PRZEPIS NA POTRAWKĘ Z KURCZAKA

Przepis na kurczaka z warzywami znalazłam w Internecie. Oczywiście jak to ja, musiałam go trochę zmodyfikować i tak o to powstała moja wersja.
Dla mnie to fajna alternatywa, aby zrobić dla Lili obiadek inaczej niż w parowarze.

POTRAWKA Z KURCZAKA Z WARZYWAMI I RYŻEM

SKŁADNIKI:
- filet z kurczaka (pojedynczy)
- ryż - pół szklanki
- marchew - 2 szt.
- korzeń pietruszki - 1 szt.
- seler - pól (małego)
- por - 1 szt.
- woda - 0,5 l
- masło
- pietruszka
- olej do smażenia
PRZYGOTOWANIE:
Mięso kroję w kostkę i podsmażam na rozgrzanym oleju (rzepakowym). Następnie warzywa kroję w kostkę, por w paseczki i dodaję do mięsa. Wszystko razem przez chwilę smażę. Dodaję wodę i duszę pod przykryciem przez 30 minut. Przez ten czas przygotowuję ryż (według instrukcji na opakowaniu). Na 5 minut przed końcem duszenia dodaję gotowy ryż i odrobinę masła. Na koniec dodaję jeszcze posiekanej pietruszki i wszystko dokładnie mieszam.



Z takiej ilości składniki wyszło mi 5 obiadków i z tego 4 zamroziłam.
Zamiast kurczaka, sprawdzi się także indyk, a pietruszkę możecie zastąpić ziołami, czy dodać i zioła i pietruszkę :). Kto co lubi. Danie wychodzi pyszne, a składniki dzięki duszeniu są bardzo mięciutkie i delikatne.

38/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

38/52 - 2014

STĘSKNIONA ZA SPACERAMI


TEN DZIEŃ ZMIENIŁ MOJE ŻYCIE NA ZAWSZE - HISTORIA JOASI

TEN DZIEŃ ZMIENIŁ MOJE ŻYCIE NA ZAWSZE, CZYLI WSPOMNIENIE DNIA, W KTÓRYM
DOWIEDZIAŁAŚ/EŚ SIĘ, ŻE BĘDZIESZ MAMĄ/TATĄ

HISTORIA JOASI




Jak Asia dowiedziała się, że będzie mamą.

Już jako nastolatka borykałam się z problemami hormonalnymi i cystami. Słyszałam od lekarzy, że będę mieć trudności z zajściem w ciąże, o ile w ogóle się uda, bo wielu "diagnozowało" u mnie PCOS. Mój ówczesny chłopak, a obecny mąż wiedział o tym, nie uważaliśmy więc zbytnio i można powiedzieć, że w zasadzie się nie zabezpieczaliśmy. Kiedy wypadnie miesiączka to była i jest nadal ruletka, dlatego gdy okres spóźniał mi się poważnie i tak nie zwracałam na to uwagi.
Któregoś wieczoru, myłam w łazience zęby, ze współlokatorką i patrząc na mój niegdyś mikro biust i jej baloniki, zdałam sobie sprawę, że moje piersi nienaturalnie się powiększyły i od jakiegoś czasu bolą. Jak to ja, znowu olałam sprawę. To był czas kiedy kończyła się sesja, zbliżały ferie, były więc ważniejsze sprawy niż moje rosnące piersi i brak okresu. Nadeszły ferie i zaczęłam się niepokoić. Przyjechałam do Krakowa na randkę z moim Wojtkiem i postanowiliśmy kupić test. W łazience zobaczyłam dwie kreski. No i się zaczęło. Wybiegłam z płaczem, świat mi się walił. Wojtek zachował spokój, przytulił mnie i zabrał do ginekologa, który oznajmił nam, że to piąty tydzień ciąży. Moja kolejna histeria bardzo go przestraszyła, zaczął nawet podpowiadać co można z "tym" zrobić. Jednak ja już wiedziałam co z "tym" zrobię.
Nigdy nie chciałam mieć dzieci, nie chciałam wyjść za mąż, pragnęłam być nowoczesna, niezależna. Chciałam być panią własnego losu. Nie chciałam być kurą domową, bo czułam że moja mama nie do końca jest szczęśliwa w tej roli, bałam się takiego życia. Zawsze byłam energiczna, rozwijałam się, byłam wolontariuszką, uczyłam się języków, pragnęłam podróżować, studiowałam zarządzanie w turystyce.
Ten dzień naprawdę wywrócił moje życie do góry nogami. Musiałam ze wszystkiego zrezygnować, choć udało mi się skończyć studia i jeszcze w ciąży zdać CAE. Musiałam się wyprowadzić daleko od rodziny i przyjaciół, po porodzie tak bardzo chorowałam, że bezpowrotnie straciłam słuch na jedno ucho, zostałam kurą domową, czyli to czego się tak bardzo obawiałam.
I co? Kocham gotować, kocham być żoną, a najbardziej kocham być mamą. Mam cudowną córeczkę. Mój największy skarb, największe osiągnięcie, nadzieja na jutro, spełnione marzenie, promień radości, powietrze i chleb. Odnalazłam się w tym wszystkim, tak miało być. A najlepsze jest zawsze to, co nie było planowane, bo człowiek nie jest doskonały i jego plany też takie nie są.

