TOKSOPLAZMOZA - PRZYCZYNY, OBJAWY I LECZENIE

Toksoplazmoza, kiedyś nie wiedziałam o tej chorobie. Wszystko zmieniło się, kiedy zamieszkał z nami Whiskas. Dużo czytałam o kotach, ich pielęgnacji, chorobach, żywieniu. W artykułach często pojawiał się wątek o toksoplazmozie, czyli pasożytniczej chorobie, której żywicielem jest m.in. właśnie kot.
Temat się skończył. Powrócił na nowo, kiedy zaszłam w ciążę. Jeszcze przed wizytą u lekarza wiedziałam, że teraz o toksoplazmozie muszę wiedzieć znacznie więcej. I czytałam, dużo czytałam. Lepiej poświęcić trochę czasu na dowiedzenie się wszystkiego, niż jak to niestety często bywa z powodu braku wiedzy, najzwyczajniej w świecie pozbyć się niczemu winnego kota.
Motywem do napisania tego posta jest właśnie taka sytuacja. Na jednej z grup dla rodziców przyszła mama oznajmiła, że wykryto u niej toksoplazmozę. Pytała co i jak teraz. Na końcu dodała, że oczywiście kota się już pozbyła. Dla mnie szok, biedny kociak po prostu. Wystarczyłoby tylko się dowiedzieć, poszukać.

Co to jest ta toksoplazmoza?
Toksoplazmoza - pasożytnicza choroba ludzi i zwierząt spowodowana zarażeniem pierwotniakiem toxoplasma gondii. Żywicielem ostatecznym są koty domowe i niektóre kotowate. Żywicielem pośrednim zaś wszystkie ssaki łącznie z człowiekiem oraz ptaki. Zakażenie toksoplazmozą to jedno z najczęstszych zakażeń pasożytniczych. Toksoplazmoza występuje praktycznie na całym świecie. Mimo wysokiego odsetka zakażonych niewielka liczba osób choruje, reszta to nosiciele.
Toksoplazmozą można zarazić się od chorego kota, poprzez zjedzenie zanieczyszczonych owoców i warzyw, albo świeżego (surowego) mięsa. Zakażenie jest również możliwe podczas zjedzenia pokarmu zanieczyszczonego kałem, moczem lub śliną zwierząt chorych na toksoplazmozę, w których to wydalinach i wydzielinach znajdują się trofozoity toxoplasma gondii.
Toksoplazmoza budzi szczególny niepokój wśród kobiet w ciąży i tych, które dopiero starają się o dziecko. Wszystko przez to, że choroba ta, w ciąży może prowadzić do uszkodzeń płodu, a nawet do poronienia. Jednak jeśli do zakażenia, u kobiety doszło przed ciążą, to nie musi się tak bardzo obawiać, ponieważ organizm w pewien sposób zapamiętał to i w przyszłości sam potrafi bronić się przed ponownym zakażeniem.

O tym, czy przebyło się zakażenie, dowiemy się z badania krwi, a wynik możemy sami odczytać:
- słabo dodatni - przebyliśmy chorobę
- wysoko dodatni - przebyliśmy chorobę, ale całkiem niedawno
- ujemny - nie przebyliśmy choroby
Objawy choroby to:
- toksoplazmoza nabyta - u osób z prawidłową odpornością może nie dawać żadnych objawów, ale jeśli pojawią się to jest, to najczęściej: gorączka, objawy grypopodobne, obrzęk węzłów chłonnych, dolegliwości stawowe, a nawet zapalenie mózgu i opon mózgowych
- toksoplazmoza wrodzona - jej głównym objawem jest małogłowie lub wodogłowie, zapalenie siatkówki i naczyniówki, zwapnienie śródmózgowe, a także znacznie opóźnienie w rozwoju umysłowym

Nie wszyscy zakażeni mają objawy, część z nich jest tylko nosicielami choroby. Leczenie toksoplazmozy polega na stosowaniu terapii skojarzonej. Zazwyczaj podaje się przeciwpasożytniczą pirymetaminę (nie stosuję się jej u kobiet w pierwszym trymestrze).
Jak unikać zakażenia? Akapit wyżej, gdzie jest opisane, jak możemy się zarazić, powinien już nam dać do myślenia, po prostu higiena. Wystarczy myć ręce, co jest najważniejsze, szczególnie przed jedzeniem. Bardzo ważne jest dokładne mycie mięsa, warzyw i owoców przed zjedzeniem, jak i przed gotowaniem, czy przyrządzaniem. Za każdym razem, gdy musiałam mieć styczność z surowym mięsem, od razu myłam ręce i nóż z deską.

