LEKARZ PROWADZĄCY CIĄŻĘ I PROBLEMY W CIĄŻY

16:09:00 alinadobrawa 42 Comments

Dziś będzie o lekarzu, w sumie to nie o jednym.
Chce poruszyć ważną kwestię jaką jest lekarz prowadzący ciążę. Na swoim przykładzie mogę stwierdzić, że to ogromne szczęście trafić w tym okresie na odpowiednią osobę. Ja go nie miałam, nie od początku.
W ciągu moich 40 tygodni ciąży miałam styczność z czterema lekarzami. Tak, aż tylu musiało się przewinąć, by w końcu trafić na odpowiedniego. Tego, który wie co robi i potrafi rozpoznać co się dzieję, a przecież każdy lekarz powinien być dobry. Niestety tak nie jest.
Mam nadzieję, że moja historia będzie przestrogą dla tych z Was, które kiedy czują się niepewnie nie szukają pomocy. Z ciążą nie ma żartów. Nie ma się co bać, żeby pytać i prosić o badania.

Od początku kiedy dowiedziałam się o ciąży (dzięki badaniu B-HCG) postanowiłam, że wybiorę lekarza, który przyjmuję na NFZ. Lekarz do którego jeździłam wcześniej (przed ciążą) był idealny, ale przyjmuje tylko prywatnie, a ja wolałam pieniążki odkładać na wyprawkę. Tak więc kiedy już wiedziałam, że zostanę mamą, poszłam do przychodni, by wybrać lekarza. Jedno wiedziałam na pewno. Musi to być mężczyzna. Niestety nie mam dobrych wspomnień z kobietami, które wykonują ten zawód. Lekarzy było trzech i tylko jednego kojarzyłam. Nawet dużo dobrych opinii jest na jego temat, ale niestety już nie przyjmował nowych pacjentek. Z pozostałych dwóch wybrałam już jak na loterii, po prostu wzięłam tego, który najszybciej mógł mnie przyjąć.
Pierwsza wizyta, podobno ta najważniejsza. Dobrze ją wspominam. Tak jak i lekarza, który okazał się bardzo miły, sympatyczny i rzeczowy. Wypytał o podstawowe sprawy, potem potwierdził, że jestem w ciąży (6 tydzień). Pogratulował, zlecił mnóstwo badań, trochę pożartował w między czasie. Fajna i przyjemna wizyta. Cieszyłam się, że go wybrałam. Moja radość trwała do końca roku. Kiedy 5 grudnia (15 tydzień ciąży) byłam u niego na kontroli nawet nie przypuszczałam, że widzimy się ostatni raz, on chyba też. Nie mogłam się umówić na kolejny raz, bo nie było zapisów na nowy rok. Trzeba było przyjść dopiero w styczniu, żeby się zapisać. Tak też zrobiłam i co się okazało? Mojego lekarza już nie ma. Nie podpisali z nim umowy i tyle.
Wkurzyłam się nie miłosiernie. W zamian za niego zaproponowali mi panią doktor. Pomyślałam, że gorzej już chyba być nie może, ale pani w recepcji tak sobie ją zachwalała i polecała, że pomyślałam, iż skoro jest taka super i w ogóle, to może warto się przełamać. Zapisałam się i pierwsze spotkanie miałyśmy 17 stycznia (21 tydzień ciąży).
Oczywiście porażka totalna. Na początek podważyła wszystkie zalecenia poprzedniego lekarza i jeszcze z pretensjami do mnie, dlaczego robił tak, a nie inaczej. Z tym, żeby być miłą miała ogromny problem, a odpowiedzi na moje pytania udzielała takich jak też byłabym po skończonych studiach medycznych, czyli po prostu nie rozumiałam nic. No, ale trudno. Chciałam się przepisać, ale pomyślałam, że może miała gorszy dzień. Nie chciałam jej od razu skreślać. Kolejne wizyty były takie same, wytrzymałam dwie. W sumie na tą ostatnią miałam już nie iść i już nawet byłam zapisana do innej przychodni. Jednak poszłam, bo wizytę w nowej przychodni miałam zaplanowaną trochę później, a zaczęłam się gorzej czuć.
Zaczęło mnie boleć podbrzusze (końcówka 29 tygodnia ciąży). Nie chciałam czekać i poszłam do niej oczywiście nie mówiąc, że miało mnie już tu nie być. Zbadała, wypytała i patrząc jak na wariatkę stwierdziła, że nie potrzebnie panikuję. Mam się położyć i odpocząć. Tak też zrobiłam. Jednak na drugi dzień było już gorzej, a do tego doszły skurcze. Kiedy chciałam się schylić, czy kucnąć to już w ogóle było kiepsko. Wiedziałam, że coś nie gra. Nie mogłam tak leżeć i nic nie robić.
Zadzwoniłam do przychodni, że chce być zbadana (jeśli kobieta w ciąży źle się czuje to w każdej przychodni mają obowiązek ją przyjąć). W ten dzień na szczęście nie było mojej "cudownej" pani doktor tylko inny lekarz. Przyjął mnie, zresztą nie miał wyjścia, ale dobitnie dał mi do zrozumienia, że nie podoba mu się, że tu jestem nie będąc jego pacjentką. Gbur jakich mało. Zbadał, stwierdził, że nie widzi nic niepokojącego, a na skurcze dał magnez. Wyszłam z mokrymi oczami.
Wtedy sobie pomyślałam, czy ja czasem na siłę nie szukam problemu, którego może wcale nie ma. Wróciłam do domu, ale nie mogłam zebrać myśli. Kilka razy specjalnie kucałam, by sprawdzić, czy ból jest mocniejszy i niestety był. Biłam się z myślami, ale w końcu zdecydowałam, razem z M. że jedziemy do innego miasta, do mojego lekarza sprzed ciąży. Była akurat środa i to jedyny dzień kiedy tam przyjmuje. Jadąc ręce mi się trzęsły. Znowu nachodziły mnie myśli, że skoro dwóch lekarzy mówi mi, że wszystko jest dobrze to może faktycznie tak jest, a ja panikuję nie potrzebnie.
Kiedy dotarliśmy na miejsce i powiedziałam co się dzieję stwierdził, że najpierw badamy, a potem porozmawiamy. Już na początku badania utwierdził mnie, że dobrze, że przyjechałam. Okazało się, że ból jest dlatego, że Lili obsunęła się sporo w dół i szykuje się, by przyjść na świat. Dobrze, że leżałam, bo chyba bym wtedy padła na ziemię. Nie mogłam uwierzyć w to co do mnie mówi, a on nie mógł uwierzyć, że przed chwilą jak i dzień wcześniej byłam u dwóch lekarzy i nic. Decyzja była szybka. Szpital, multum leków i zakaz robienia czegokolwiek, oprócz leżenia.