Historia Asi to idealny dowód na to, że kobiety, które zachodzą w nieplanowaną (niechcianą) ciążę z biegiem czasu potrafią się idealnie odnaleźć w nowej sytuacji. Okazuję się, że to rola ich życia :).

Joasiu wszystkiego co najlepsze dla Ciebie i córeczki :). I obyś spełniała się dalej.
Was zapraszam do odwiedzenia bloga Asi, czyli: MEL'S FASHION - MUM'S PASSION.

WSZYSTKIE WSPOMNIENIA DNIA, KTÓRY ZMIENIŁ ŻYCIE NA ZAWSZE W JEDNYM MIEJSCU: WASZE HISTORIE.

ZAKUPY Z SECOND HAND - 2

Z biegiem czasu zakupy w lumpeksach coraz bardziej mi się podobają. W zasadzie to chodzi mi o samo szukanie. Kiedyś tego nie cierpiałam i przez to wypad do tego typu sklepu był u mnie rzadkością. Teraz kiedy widzę ile tam czeka cudeniek, moje nastawienie się zmienia.
Niestety po ostatnich wypadach nic nie przyniosłam do domu. Jesienne ciuszki, które miałam na oku były za duże lub za małe. No, ale nic, niedługo znowu wybywam na poszukiwania, a tymczasem dziś pokażę Wam kilka ubranek, które są w Lili szafie już od jakiegoś czasu.

ZAKUPY Z SECOND HAND

SUKIENKA - CHEROKEE
Cena: 8,00 zł






SUKIENKA / TUNIKA - YOUNG DIMENSION
Cena: 10,00 zł





PŁASZCZYK - BABYGAP
Cena: 20,00 zł






W sukienkach jestem po prostu zakochana. Uwierzyć nie mogę, że są ze sklepu z odzieżą używaną.
Z płaszczykiem póki co musimy poczekać, bo pogoda bardzo nas rozpieszcza. Niech się tylko ochłodzi, bo już nie mogę się doczekać, by zobaczyć w nim Lili :).

WSZYSTKIE ZAKUPY Z SECOND HAND W JEDNYM MIEJSCU: ZAKUPY Z SH.

