28/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

28/52 - 2014

TAKA ZABAWA


OBOWIĄZKOWA WIZYTA PIELĘGNIARKI ŚRODOWISKOWEJ

Po porodzie odwiedza nas w domu położna, wiadomo i nikogo to nie dziwi. Wybieramy same, kogo byśmy chciały. Z wyborem mojej położnej pomógł nam znajomy, który polecił swoją mamę. Już od pierwszych minut wiedziałam, że to był dobry wybór. Cudowna kobieta, sprawdzająca się w swojej roli. Dała nam dużo cennych wskazówek, z których czasami korzystamy nawet do dziś.
Na naszym ostatnim spotkaniu dała mi znać, że w okolicach ukończenia przez Lilię 6 miesiąca, może się u nas niespodziewanie pojawić pielęgniarka środowiskowa. Podobno taki jest wymóg. Chodzą i sprawdzają, czy wszystko w porządku z dzieckiem i dodatkowo jak wyglądają warunki w domu. Lili ma dziś skończone 13 miesięcy i wizyty nadal nie było.

Jak to wygląda według przepisów? Sporo szukałam, ale informacji jest niewiele. O wizytach położnych to co innego. Nawet kiedy wyszukiwałam w Internecie informacji na temat pielęgniarek, większość odpowiedzi była właśnie o położnych. Znalazłam jednak coś, co może poświadczyć, że pielęgniarka środowiskowa ma obowiązek pojawić się w każdym domu na terenie, do którego jest przydzielona.
"Pielęgniarka środowiskowa/rodzinna, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dn. 21 grudnia 2004 r. przeprowadza odwiedziny patronażowe w 3 miesiącu życia dziecka. W przypadku stwierdzenia zaburzeń w stanie zdrowia dziecka ponawia wizytę patronażową w 9 miesiącu życia dziecka".
"Pielęgniarka przeprowadza wizytę patronażową w rodzinie z dzieckiem, które ukończyło 2 miesiąc życia. W zależności od rozpoznania problemów pielęgniarka planuje następne wizyty".
Czyli mam potwierdzenie tego, co tak często słyszałam. Niestety w mojej okolicy nie spotkałam się, aby takie wizyty się odbywały. Nie wiem, czy pielęgniarki są tak zapracowane, leniwe, czy po prostu mają już odgórny nakaz, żeby wizyt nie przeprowadzać. Nie chce oceniać.

Zadaniem pielęgniarki środowiskowej, podczas wizyty jest sprawdzenie:
- warunków mieszkaniowych
- sytuacji socjalno-bytowej rodziny
- stanu higienicznego dziecka i miejsca, w którym ono przebywa
- sytuacji społecznej rodziny
- występowania chorób
- zagrożenia zdrowotnego i nałogów
- dokumentacji dziecka (książeczki zdrowia, karty wypisu ze szpitala)

Dlaczego w ogóle poruszyłam ten temat?
Ciągle słyszymy o tragediach. Dzieci są bite, czy maltretowane przez długi czas. Zdarzają się rodziny z problemami biedy, alkoholizmu, czy wieloma innymi. Takie wizyty mogłyby pomóc zapobiegać tragedią, czy po prostu pomagać tym którzy tego potrzebują.
Jeśli chodzi o problem biedy to nie ma co ukrywać, że wielu ludzi nie prosi o pomoc z powodu wstydu. Nie pójdą do opieki społecznej, bo może znajomi zobaczą. Wizyta pielęgniarki, która zauważyłaby trudną sytuację i sama wyszła z ofertą pomocy, mogłaby pomóc rozwiązać ten problem.
Kolejny poważny problem to przemoc. Ojca, matki, czy czasem nawet obojga. Ile jest takich domów, gdzie domownicy uchodzą za idealną rodzinę, a tymczasem po zamknięciu drzwi rozgrywa się koszmar. Jeśli dziecko jest bite, zostają ślady. Niespodziewana wizyta pielęgniarki na pewno, by pomogła. Zauważyłaby co się dzieje i zaalarmowała kogo trzeba.