I właśnie tu chce Wam napisać, że jeśli czujecie, że dzieje się coś złego to szukajcie pomocy do samego końca. Nawet jeśli patrzą na Was jak na rozhisteryzowane wariatki, a przyjmują z pretensją, że zajmujecie ich cenny czas. Gdybym ja przyjęła to co mówiła pani doktor urodziłabym Lili w 30 tygodniu ciąży. Nawet nie jestem sobie tego w stanie wyobrazić.
Oczywiście ostatni lekarz został już ze mną do końca. Płaciłam za każdą wizytę, za każde badania, ale miałam zapewnioną cudowną i przede wszystkim fachową opiekę, a to jest warte tych pieniędzy.
W szpitalu spędziłam tydzień. Do czasu porodu byłam tam jeszcze dwa razy. Do 38 tygodnia ciąży w większości leżałam, ale było warto. Wygrałam, Lili urodziła się trzy dni po terminie :).

Moim lekarzem jest doktor Marek Daniel z Obornik Wielkopolskich. Do nie dawana był dyrektorem Kliniki św. Rodziny w Poznaniu, gdzie Lileczka przyszła na świat. Doktor Marek dziś jest już na emeryturze, ale nie zrezygnował z pracy. Nadal pracuję w szpitalu (w Puszczykowie pod Poznaniem), a także przyjmuję w gabinetach prywatnych w Obornikach i w Poznaniu. To prawdziwy lekarz w powołania. Mam nadzieję, że poprowadzi moją kolejną ciążę już od samego początku.

42 komentarze:

  1. Moj pierwszy był porażką, według info z neta specjalizuje się w poronieniach. Cham jakich mało. Do drugiego trafiłam, bo nie było wolnych terminów, a szefo gonił mnie na zwolnienie. Przy drugim zostałam, ale chodziłam do jeszcze jednego na dodatkowe badania, bo sprzecior miał najwyższej klasy, a potrzebowaliśmy i USG 4D i Doppler'a. Teraz uczęszczam do kolejnej Pani doktor i z niej jestem najbardziej zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli też miałaś "szczęście" trafić na kiepskich...
      Dobrze, że zmieniłaś teraz też masz kogoś odpowiedniego :)