37/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

37/52 - 2014

WAKACYJNE SZCZĘŚCIE


PIERWSZE WAKACJE Z DZIECKIEM

Jeszcze nie tak dawno temu, byłam pewna, że z naszych wakacji nic nie będzie. Ciągle coś było nie tak. Najpierw my nie mogliśmy, potem rozwaliłam auto, a zakupienie nowego przeciągnęło się w czasie, potem znowu nie mogliśmy, a na koniec kiedy już wszystko było pewne to Lilu się rozchorowała. Na szczęście kiedy już doszła do siebie, nic nam nie stanęło na przeszkodzie i wyjechaliśmy.
Na dalekie i długie wakacje nie było już mowy. Wybraliśmy Toruń, oddalony od nas o 170 km. I dobrze, że dalej nie pojechaliśmy, bo Lili po ponad 100 km nie bardzo miała ochotę na dalszą trasę i sporo się złościła. Udało nam się jednak szczęśliwie dojechać w obie strony.
Poza podróżą obawiałam się też akceptacji nowego miejsca. Dla Lili były to pierwsze noce poza domem, ale w ogóle jej to nie zrobiło różnicy. Samym hotelem, w którym się zatrzymaliśmy była zaciekawiona przez pierwsze 5 minut. Najpierw był strach, potem zwiedzenie każdego kąta i już było dobrze. Nowe miejsce przypadło do gustu :). Nawet spanie w łóżeczku turystycznym nie było straszne.

Wakacje bardzo udane i żal było wyjeżdżać. Pogodę mieliśmy mieszaną. Było i słońce i deszcz. Wyjechaliśmy na 4 dni i akurat w tyle czasu udało nam się wszystko zwiedzić. Podjechaliśmy też do Ciechocinka. W Toruniu byłam pierwszy raz i wrażenie zostało bardzo pozytywne. Piękne i zadbane miasto z mnóstwem urokliwych i pięknie zdobionych kamienic. Zazdroszczę mieszkańcom :).
Dla nas Toruń będzie też bardzo ważny i zapamiętany ponieważ to właśnie tu, Lili postanowiła po raz pierwszy sama pomaszerować :). Od rana coś się szykowało i coraz pewniej się puszczała naszych dłoni, aż końcu w deszczowe popołudnie na sali zabaw, przeszła sama prawie 2 metry :). Lilia szczęśliwa, a my dumni :).


















36/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

36/52 - 2014

WSPINACZKI


15 MIESIĄC Z ŻYCIA LILI

STATYSTYKA:
  Waga - 11 kg
  Wzrost - 82 cm
  Rozmiar ubrań - 80
  Rozmiar pieluch - 4
  Mleko - Bebilon 3
  Porcję mleka - 240 ml / 2 porcje
  Zęby - 13
OSIĄGNIĘCIA:
  Mówi świadomie "mama".
  Wchodzi na pewną wysokość.
  Zaczyna się komunikować.

Może niektórzy z Was pamiętają, że już dosyć dawno pochwaliłam się, że Lilia świadomie powiedziała do mnie "mama" (pisałam o tym cudownym dniu: TUTAJ). No i na tym był koniec, zdarzyło się tylko raz. Od tamtego czasu Lilu potrzebowała 4 miesięcy, by znowu zawołać do mnie "mama". Było warto czekać :). Teraz "mama" jest już na porządku dziennym.

Zaczęło się też to, czego trochę się obawiałam. Lili nauczyła się wdrapywać na wysokości. Najchętniej wchodzi na kanapę i łóżko w sypialni. Staram się jej teraz nie zostawiać nawet na chwilę. Dziś na szczęście zaczęła opanowywać bezpieczne schodzenie tyłem :).

Początki jakieś tam komunikacji były u nas już jakiś czas temu. Jednak teraz wszystko się rozkręciło :). Lili sama daje znać, by wziąć ją na ręce. Kiedy skończy się jedzenie z poważną miną pokazuje, że nie ma :). Przynosi zabawki, którymi chciałaby się pobawić. Daje znać co jej smakuje. Fajnie tak, kiedy dziecko zaczyna coraz więcej rozumieć.

W ciągu naszego dnia, zmian jak zwykle brak. Śpioch jaki był taki jest. Dzień zaczynamy o 8.00, są 2 drzemki (trwające po półtorej godziny) i pójście spać o 19.30. Jeśli zdarzy się, że drzemka jest tylko jedna to Lili idzie spać już przed 19.00, bo dłużej i tak nie da rady.