Nasz kot zamieszkał z nami, zanim zaszłam w ciąże. Mimo, że jest kotem domowym, to ja i tak w czasie ciąży postanowiłam całkowicie zrezygnować sprzątania kuwety, jednak jeśli już musiałabym to zrobić, to tylko w gumowych rękawicach. Kiedy się z nim bawiłam, zawsze potem myłam ręce. Nie przytulałam go, nie całowałam. Wszystko tak na wszelki wypadek.
Za to u moich rodziców gdzie były dwa koty, swobodnie chodzące po dworze, była już inna sytuacja. W ogóle ich nie dotykałam i starałam się unikać kontaktu z nimi. Właśnie z racji, że tyle przebywają na dworze, istnieje wysokie ryzyko, że są zarażeni.


Ja wiem, że nie każdy może to wiedzieć, że nie każdemu nawet zależy na tych informacjach. Jednak warto się dowiadywać. O toksoplazmozie krąży tyle mitów, że szok. Tak bardzo powszechne jest w takim momencie, pozbywanie się kota, czyli tak naprawdę uciekanie od problemu w bezsensowny sposób.
Dla mnie będzie to niesamowita radość, jeśli ten wpis uświadomi choćby jedną osobę. Ktoś, kto przeczyta i zrozumie, że wystarczy myć ręce i jedzenie.

1 CZEWIEC - NASZ TERMIN

Na dziś w piękne święto jakim jest Dzień Dziecka, mieliśmy wyznaczony termin porodu. Niestety, ku ciągłemu wielkiemu zdziwieniu moim, moich bliskich i oczywiście lekarza prowadzącego, nasze dziecko nie wybiera się do nas.
Co wieczór kiedy kładę się spać czuję, że skurcze są częstsze i silniejsze i zawsze jestem pewna, że coś się ruszy. Kończy się tak, że budzę się rano i skurczów już brak.
środę mamy wizytę u lekarza (teraz jeździmy już co tydzień) i mam zamiar porozmawiać z nim o wywołaniu porodu. Myślę, że może to być lepsze dla Lilki niż ciągły mój stres. Poza tym jutro zaczynam już 41 tydzień i nie wyobrażam sobie, żeby dobijać jeszcze do 42.

Wczoraj zrobiliśmy sobie dłuższy spacer i nie pomogło. Jutro jedziemy pochodzić po Poznaniu, bo ostatnio zamarzyła mi się karuzela do łóżeczka. Poszukamy po sklepach i może znajdziemy jakąś ładną. Na pewno chciałabym, żeby przywieszki były pluszowe. Jeśli któraś z Was jest z Poznania lub okolic to może poleci mi jakiś fajny sklep. Oprócz "Pati i Maks", bo tam pojedziemy na pewno. Mam nadzieję, że wrócimy z czymś fajnym, bo to już raczej nasz ostatni taki wypad zakupowy. No i może takie spacerowanie wpłynie na naszą córeczkę :).

W CIĄGŁEJ GOTOWOŚCI

Cały czas jesteśmy w dwupaku :). Nie wiem jak to się dzieje, ale wychodzi na to, że Lilka wcale nie ma zamiaru opuścić bezpiecznego domku.
Ostatnie dni były trochę nerwowe. W niedziele zaczął mnie dość mocno pobolewać dół brzucha i lekarz kazał mi pojechać do szpitala. Pojechaliśmy w poniedziałek i zatrzymali mnie na dobę. Po badaniach i obserwacji wyszło, że wszystko jest w porządku, a bóle pojawiły się, bo za długo byłam na nogach. Poleżałam i ustąpiło. Pani doktor, która mnie badała stwierdziła, że poród jako tako się rozpoczął, ale ze spokojem mogę ten czas przeczekać w domu. Na KTG wyszły już dość ładne skurcze (cały czas nieregularne) i nie ukrywam, że zdziwiło mnie to, bo ponad połowy w ogóle nie czułam. Rozwarcie utrzymało się na 1,5 cm. Tak więc wróciliśmy i cały czas czekamy, ale nie zdziwię się jeżeli przenoszę tę ciąże. Termin mamy na pojutrze, ale na nic się już nie nastawiam.

