ŁAPIEMY OSTATNIE CIEPŁE DNI

W blogowym świecie dużo ostatnio małych i dużych wypadów. I my postanowiliśmy choć na chwilkę wyrwać się z domku.
Niestety nastąpił koniec lata. Normalnie bardzo bym się z tego faktu cieszyła, ale teraz kiedy jest z nami Lili postrzegam tę porę roku zupełnie inaczej. Ja zdecydowanie wolę wiosnę i jesień. Około 20 stopni to temperatura idealna dla mnie. Kiedy jest ciepło możemy oszczędzić dziecku ubierania w grube rzeczy. Lili już teraz coś źle zaczęła znosić ubieranie, i aż strach pomyśleć co to będzie jak przed wyjściem do zakładania dojdzie nam kilka warstw.

Dziś u nas już deszczowo i pochmurnie. Szaro, buro i brzydko. Na szczęście wczoraj zdążyliśmy wykorzystać ładną pogodę i wybraliśmy się nad jeziorko do Kiekrza pod Poznaniem. Pochodziliśmy trochę po lesie gdzie Lilka bez końca oglądała drzewka. Był też czas na karmienie.










WSPOMNIENIA

Dziś robiłam porządek w telefonie. Tak, tak w telefonie :). Jestem pedantką do bólu, ale do rzeczy :).
W telefonie mam zapisane pełno notatek. Zapisuje co muszę zrobić, ważne sprawy, plany, itp. Raz na jakiś czas przeglądam wszystko i kasuję to co niepotrzebne. Dziś się za to zabrałam i trafiłam na notkę z 4 czerwca, o której zupełnie zapomniałam.

A o czym te zapiski? O skurczach :).
Kiedy o godzinie 4.12, obudził mnie pierwszy skurcz, podświadomie wiedziałam, że coś zaczyna się dziać. Nie chciało mi się wstawać, a pod ręką był tylko telefon. Tak więc wzięłam go i notowałam.

4.12, 4.24, 4.35, 4.44, 4.56, 5.06, 5.20, 5.28, 5.39, 5.50, 6.03, 6,15, 6.24, 6.36, 6.46, 6.56, 7.06, 7.14, 7.26, 7.33, 7.44, 7.51, 8.00, 8.11, 8.23...


Wzruszyłam się kiedy to czytałam. Powróciły myśli i odczucia jakie mi wtedy towarzyszyły. Byłam strasznie podekscytowana i szczęśliwa, że coś zaczęło się dziać. Wiedziałam, że rozpoczyna się ostatni etap, którego uwieńczeniem będzie widok mojego wyczekiwanego dziecka.
Jednocześnie uświadomiłam sobie, po raz kolejny, o tym jak dobrą podjęłam decyzję, by pisać bloga. O tylu rzeczach zdążyłam już zapomnieć. Tu wszystko mam zapisane i w każdej chwili mogę wrócić myślami do cudownych chwil.

3 MIESIĄC Z ŻYCIA LILI

STATYSTYKA:
  Waga - 5,69 kg
  Wzrost - 60 cm
  Rozmiar ubrań - 56 i 62
  Rozmiar pieluch - 2
  Mleko - Bebilon 1
  Porcje mleka - 120 ml / 5 porcji
OSIĄGNIĘCIA:
  Gaworzy.
  Odpowiada uśmiechem na uśmiech.
  Piszczy i głośno pokrzykuje.
  Bardzo długo potrafi utrzymać główkę.

Gaworzenie jest już u Lili na porządku dziennym. Lileczka pogada do mamy i taty, ale chętnie utnie też pogawędkę z pluszakami :).

Śmieję się do niej bardzo często i za każdym razem w odpowiedzi dostaję to samo. Uśmiech dziecka to coś pięknego.

Lili ma głos, i to donośny głos. Daje nam o tym znać bardzo często poprzez piszczenie i długie gaworzenie.

Nasza Lilunia jest już bardzo silna i naprawdę długo potrafi utrzymać główkę. Oczywiście nie pozwalam jej na to za bardzo.

Nasz rytm dnia trochę się zmienił od tego miesiąc temu. Przede wszystkim postanowiliśmy kłaść Lilkę wcześniej spać, bo doszłam do wniosku, że 22.00 to jednak za późno. Na dzień dzisiejszy kąpiemy ją między 20.00, a 20.30. Potem oczywiście mleczko, dobranocka i zasypianie we własnym łóżeczku. Z nocami nadal bez zmian i póki co wszystkie zaliczam do całkowicie przespanych. Jeśli chodzi o rozpoczynanie dnia to z tym jest różnie. Raz Lili budzi się między 8.00, a 8.30. Innym razem potrafi spać nawet do 9.30. Nie wybudzam jej na siłę. Niech śpi tyle ile potrzebuje. W ciągu dnia, też jest niezłym śpiochem, bo zasypia po każdej butelce i drzemka trwa około godziny do półtorej. Śpi w swoim łóżeczku, w sypialni. Zawsze też zamykam drzwi, żeby miała ciszę. Na początku w ciągu dnia kładłam ją na naszym łóżku, ale my mamy bardziej miękki materac i Lila za każdym razem budziła się cała mokra.