W Lilkowej buźce pojawił się kolejny ząbek. Niestety jego wyjście wiązało się z chorobą i bólem. Lili przy zębach choruje. Ostatnio były oskrzela teraz padło na migdały i gardło. Było ciężko, ale Lil jest dzielna i dała radę. Była też wysypka, której pozostałości są do dziś. Nie wiele, ale nadal widać przy ustach. Zaczynam się obawiać, że to nie zejdzie i chyba pójdę po silniejszą maść. Cały czas myślałam, że wysypka była od nieszczęsnego serka orzechowego, ale teraz coraz bardziej jestem pewna, że to jednak objaw antybiotyku.

W końcu też, ruszyło się z Lilkowym gryzieniem. Nasze dziecko już wie od czego są ząbki i pięknie ich w tym celu używa. Czasem jej się zapomni, ale to nic w porównaniu do tego, że były momenty kiedy połykała jedzenie tak jak jej podawałam.

Zmieniła się też dieta Lili. Nie gotuję już tak jak kiedyś po 10 obiadków na raz (do zobaczenia: TUTAJ). Było to wygodne, ale Lili miała każdy obiadek bardzo podobny. Postanowiłam, że musi mieć to wszystko urozmaicone. Teraz gotuję maksymalnie 3-4 obiadki, ale nie daję ich codziennie tylko zamrażam, a na drugi dzień szykuję coś nowego. Teraz Lili je codziennie coś zupełnie odmiennego.

LILIA W PIĘTNASTYM MIESIĄCU ŻYCIA


POPRZEDNIE MIESIĄCE
1 / 2 / 3 / 4 / 5 / 6 / 7 / 8 / 9 / 10 / 11 / 12
13 / 14

TEN DZIEŃ ZMIENIŁ MOJE ŻYCIE NA ZAWSZE

Pomysł do głowy wpadł mi nagle. Zbliża się dzień, który zmienił moje życie na zawsze, więc teraz coraz częściej go wspominam. Pamiętam go dokładnie i nigdy nie zapomnę, dnia, w którym dowiedziałam się, że będę mamą.
I tak pomyślałam, o powstaniu tego projektu. Jestem pewna, że każdy z Was, tak jak ja pamięta dzień, w którym dowiedział się, że zostanie rodzicem, czy to mama ujrzała dwie kreski lub wiadomość oznajmił jej lekarz, czy może przyszły tato, któremu wieści przekazała przyszła mama.

Poprzez projekt: TEN DZIEŃ ZMIENIŁ MOJE ŻYCIE NA ZAWSZE, chcę Was zachęcić do podzielenia się ze mną, Waszymi wspomnieniami z dnia kiedy dowiedzieliście, że będziecie mieć dziecko. Czekam na historię zarówno mam jak i ojców. Przesyłajcie opowieści na maila (alinadobrawa@gmail.com).
Na początek będę czekać przez tydzień. W zależności od Waszych zgłoszeń, przedłużę termin lub nie. Następnie historie pojawią się na blogu. Ci z Was, którzy też prowadzą bloga jak najbardziej mogą umieścić wspomnienia u siebie (z dodaniem plakatu z tego posta). Koniecznie też zostawcie tutaj linka do wpisu.
Na pewno pojawi się osobna karta w menu na blogu jak i coś na Facebooku. Chciałabym, żeby był to zbiór magicznych opowieści. Tych przepełnionych szczęściem, zaskoczeniem jak i tych smutniejszych, bo wiem, że ten dzień nie dla każdego z Was był wyczekiwany.