Przy okazji ponownie zostało zbadane serduszko Lili i okazało się, że już wszystko jest dobrze. Arytmia ustała, a wcześniej pojawiła się więc zapewne dlatego, że serduszko było jeszcze nie do końca wykształcone. Bardzo mi ulżyło po tej informacji.

szpitalu stwierdzono, że powinnam już być pod opieką położnej. Wczoraj mieliśmy pierwszą wizytę i było bardzo fajnie. Pani dużo spraw wytłumaczyła mi w normalny sposób. Słuchaliśmy też tętna Lili i jeden aparat został ze mną, żebyśmy sami mogli sprawdzać, czy tętno nie spada.

Dziś wybiorę się z M. na jakiś dłuższy spacerek. Muszę też nadrobić zaległości blogowe, bo bardzo mnie ciekawi co u Was słychać :).

W OCZEKIWANIU NA PORÓD

Dziś zaczynam 40 tydzień ciąży, aż trudno mi w to uwierzyć. Byliśmy tak blisko przedwczesnego porodu w 30 tygodniu, a tu takie zakończenie :). Cieszę się bardzo, że tak to się wszystko skończyło, no ale teraz to już bym nie miała nic przeciwko, żeby Lilka opuściła mój brzuszek.
Na całe szczęście udało nam się z M. ze wszystkim zdążyć:
wózek czeka (po niedzieli kurier przywiezie torbę do kompletu)
- łóżeczko stoi
- ciuszki wyprane, wyprasowane i ułożone w komodzie
- wszystkie drobiazgi do pielęgnacji zakupione
- pieluszki i chusteczki ułożone na swoje miejsce
- domek cały wysprzątany
Mam też uszykowaną torbę do szpitala, ale tylko dla siebie, bo ten, do którego mam zamiar się udać, dla dzidziusia wszystko ma. Jedyne co potrzeba to ubranka na wyjście do domu, ale to M. dowiezie, bo nawet nie wiadomo jaka będzie pogoda, więc nie ma sensu niczego zabierać.

No i czekamy, aż Lilia poczuje, że jest gotowa i postanowi się nam w końcu pokazać. Nie jest łatwo tak po prostu czekać. Codziennie rano przez chwilę myślę, czy to już dziś, a jak dotrwam do wieczora, to te same myśli nachodzą mnie kiedy idę spać. Ciągle myślę też, czy w porę rozpoznam, że to już właśnie to, ale pocieszam się, że podobno nie da się tego pomylić z niczym innym, więc mam nadzieję, że i mnie intuicja nie zawiedzie i będę wiedzieć kiedy w porę wyjechać z domu. Od czwartku czuje dosyć silny ucisk w dole, mam nadzieję, że to dobry znak.

38 I 39 TYDZIEŃ CIĄŻY

Koniec jednego, a początek drugiego coraz bliżej. Wprawdzie do końca 39 tygodnia zostały mi jeszcze (łącznie z dzisiejszym) 3 dni to postanowiłam napisać post, bo myślę, że niewiele się już zmieni.

Wczoraj mieliśmy wizytę i ku mojemu zaskoczeniu lekarz stwierdził, że Lila szykuję się już do porodu, rozwarcie mam na 1 cm. Po chwili dodał, że powinna się urodzić w ciągu 3 dni, albo tygodnia to już na pewno. Nie ukrywam, że trochę liczyłam na takie wieści, ale myśleć o tym, a usłyszeć to zupełna różnica. Przeżyłam mały szok, ale już jest dobrze.
Od późnego wieczora, zaczęłam już czuć taki dziwny ucisk, więc wydaję mi się, że zeszła jeszcze ciut niżej. Skurcze też występują coraz częściej, ale póki co nie są regularne. Bakterie w moczu utrzymują się nadal, więc już na pewno do końca będę brać na to tabletki. Waga, ani drgnie do przodu i pytałam lekarza, czy to dobrze, bo wydawało mi się, że na końcu najwięcej powinna wzrosnąć, ale myliłam się i taki brak wzrostu lub nawet spadek wagi jest jak najbardziej normalny. Tak więc jeśli przez ostatni ponad miesiąc nic się nie zmieniło to już tak zostanie i podsumowując cały okres ciąży przybyło mi 14 kg. Myślę, że to tak akurat. Rozstępy też póki co się nie pojawiły, ale ostatnio się dowiedziałam, że mogą się pojawić nawet po porodzie.