W celu dowiedzenia się jak wygląda sytuacja, nie tylko w miejscowości gdzie mieszkam, zdałam pytanie na grupie poświęconej rodzicom. Byłam pewna, że wszędzie jest tak samo, ale zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona, ponieważ okazało się, że wiele rodzin miało taką wizytę. Przeważnie krótką, ale zdarzały się konkretne pielęgniarki, które zwracały uwagę na warunki w domu, oczywiście dziecko, a także chętnie służyły pomocą. Przytoczę Wam kilka odpowiedzi.
"Co prawda moja mała jeszcze nie ma sześciu miesięcy, ale była u nas pielęgniarka środowiskowa z niezapowiedzianą wizytą, kiedy mała miała cztery miesiące. Sama pielęgniarka przyznała, że powinna przyjść, kiedy dziecko miało trzy. Podobno przyjdzie jeszcze raz".
"U mnie pielęgniarka była przy każdym dziecku, wizyta zawsze niezapowiedziana. Później wizyty były w okresie 2 i 5 lat. Sprawdza, czy dziecko ma szczepienia, czy są bilanse, itp.".
"Moja córka skończyła 4 miesiące, a środowiskowa była, gdy córka miała skończone 2. Mówiła, że przyjdzie jeszcze za 4 miesiące. Cel wizyty jest napisany w notatce, którą pielęgniarka zostawia w książeczce zdrowia. U mojego dziecka przede wszystkim oglądała i sprawdzała bioderka, ale jak znam życie, na pewno zwróciła uwagę na warunki".

Oczywiście było też pełno (większość) wpisów, że takiej wizyty nie było. Dużo mam, nawet nie wiedziało, że takie wizyty powinny się odbywać, a już tym bardziej, że są one obowiązkowe. Pojawiły się też sugestie, że takie wizyty mogą być odbierane jako upokorzenie dla rodziców, bo przecież nie są przestępcami. Tu się zgodzę, ale nie do końca. Wiadomo, że możemy się czuć lekko stremowani, kiedy niespodziewanie w domu pojawia się obca kobieta i mówi, że chce obejrzeć dom i dziecko. Pół biedy, kiedy mamy posprzątane, ale co kiedy w domu jest bałagan, a nasz dzieciaczek właśnie cały się usmarował czekoladą. Możemy mieć milion myśli. Choć tu zaznaczę, że akurat stan czystości naszego domu nie powinien mieć większego znaczenia. Przecież nie każdy ma czas, żeby cały czas mu się wszystko świeciło i lśniło, a bałagan szybko idzie odróżnić od typowego zaniedbania. Jak znam życie to w momencie, kiedy pielęgniarka środowiskowa miałaby się pojawić, my mielibyśmy w domu niezły chaos. Możemy być wtedy źli, wiadomo. Jednak trzeba mieć na uwadze, ile te wizyty mogą przynieść dobrego.
Jedna z mam napisała, że zna przypadek, gdzie taka wizyta była i co najważniejsze, że rzeczywiście pielęgniarka w tej sytuacji pomogła. W rodzinie był problem alkoholowy. Rodzice pijani, dzieci bez opieki i tragedia gotowa, ale na szczęście udało się pomóc.

ŹRÓDŁO: https://pixabay.com/

Nie chce też, żeby ten wpis był odebrany jako jakiś mój atak na pielęgniarki środowiskowe lub organy, które zarządzają tym jak mają one pracować. Nie mówię też, że wszystkie te straszne tragedie, jakie mają miejsce są winą tego, że nie było wizyty. Jestem jednak przekonana, że wiele razy można było oszczędzić cierpienia i nieszczęść, gdyby przepisy były przestrzegane, a wizyty się odbywały.
Ciekawa jestem, jakie jest Wasze zdanie. Podpisujecie się pod tym, co napisałam, czy wręcz przeciwnie?