TO JUŻ NIE WRÓCI

Malutkie, niespełna 3 kilogramowe ciałko przytulone do mnie, do nas. Pierwszy płacz, pierwszy uśmiech, pierwszy ząbek. Za nami dziesiątki, a nawet setki pierwszych razów.
Na niektóre czekałam z niecierpliwością, inne były dla mnie zaskoczeniem. Dużo uwiecznione na zdjęciach, a jeszcze więcej zapamiętane w głowie. Przeżywam to wszystko ogromnie. Zresztą pewnie jak każdy rodzic, wzruszają mnie te momenty.
Pamiętam jak stresowałam się przed rozpoczęciem rozszerzania Lili diety. Już na miesiąc przed myślałam co jej podać jako pierwsze. Potem było wybieranie pierwszych naczyń i sztućców. W końcu nadszedł ten wyczekiwany dzień (jak nam poszło do zobaczenia: TUTAJ). Było we mnie tyle emocji, wzruszenia i szczęścia.
To było coś co wiedziałam, że nastąpi w konkretnym czasie, a jak było kiedy coś mnie zaskoczyło? Wróciłyśmy z Lili ze spaceru. Jak zwykle rozebrałam ją i położyłam do łóżeczka, żeby móc samej się przebrać. Wyszłam z sypialni, a kiedy po chwili wróciłam, Lili siedziała z uśmiechem od ucha do ucha :). Stanęłam jak wryta i uwierzyć nie mogłam, że tak po prostu usiadła (pierwsze pozowanie do zdjęć na siedząco: TUTAJ). Szok i niedowierzanie.

To wszystko już za nami. Już nie wróci i choć wiem, że przed nami jeszcze o wiele więcej nowego to szkoda mi. Chciałabym to przeżyć jeszcze raz. Często oglądam zdjęcia i wspominam. Wspominam i na twarzy automatycznie pojawia mi się uśmiech.
Wszystko dzieję się za szybko. Ledwo przyzwyczajam się do jednego, a już pojawia się coś kolejnego. Z chęcią spowolniłabym cały ten proces rozwoju dziecka. Dopiero co z delikatnością musiałam przytrzymywać główkę Lili przy podnoszeniu, a tu za chwile zacznie chodzić.
Brakuję mi tego kiedy mogłam ją tulić całymi dniami, nosić w chuście, czy leżeć przy niej w ciągu dnia. Tęsknie za malutkim ciałkiem, które "tonęło" w rozmiarze 56. Jak tylko o tym myślę, to tak mi ciepło na sercu.
Wszechobecne "Kiedy to zleciało?" mogłabym pisać co chwilę, bo ja naprawdę nie mogę się nadziwić kiedy to zleciało :). Pierwszy rok jest zdecydowanie za szybki. Z nieporadnego noworodka w ciągu dwunastu miesięcy wyrasta dziecko rozumne, które jest dosłownie wszędzie.





35/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

35/52 - 2014

PORA NA GOTOWANIE


10 RAZY NA TAK DLA OLKA SPADŁO

Dzisiejszy post jest całkowicie poświęcony Olkowi Spadło.
Olek urodził się 9 lipca 2012 roku. Jest chłopcem wesołym i pogodnym. Niestety urodził się z poważną wadą serca. Tylko połowa jego serduszka jest sprawna. By mógł wyzdrowieć potrzebuję jeszcze jednej (trzeciej) operacji, która musi się odbyć przed ukończeniem przez niego 3 roku życia.
Na operację, Oluś musi się udać do Münster w Niemczech.

10 POWODÓW DLA ŻYCIA:
1. Jego życie dopiero się zaczęło.
2. Ma cudownych rodziców, dla których jest bardzo ważny.
3. Ogrom ludzi mu kibicuje i jest z nim.
4. Jest tyle miejsc, które musi zobaczyć.
5. Przed nim mnóstwo niezapomnianych przygód.
6. Rodzice chcą go nauczyć wielu rzeczy.
7. Czeka na niego mnóstwo cudownych przyjaźni.
8. Będzie marzył i te marzenia będą się spełniać.
9. Świat czeka na niego
10. O życie trzeba walczyć.