Moja kochana dziewuszka jest już coraz większa. Aktualnie zakładam jej ciuszki z rozmiaru 62. Dzięki przedłużaczom (pisałam o nich: TUTAJ), cały czas mogę ją ubierać w bodziaki w rozmiarze 56, które właśnie teraz są jej idealnie dobre na szerokość. Dobre zrobiły się też bluzeczki rozpinane, z rozmiaru 56.

LILIA W TRZECIM MIESIĄCU ŻYCIA



POPRZEDNIE MIESIĄCE
1 / 2

PIERWSZA KOLKA

I stało się, dopadła moje dzieciątko. Tak się jej obawiałam. Zastanawiałam się, czy rozpoznam, że to ona, czy będę umiała pomóc Lili. Na całe szczęście, kolka wystąpiła tylko raz, mam nadzieję, że pierwszy i ostatni.
Było ciężko, ale z opowiadań innych mam wiem, że mogło być o wiele gorzej. Wszystko wydarzyło się kilka dni temu. Kolka wystąpiła u Liluni późnym wieczorem. Na krótko przed porą kąpania. Cały dzień był taki jak wszystkie poprzednie. Lilka był bardzo spokojna i nagle wieczorem, momentalnie z chwili na chwilę zaczęła mocno płakać. Płacz z czasem przerodził się we wrzeszczenie i krzyczenie. Miałam wrażenie, że za chwile zedrze sobie gardło.
Nie pomagało nic. Butelka, smoczek, noszenie, bujanie, czy karuzela. Próbowaliśmy też ciepłych okładów na brzuszek, ale i to nie pomogło.
Lilka płakała i krzyczała bez przerwy. Po ponad godzinie, ciągłego płaczu i naszych przeróżnych prób pomocy przypomniał mi się polecany sposób z suszarką do włosów. Kiedyś przypadkiem znalazłam ankietę, w której pytano rodziców o najlepszy sposób na uspokojenie niemowlęcia i na pierwszym miejscu była właśnie włączona suszarka do włosów. Pomogło, choć nie do końca jestem pewna, czy to zasługa jedynie suszarki. W tym samym momencie M. wziął Lili na ręce i stał z nią przy oknie, a dodatkowo była już bardzo zmęczona.
Skończyło się tak, że zasnęła na rękach przy szumie suszarki. Jeśli kolka przytrafi się też Waszym dzieciom to polecam wypróbować tą metodę, bo w jakim stopniu na pewno uspokaja dzidziusia.

Lili pospała kilka godzin i po przebudzeniu było już dobrze. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli więcej przez to przechodzić.

RELACJA MIĘDZY KOTEM, A DZIECKIEM - #2

Dziś będzie o postępach w relacji Whiskas, a Lilia. O tym, że jest troszkę lepiej pisałam już kiedyś. Na dzień dzisiejszy jest jeszcze lepiej, czyli idziemy do przodu, ale w bardzo wolnym tempie. No cóż, widocznie kociak potrzebuje, aż tyle czasu. Najważniejsze, że w ogóle coś się dzieje.
Gdzieś od nie całych 2 tygodni, na nowo zaczął przychodzić rano do naszego łóżka i kłaść się przy moich stopach. Zanim urodziła się Lili robił tak codziennie, a czasami spał tak nawet w nocy. Nie ucieka już z pokoju kiedy Lili płacze, a wcześniej miałam wrażenie, że wręcz denerwuje go kiedy Lilu popłakuje. W ciągu dnia Lili śpi na naszym łóżku i od niedawna, Whiskas zaczął robić drzemki razem z nią. Śpią nawet po tej samej stronie. Jednak nadal to kot decyduje, kiedy chce być przy dziecku. Kiedy ja sama, mu ją przyniosę to szybko ucieka.

Szczerze mówiąc to podejrzewałam, że może być ciężko, ale nie sądziłam, że aż tak. Mam nadzieję, że nic już mu się nie odmieni i cały czas będzie coraz lepiej.
Na pierwszym zdjęciu Whiskas został podsunięty przez nas do Lili, ale na drugim przyszedł już z własnej woli :).