      Usuń
    2. Od samego poczatku chodzilam prywatnie do wspanialego lekarza do ktorego trafilam za rada znajomej, nie zaluje ani jednej wydanej zlotowki:-) moj doktor przywital naszego maluszka na swiecie pierwszy, robil mi cc :-) jest wspanialy i zawsze pyta sie o nasze malenstwo, zawsze tez moge do niego zadzwonic:-) :-) :-) :-)

      Usuń
    3. Oby jak najwięcej takich lekarzy :)

      Usuń
  2. Ja szukałam lekarza jeszcze przed ciążą. Znalazłam go w 2011 roku, więc znaliśmy się ponad rok przed ciążą. Przyjmuje na NFZ dwie godziny w tygodniu o.O, ale udało mi się do niego dostać. Jest wyjątkowy, choć czasem drażliwy, jak każdy facet :D Mam do niego pełne zaufanie :) i jeśli przestanie przyjmować na NFZ, pewnie znajdę go prywatnie ;) {jeśli chodzi o nfz, to o braku kontraktu musieli wiedzieć wcześniej, to jest sprawa na kilka lat, więc robili Cię w bambuko :/}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak tam było z tym kontraktem, ale lekarz chyba też nic nie wiedział, bo sam się ze mną umawiał na następny raz :/.
      Kiedyś słyszałam, że podobno wrócił, ale pewności nie mam, bo już więcej tam nie byłam.

      Usuń
  3. ja miałam to szczęście ,że na swojego tego do końca lekarza trafiłam za drugim razem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę co tu piszecie to miałaś dużo szczęścia :)

      Usuń
  4. Ja od zawsze chodzę do doktora Andrzejewskiego w Konsylium w Szamotułach. I oprócz tego, że nie wykrył hipotrofii u Poli (coś mi się wydawało, że mam za mały brzuch, ale nie chciał zrobić usg) to jest całkiem ok, robi cytologię co rok, nie trzeba się o to prosić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja siostra też tam teraz chodzi, ale zauważyłam, że właśnie słabo z tymi usg... Właściwie bardzo słabo. No, ale najważniejsze, że inne rzeczy są ok. Ja mam usg na każdej wizycie :)

      Usuń
    2. Bo on robi tyle ile musi, ile jest przewidziane na ciążę, za ile NFZ mu zwróci, a u mnie było wszystko ok, jedynie Polcia taka mała :)

      Usuń
    3. Byłam kiedyś u niego prywatnie, bo potrzebowałam szybkiej porady, ale jakoś tak nie wzbudził mojego zaufania.
      Niby wszystko dobrze, gabinet zadbany i cała reszta, ale nie czułam się tam za dobrze. Za to do Obornik jadę z uśmiechem na twarzy i chyba tak powinno być :) :).
      Ale super, że jesteś zadowolona! :)

      Usuń
  5. W Anglii przysługuje tylko położna, ja miałam w sumie trzy, zero przywiązania ani zaufania, przy porodzie będą zupełnie inne położne i po urodzeniu do domu przychodzi też inna położna:)

    http://nataliamumtobe.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to rzeczywiście niezła rotacja. Szkoda, bo w sumie fajnie by było mieć jedną przez cały ten czas.

      Usuń
  6. Ja chodzę prywatnie od początku ciąży (obecnie 26tc) do kobiety ginekolog. Jestem bardzo zawiedziona, zero konkretów, ciągłe pomyłki nawet przy przepisywaniu wyników badań do karty ciąży! Na następną wizytę umówiona jestem do ordynatora szpitala, w którym będę rodzić, mam nadzieję, że będzie lepiej.
    www.instamaamaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to dobrze, że się przepisałaś, bo jeśli się zdarzają pomyłki to nie ma się co zastanawiać.
      Powodzenia :)

      Usuń
  7. Moją pierwszą ciążę prowadził jeden z lepszych lekarzy.... Tyle razy byłam w szpitalu a on podczas obchodu nawet nie zagadał... Drugą i trzecią prowadziła lekarka, o której opinie są podzielone... Tak, jak ona dbała o mnie i inne swoje pacjentki nie spotkałam się nigdy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest dowód na to, że nie zawsze warto się sugerować opiniami innych :)

      Usuń
  8. To kiedy będzię drugi owoc miłości??? :) chciałaby Pani drugą córcię czy raczej synka? Pozdrawiam piękną rodzinkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wiemy kiedy, ale mam ogromną nadzieję, że już nie długo, a jeśli chodzi o płeć to jest mi to całkowicie obojętne :)
      Pozdrawiam i ściskam :)