KONTA NA KTÓRYCH MOŻECIE ZNALEŹĆ OLKA:
Facebook (strona): TUTAJ.
Facebook (wydarzenie poświęcone akcji "Olusiowy zawrót głowy"): TUTAJ.
Siepomaga: TUTAJ.

Kochani, ogromnie zachęcam Was do dołączenia, do akcji. Możecie to zrobić na blogu, Facebooku, czy Instagramie. Podzielcie się swoimi 10 powodami dla życia.

LILI'S LITTLE STORE - SUKIENKI DLA MAMY I CÓRKI

Kilka dni temu odezwała się do mnie Asia, z chęcią zaprezentowania na blogu sklepu: Lili's Little Store.
Lubię produkty, marki, czy sklepy które wyróżniają się oryginalnością, czy swoim własnym stylem. Od razu się zgodziłam :). Asortyment bardzo przypadł mi do gustu. Już widzę siebie i Lili w jednej z kreacji :). Najbardziej spodobał mi się komplet Pure One.

Lili's Little Store to miejsce idealne jeśli mama i córka mają ważne wyjście, ale nie tylko. Sukienki sprawdzą się nawet na co dzień. W takich samych strojach na pewno mama z córką zrobią wrażenie :). I właśnie takie jest przesłanie sklepu.






Sklep dopiero startuje i ubrań jest nie wiele, ale ekipa się rozkręca i niebawem wybór będzie coraz większy. Kolekcja będzie się zmieniała w zależności od mody, czy pory roku. Ponieważ asortyment będzie się często zmieniać, serie będą krótkie i unikatowe.

UWAGA!
Razem z marką Lili's Little Store przygotowałyśmy dla Was rabat :).
20% ZNIŻKI NA CAŁY ASORTYMENT
rabat będzie ważny od 28.08.2014 do 30.09.2014
- podczas zakupów, po przejściu do koszyka i płatności w odpowiednim miejscu należy wpisać kod rabatowy: "alinadobrawa" (rabat zostanie naliczony automatycznie)
- przez cały czas trwania promocji, na blogu będzie informacja z przypomnieniem

Drogie mamy, lubicie ubierać się podobnie jak dzieci? Ta sama kolorystyka, krój, czy tak jak proponuje Lili's Little Store, czyli stroje identyczne?

WSPÓLNE WYCHOWYWANIE DZIECKA

Mam to szczęście, że wychowali mnie oboje rodzice. Szczęście, dokładnie. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie, by jednego z nich mogło nie być. Niestety, często dzieję się tak, że jednego, czy nawet obojga rodziców brakuje. Smutne to bardzo i nie powinno się tak dziać, ale świat jest jaki jest.

Dziś jednak chce się skupić na tym kiedy dziecko, czy dzieci wychowuje dwoje ludzi. Małżeństwo, czy związek, nieważne. Ważne jest, że jest mama i tata i takie powinno być rodzicielstwo kiedy małżeństwo żyje w zgodzie, wspólnie. Musi być podział. Nie ma, że mama wie lepiej, że mama jest najlepsza. Rodziców jest dwoje i koniec.
Współpraca między rodzicami jest bardzo ważna, niestety okazuje się, że często jest trudna do osiągnięcia. Matka i ojciec bardzo często różnią się w swoich poglądach na temat wychowania, a co za tym idzie i podział obowiązków nie wychodzi najlepiej. Dla mnie opieka musi być podzielona po równo. Oczywiście w miarę możliwości. U nas jest podział, który wdrążyliśmy od razu. Nie była do tego potrzebna jakaś rozmowa, czy umawianie się. To po prostu było naturalne z naszej strony.
Uzupełniamy się w ciągu całego dnia:
RANO:
Tu nie ma wyjścia, bo po prostu M. jest w pracy. 5 dni w tygodniu, poranek jest tylko dla mnie i Lili. Mama da jeść, mama przewinie i z mamą jest zabawa. Jednak kiedy tata, jest w domu to nadrabiają, a ja mam więcej czasu dla siebie.
POPOŁUDNIE:
Popołudnie zazwyczaj spędzamy razem. Choć nie zawsze się da, bo jedno lub drugie musi gdzieś wyjechać, coś załatwić, itp. Jednak myślę, że o tej porze Lil przebywa z nami po równo.
WIECZÓR:
Z wieczorem codziennie jest tak samo. Ja zawsze kąpie i ubieram, a tata daje mleczko i układa do snu.