13 MIESIĄC Z ŻYCIA LILI

STATYSTYKA:
  Waga - 10,5 kg
  Wzrost - 79 cm
  Rozmiar ubrań - 74 i 80 
  Rozmiar pieluch - 4
  Mleko - Bebilon 2 i Bebilon 3 - mieszanka obu
  Porcje mleka - 240 ml / 2 porcje
  Zęby - 12
OSIĄGNIĘCIA:
  Pokazuje nam o co jej chodzi kiedy chce coś konkretnego.
  Powtarza czynności, które jej pokazujemy.
  Mówi po swojemu coraz dłuższe kombinacje.

Nie ukrywam, że Lili dosyć późno zaczęła nam dawać znać co chce. Dziś idzie jej to już całkiem sprawnie. Pokazuje paluszkiem co by chciała, np. co jej podać. Przychodzi też i daje nam coś, z czym nie może sobie poradzić, np. żeby otworzyć jej butelkę z piciem.

Powtarzanie czynności Lili zaczęła już dosyć dawno, ale były to tylko jakieś pojedyncze dźwięki. Dziś naśladuje nasze gesty i ruchy.

Lili gada, ciągle gada :). Od kilku tygodni wypowiada coraz dłuższe kombinacje. Wszystko oczywiście po swojemu.

W ciągu dnia nie mamy żadnych zmian. Drzemki nadal długie i wypadają po rannym mleczku i przed obiadem. Wieczorny rytuał z kąpaniem, mlekiem i czytaniem zaczynamy po 18.00. Noce cały czas w całości przespane, a dzień zaczynamy w okolicy 8.00.

poprzednich postach na temat Lilkowego jedzenia, często wspominałam, że mamy spore problemy z gryzieniem. Nie jest jeszcze super dobrze, ale już lepiej niż było. Naprawdę rzadko się zdarza połknąć jej większy kawałek.

Ostatnio trochę do narzekania na pewno ma kotek. Lili uwielbia się do niego tulić i próbuje to robić kiedy tylko Whiskas jest w pobliżu. Śmieje się do niego, piszczy :). My często wołamy do niego "kici, kici" i Lili cały czas próbuje tak samo. Wychodzi jej coraz lepiej.

13 miesiąc to także czas spróbowania pierwszej w życiu czekolady. Nie chcemy w Lili pakować niepotrzebnych słodkości, no ale wyjątki muszą być wszędzie. Czy zasmakowało? Chyba nie do końca, drugiego kawałeczka już nie chciała.

W końcu z miejsca ruszyły włoski. Najbardziej urosły z tyłu. Zapowiada nam się na bardzo jasną blondyneczkę.

Na początku miesiąca pojawił się też kolejny ząbek (dolna prawa czwórka). Tak więc mamy już komplet jedynek, dwójek i czwórek. Czekamy teraz na trójki.

Za nami kolejne szczepienie. Po ukończonym roczku, przypada szczepić przeciwko odrze, śwince i różyczce. Tak też zrobiliśmy, a dodatkowo zdecydowaliśmy się na szczepienie przeciwko pneumokokom. Miało być tego samego dnia, ale w przychodni stwierdzono, że nie ma sensu Lili męczyć i wybierzemy się ponownie niedługo.

LILIA W TRZYNASTYM MIESIĄCU ŻYCIA



POPRZEDNIE MIESIĄCE
1 / 2 / 3 / 4 / 5 / 6 / 7 / 8 / 9 / 10 / 11 / 12

27/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

27/52 - 2014

SZCZUR


PROPOZYCJA ZDROWEGO OBIADU DLA DZIECKA

W jednym z ostatnich postów pokazywałam Wam, jak przygotowuję obiady dla Lili (dla przypomnienia: TUTAJ). Dziś jest w pewnym sensie ciąg dalszy tego wpisu, bo zaprezentuję, jak wygląda gotowe danie do podania.
Obiadki mam zamrożone. Codziennie rano wyciągam jeden pojemnik i do czasu obiadu jest już rozmrożony. Podgrzewam go w mikrofalówce, wcześniej wykładając na talerzyk i dzieląc na malutkie kawałeczki.

Myślę, że teraz Wasze wątpliwości są już rozwiane, ale jeśli mimo tych dwóch postów macie jeszcze jakieś pytania, co do Lilkowych obiadków to śmiało piszcie :).