      Usuń
  9. Ojoj. Dobrze ze wszystko swietnie sie skończyło. Ja tez miałam świetnego lekarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) Najważniejsze, że koniec był szczęśliwy :)

      Usuń
  10. Ja mam miłe wspomnienia co do lekarzy. Mój lekarz prowadzący ciąże był miły, rzeczowy, fachowy, zawsze na telefon.
    Chodziłam prywatnie, ale i w szpitalu inny lekarz ( dzięki niemu urodziłam) był super.
    Szkoda,że nie każdy ma miłe doświadczenia co do lekarzy zwłaszcza ginekologów, eh..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh :) Mam nadzieję, że takich jak Ty Kochana jest jak najwięcej :)

      Usuń
  11. Coś jest w tym, że kobiety ginekolożki są "słabsze". Ja też wolę mężczyzn. Swojego lekarza mam wspaniałego. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie to zastanawia :)
      Trafiłam w życiu na trzy i każda dokładnie taka sama. Dziś już nikt mnie nie przekona i za nic w świecie nie pójdę do kobiety.

      Usuń
  12. Święta prawda. Nie oszczędzisz na zdrowiu swoim i swojego dziecka. Lekarz prowadzący ciążę musi być dobrym specjalistą, zaufaną osobą, do ktroej można zadzwonić gdy cos nas niepokoi. Niestety za ten luksus trzeba zaplacić. Sama widzisz, że pieniądze któe zaoszczędziłas do 30 tyg wydałabyś wielokrotnie więcej na rehabilitacje przedwcześnie urodzonego dziecka. Czasem niestety nawet prywatne wizyty nie dają gwarancji że lekarz zajmie się odpowiednio a dziecko nie urodzi przedwcześnie. Najważniejsze wtym wszystkim jest to, by mieć poczucie że zrobiło się wszystko dla siebie i swojego dziecka.Żaden zaoszczędzony grosz nie przedklada się na życie i zdrowie..,.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealnie to podsumowałaś :)
      Widzisz, ja nie odpuściłam i dziś z pełną świadomością mogę powiedzieć, że zrobiłam wszystko tak jak należy!
      Przykre jest tylko to, że tyle niekompetentnych osób pracuje w tym zawodzie.

      Usuń
  13. Ja z Jankiem pierwszych dwóch lekarzy źle wspominam. Chodziłam prywatnie od poczatku niestety u jednego jak i drugiego liczyła sie tylko kasa nie pacjent (wizyta 150zł) az w koncu poszłam do lekarza w rodzinnej miejscowosci do ktorego mama chodziła. I choc mam prawie 100 km to wolałam jeździć na każdą wizytę niż znów chodzić i szukać. Prowadził moje trzy ciąże jestem naprawdę zadowolona tym bardziej ze w razie wątpliwości moglam zadzwonić do niego w kazdej chwili.
    Moja druga ciąża też miała podobny przebieg do twojej tylko że mój lekarz wysłał mnie do szpitala od razu, zaraz miał dyżur wiec sam się mną zajął. I donosilam do 37 tc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety jest i tak, że czasem nawet prywatnie nie otrzymasz fachowej opieki :(
      Dobrze, że udało Ci się trafić na tak sprawdzonego i nawet było warto tyle dojeżdżać :)

      Usuń
  14. Ja, jak pewnie wiesz byłam u 2 lekarzy. Jeden się w ogóle nie zainteresował i przyjął mnie w 3 minuty, a czekałam na niego pół roku. druga też nie lepsza. Miała o wszystko pretensje i nic nie przepisała tak jak pierwszy lekarz tylko podstawowe badania. Na szczęście wpadłam na lekarza poleconego przez koleżankę. Byłam raz prywatnie ale państwowo też jest taki sam, czyli martwi się, robi dużo badań, wypisał konkretne leki, miły, sympatyczny, wysłucha. Do trzech razy sztuka :D Trudno znaleźć dobrego lekarza :/ Na szczęście są Lekarze - Anioły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak pamiętam :)
      Trzeba szukać tak długo, aż się nie będzie pewnym na 100%, że to właśnie ten :)

      Usuń
  15. ja chodzę do kobiety ginekologa prowadziła moje dwie ciąże i trzecią też bedzie chodze prywatnie. i przy pierwszej ciazy próbowałam chodzić na nfz ale nie mam dobrych wspomnień wiec zdecydowanie wole zapłacić i czuć się swobodnie a nie iść z bólem głowy bo tak się stresowałam no i warunki w gabinetach prywatnych są lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż :) Co zrobić :)
      A z tymi gabinetami to zgadzam się, ale nie zawsze tak jest. Coraz częściej można spotkać czyste, zadbane i nowoczesne gdzie też przyjmują na NFZ :) Oby jak najwięcej takich.