Mamą jestem od 15 miesięcy i widzę jaką więź przez ten czas, nawiązała Lili ze swoim tatą. Ja się pomiędzy nich nie wpasuję. To już jest taki duet.
Tak samo jak Lili ze mną. Mamy już swoje pewne zachowania, rytuały, takie tylko dla nas.
Lilia mimo, iż jest jeszcze malutka wypracowała sobie, że zabawy najlepsze są z tatą, za to masowaniem po brzuszku, rozśmieszy tylko i wyłącznie mama. W nocy najlepiej przytulić się do mamy, ale przy chorobie utuli tylko tata. Takich przykładów jest u nas pełno.
Bardzo ważne jest dla mnie (staram się tego trzymać), by przy dziecku nie podważać decyzji drugiego rodzica. Nawet jeśli się z czymś nie zgadzam, wolę to powiedzieć M. kiedy Lili nie ma obok. Teraz ona i tak nie wiele rozumie, ale lepiej się wdrążyć wcześniej. Dziecko nie może być świadkiem, kiedy rodzice nie zgadzają się ze sobą z jego powodu. Nawet najbardziej zgrane małżeństwo, w kwestii wychowania może mieć zupełnie różne poglądy i to jest jak najbardziej normalne. Jednak trzeba umieć dogadywać się i obierać wspólny front na osobności. Jednolite i zgodne podejście do tej kwestii jest sprawą kluczową.

Od kiedy mam Lilię myślę też, że jeden rodzic nie zastąpi dziecku drugiego. Mama to mama, a tata to tata i choćby człowiek na rzęsach stanął nie będzie jednym i drugim. Już nie raz czytałam jak kobiety, które samotnie wychowują dzieci piszą, że bez problemu zastępują dziecku ojca. Nie wierzę, nie przemawia to do mnie. Na pewno można dziecku to wynagrodzić, ale nie zastąpić. Osobiście gratuluję i podziwiam ludzi, którzy podjęli się rodzicielstwa w pojedynkę. Z własnego wyboru, czy niezależnie od siebie. Ja mając u boku M. nawet nie umiem się postawić w sytuacji, że miałabym zostać sama.

Moje dzieciństwo wspominam głównie z tatą. Pracował w domu, więc to jego zadaniem było zrobić mi śniadanie, wyszykować do szkoły, itp. Mama po pracy miała jeszcze dużo obowiązków, więc siłą rzeczy najwięcej czasu spędzałam z ojcem. Był długi czas, że z nim lepiej się dogadywałam. Nie chce tego u Lili. Chce, żeby mnie i M. postrzegała w ten sam sposób i na obu mogła tak samo liczyć.

34/52 - 2014

PORTRETY MOICH DZIECI, RAZ W TYGODNIU, CO TYDZIEŃ

34/52 - 2014

KLOCKI PO TACIE


PRZYTULENIE MA ZNACZENIE

"Im więcej dotyku człowiek doświadcza w okresie dzieciństwa, tym będzie spokojniejszy w życiu dorosłym."
(M. Sundelrand)

Pierwsze nasze przytulenie. Malutkie ciałko w moich ramionach, nigdy tego nie zapomnę. Szpitalne łóżko, ja zmęczona, Lili wpatrzona we mnie. Czuła się bezpieczna, była taka spokojna. Patrzyła na mnie, na nas. Mamy zdjęcia, ale ten obraz i tak do końca zostanie w mojej głowie. Tyle czekania i w końcu miałam ją przy sobie. Poznałyśmy się, jednocześnie przytulając. Taki właśnie był nasz pierwszy kontakt, nasze poznanie się.

