że z Małą jest wszystko w porządku!! :) Dobrze, że mimo wszystko pojechałaś sprawdzić czy nic jej się nie stało!
OdpowiedzUsuńPojechałam, ale miałam obawy co powie lekarz jak zobaczy, że dziecko uśmiechnięte od ucha do ucha, a matka panikuję, ale na szczęście był w porządku i stwierdził, że dobrze zrobiłam.
UsuńOstatnio mi się to śniło!
OdpowiedzUsuńNie ma co zwalać na siebie winę. To były sekundy. Podobno dzieci takie sturlanie z łóżka, ok. 50 cm, znoszą bez żadnych objawów. Więcej pewnie było w płaczu strachu niż bólu... Już wszystko jest dobrze, lekarz to potwierdził i ok! ;)
Może faktycznie coś w tym jest, że dzieciaszkom nic nie grozi.
UsuńLilka spadła gdzieś z 40 cm.
Nie obwiniaj się aż tak. Teraz na pewno będziesz bardziej ostrożna. Najważniejsze, że nic jej nie jest.
OdpowiedzUsuńUściski dla was! :*
Bardziej ostrożna to już jestem na pewno :)
UsuńWiem, że pewnie łatwo napisać. Ale nie możesz, aż tak się obwiniać. Trzeba żyć dalej. Mieć naprawdę oczy dookoła głowy. Sama nie raz słyszałam opowieści rodziców. Jak to tacie z wersalki spadłam. Odszedł dosłownie na sekundę, żeby przynieść mi coś ze stołu. Odszedł kilka kroków ode mnie. A ja za tatusiem się wychyliłam i ryp na ziemię. Wpadłam w taki ryk, że babcia z domu obok przyleciała. I tatę od g*wnianego ojca wyzwała. Sytuacja tylko raz miała miejsce. Także na pewno u Was też będzie wszystko dobrze! Głowa do góry!
OdpowiedzUsuńTo masz przykład na samej sobie :)
UsuńMi też od razu teściowa opowiedział jak to malutki M. sturlał się ze schodów i było wszystko dobrze.
Faktycznie trzeba mieć więcej niż oczy wokoło głowy. Nie wyobrażam sobie co poczułaś, ale sama bym się wystraszyła. Choć zdarza się każdemu, wszystkiego nie da się wykluczyć, najważniejsze że nic się nie stało.
OdpowiedzUsuńhttp://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Wystraszyłam się i to jak!
UsuńTak jak piszesz dobrze, ze wszystko się szczęśliwie skończyło :)
Nawet najlepszym się zdarza, także nie obwiniaj się, bo na szczęście nic się nie stało.
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Dziękuję :)
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
Całe szczęście że wszystko się dobrze skończyło!! wiem jak musisz się czuć, jest jeszcze malutka...nie obwiniaj się, gdybyś mogła napewno zapobiegłabyś temu "wypadkowi"...ale przyszykuj się na więcej stresu:/ mój Nikoś już jest taki ruchliwy, raczkuje chwyta się do stawania a ja ciągle w strachu że na głowe upadnie a to się gdzieś uderzy :/ 3majcie się cieplutko :* P.S. Dzięki Tobie wskrzesiłam mojego bloga na nowo! :) zapraszam :)
OdpowiedzUsuńPrzyszłość mnie przeraża :)
UsuńKochana bardzo miło mi, że wróciłaś, a tym bardziej, że jakaś tam moja w tym zasługa :)
Z niecierpliwością będę oczekiwać nowych wpisów i zdjęć Nikosia, bo z filmów to nie wiele o nim wiem :)
Ściska mocno ;*
obie najadłyście się strachu dobrze że tak się skończyło :)
OdpowiedzUsuńTak, a ja mam jakiegoś rodzaju nauczkę, by być bardziej ostrożną.
UsuńPozdrawiam :)
Dobrze, że nie uderzyła się w główkę! To nieszczęśliwy wypadek, który skończył się szczęśliwie. Tylko już się tym nie zamartwiaj. Zdarzyło się, nie cofniesz, nic się nie stało.
OdpowiedzUsuńJa się zawsze boję, że rano, gdy podsypiamy, mała wpadnie między łóżko a ścianę. Od pewnego czasu wkładam tam poduchy.
Niestety trochę się uderzyła w główkę :( ale już jest wszystko dobrze.
UsuńPewnie nie długo też będziemy układać poduchy :)