      Usuń
  16. U nas podobnie tylko problemy już w piątym tygodniu, polip szyjki macicy też skorzystałam z lekarza na NFZ, na szczęście to była pierwsza i ostatnia wizyta, a słowa lekarza ciąża jest zagrożona, ale" Pani się nie martwi serduszko jeszcze nie bije"do tej pory mam w głowie. Na drugi dzień już poszłam prywatnie, lekarz super ale jego skierowanie do szpitala nie robiło na nikim wrażenia. Dopiero gdy wybrałam lekarza pracującego w szpitalu wszystko było już z górki i skończyło się szczęśliwie. Szybko zareagował przedstawił jak sprawa wygląda, zrobił zabieg, Iga przetrwala. Odbierał każdy telefon a jak nie mógł to wystarczył sms i sam oddzwaniał. Miałam też to szczęście że był przy porodzie i zszył mnie, więc był z nami na prawdę do samego końca. Gdyby nie on nie wiem czy Iga byłaby dziś z nami. Kolejna ciążę też poprowadzi tego jestem pewna:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieźle Ci powiedział... brak słów :(
      I to ma być lekarz?
      Dobrze, że od razu zmieniłaś i udało Ci się trafić na takiego fajnego specjalistę :)

      Usuń
  17. Moje dziecko urodzilo sie z polowa serca i 2 lekarzy w czasie ciazy, jak i lekarz przyjmujacy mnie do porodu do szpitala robiac usg, tego nie widzieli!! To jest dopiero cos! Po 24h od urodzin synka jslyszelismy, ze umrze! Jest po 2 operacjach i jeszcze troche przed nami... ale zyje!
    Dopiero teraz wiem, ze lekarz robiacy usg genetyczne, jak i polowkowe powinien miec odpowiednie kwalifikacje. Nie kazdy ginekolog moze takie usg wykonac. Lekarz powinien miec certyfikat FMF. Jezeli takiego nie ma powinien poinformowac pacjentke, ze powinna usg wykonac u specjalisty z takowym certyfikatem. Niestety u nas lekarze za te dwa wazne usg sobie licza wiecej pieniedzy mimo, ze nie posiadaja kwalifikacji do ich wykonywania!!
    I co z tego, ze lekarz prowadzacy moja wczesniejsza ciaze byl mily i zawsze mialam wrazenie dobrej opieki, jak nie skonczyl odpowiedniego kursu, a jego aparat usg byl malo dokladny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. Współczuję bardzo! Mam nadzieję, że będzie dobrze.
      Życzę Wam wszystkim dużo sił.
      Ja z USG połówkowym załapałam się na taki jakby kurs, że była pani doktor i kilku lekarzy, którzy uczyli się obsługi tego aparatu.
      Pani doktor mnie badała, a przy okazji im tłumaczyła co i jak. Dodatkowo dzięki temu, że tak to wyglądało miałam badanie za darmo.

      Usuń
  18. chodziłam prywatnie do tego samego lekarza, co od lat, do którego miałam zaufanie. Ciąża to zbyt poważna sprawa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze zrobiłaś od samego początku. Ja wyszłam z założenia, że skoro wszystko jest dobrze to będę chodzić na NFZ.
      Dobrze, że czułam, że coś się dzieję i mogłam zareagować.

      Usuń
  19. Tak to jest właśnie jak się nie chodzi prywatnie, tylko na kasę chorych. Żal, bo wszyscy lekarze powinni byc dobrzy, nie tylko Ci którym się placi grubą kasę.
    ja mam cudownego lekarza i nie wyobrażam sobie , zebym miala chodzic w ciąży do innego. Mimo, że jest najdroższy u mnie w mieście (180 zł za wizytę), to wolę mu zapłacić i być spokojna. Niestety, nie każdy może sobie pozwolić na prywatnego lekarza.
    Zresztą, nie ma co generalizować, że każdy prywatny jest świetny. Moja siostra chodziła prywatnie do kobiety i okazała się okropna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście drogi. Ja w takim razie płaciłam "tylko" 100 zł :)
      Dziewczyny piszą, że zdarzają się też wyjątki i są tacy od serca przyjmujący na NFZ. Tylko jak na nich trafić?

      Usuń

DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY POZOSTAWIONY KOMENTARZ