Każdy jej płacz uspokajamy przytuleniem, głaskaniem i czułością. Od pierwszych czułości minęło już sporo czasu i dziś Lilu już sama potrafi okazać, kiedy ma ochotę na bliskość z mamą, czy tatą. Uwielbiam, kiedy wyciąga do mnie rączki, a po chwili zatapia się w mojej szyi i dekolcie. Dla mnie to przyjemność, a dla niej stabilność i poczucie, że nic jej nie grozi.
Na samym początku, Lili była w moich ramionach bardzo często. Obie tego potrzebowałyśmy. Tej bliskości i ciepła. Jednak wiadomo, z czasem dziecko ma coraz mniejszą ochotę na tulenie. Z chęcią wróciłabym do tych czasów, kiedy mogłam ją mieć przy sobie całymi dniami. Dziś nadrabiam, kiedy Lili śpi. Śpiącą przekładam ją do naszego łóżka i tuląc się razem zasypiamy. Uwielbiam ten moment. Wiem, że ona czuję, że jestem obok.

Bliskość drugiego człowieka jest nam bardzo potrzebna i pewnie nawet największy twardziel przyzna mi rację. Jednak jeśli chodzi o dziecko, to dla niego ta bliskość jest też poczuciem bezpieczeństwa. Gdy jest niespokojnie lub boi się czegoś, ukojenie znajduję w naszych ramionach. Jest stwierdzone naukowo, że dzieci przytulane przez rodziców, czy opiekunów szybciej się rozwijają i rzadziej chorują. Dowiedziono też, że wcześniaki, często dotykane szybciej przybierają na wadze i szybciej rosną. Tyle przyjemności, a ile z tego plusów.
Czasem rodzice nie do końca rozumieją, że przytulenie jest tak ważne. Dziecko potrzebuję bliskości, a odsyłane jest do zabawek. Dziecko czuję strach, a ma powiedziane, że nic się nie dzieje, a przecież wystarczyłoby przytulić, ukochać i wyszeptać, że mama, czy tata są i bardzo kochają. Naprawdę to wystarczy, a ile może zmienić.
Jestem szczęśliwa i dumna z tego, że jednym gestem mogę mojemu dziecku tyle zapewnić.
Moi rodzice mimo tego, że bardzo mnie kochają, nie mówili mi tego i nie mówią. W moim rodzinnym domu okazywanie sobie miłości nigdy nie było jakoś mocno pielęgnowane. Im byłam starsza, tym mniej było bliskości. Dziś, kiedy jestem już dorosła, widzę po sobie, że jestem dosyć "chłodna" w niektórych kwestiach emocjonalnych. Przez to tym bardziej chcę w Lili od początku zakorzenić, jak ważne jest okazywanie sobie miłości i czułości.
Przytulajmy swoje dzieci. Mówmy im o naszej miłości. Przytulenie ma ogromne znaczenie.


PRZEPIS NA OMELTA

Lilka uwielbia omlety. Ja za nimi nigdy nie przepadałam i nawet do dziś, coś nie mogę się przekonać. Jajko wolę zdecydowanie w formie ugotowanego :).
Omleta przyrządzam zazwyczaj wtedy, kiedy brak mi pomysłu na cokolwiek innego. To taki nasz ratunek, bo jajka mamy zawsze, a owoc i warzywo też się znajdą. Pierwszy jaki Lili dostała był z owocem i myślałam, że z warzywami już nie będzie chciała zjeść, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.

OMLET NA SŁODKO I NA SŁONO

SKŁADNIKI:
- jajko - 1 szt.
- mąka - 1 łyżeczka (płaska)
- woda - 1 łyżeczka
PRZYGOTOWANIE:
Do małej miseczki rozbijam jajko. Mieszam z mąką, wodą i wylewam na rozgrzaną patelnię. Obsmażam z dwóch stron.