Mała wygina się dosyć mocno cały czas, ale już zdecydowanie rzadziej. Pewnie jej miejsca zaczyna brakować. Ja za to nie raz po takich fikołkach biegnę do łazienki na ostatnią chwilę.



36 I 37 TYDZIEŃ CIĄŻY

Kolejne tygodnie za nami. Od kiedy zaczęły się moje problemy z ciążą za każdym razem kiedy pisałam nowy post o mijających tygodniach przez chwilę zastanawiałam się, czy to już ostatni tego typu wpis, a tu prosze. Lili jest grzeczna i tak jak prosiłam została w brzuszku. Na wizycie lekarz stwierdził, że jest lepiej, więc może uda nam się dotrzymać do terminu.
Zmian nie zauważam już chyba żadnych. Po zdjęciach widzę, że brzuszek rośnie, ale sama już tego nie zauważam. Waga utrzymuje się taka sama od dłuższego czasu i pewnie nie wiele się już zmieni. Rozstępów jak nie było tak nie ma i na szczęście mimo upałów nie puchną mi dłonie, ani stopy.

Malutka ma coraz mniej miejsca i ja bardzo to odczuwam. Rozpycha się coraz mocniej i najczęściej z prawej strony mojego brzucha. Niestety jeszcze, ani razu nie udało mi się zrobić zdjęcia.

Na powtórnych badaniach, które miałam robione 2 maja, okazało się, że arytmia serduszka utrzymuję się nadal. Z dalszymi badaniami trzeba czekać, aż Lili się urodzi. Lekarz twierdzi, że w większości przypadków taka dolegliwość sama zanika kilka dni po urodzeniu. Mam nadzieję, że właśnie tak będzie u nas. Mimo tego serduszko Lili ma bardzo mocne i głośne, bo wystarczy, że M. przyłoży lekko ucho do brzucha i może posłuchać najcudowniejszego odgłosu.


MOJE OBJAWY CIĄŻOWE

Objawy ciążowe, kto o nich nie słyszał. Niektóre śmieszne i niegroźne, a inne całkiem poważne.
książkach i gazetach skierowanych do przyszłych mam, pełno jest artykułów o dolegliwościach jakie mogą nas spotkać. Z czasem jak moja ciąża postępuje, coraz więcej zauważam na swoim przykładzie, a dokładnie?

ZMIANY W PIERSIACH
Moje zrobiły się nabrzmiałe i strasznie bolące już na jakieś 8 dni przed terminem miesiączki, która w sumie nie nadeszła. Byłam pewna, że te zmiany to objawy zbliżającego się okresu, a tu taka niespodzianka. Gdzieś od 6-7 tygodnia ciąży w ciągu jakiś 2 miesięcy, urosły mi o jeden rozmiar i tak już się utrzymało do dziś.

MDŁOŚCI
Towarzyszą chyba każdej przyszłej mamie. Mnie dopadły w 7 tygodniu i dręczyły, praktycznie całymi dniami i nocami, do 15 tygodnia. Za to na szczęście, ani razu nie zwymiotowałam.

NIEPORĘCZNOŚĆ
To jedna z tych bardziej zabawnych lub denerwujących dolegliwości, a przynajmniej jej skutki. Gdzieś od 2 miesięcy nie ma dnia, żeby coś nie wyleciało mi rąk. Do tego często się potykam, oczywiście o własne nogi :). Normą jest też małe zapominalstwo, które jest dla mnie dziwne, bo zawsze o wszystkim pamiętałam.

SKURCZE ŁYDEK
tej przypadłości dowiedziałam się kiedy już mnie dopadła. Ze skurczami męczę się gdzieś od 5 miesiąca ciąży, do dziś (niestety codziennie). Za każdym razem kiedy budzę się rano, chwyta mnie ogromny ból całej łydki. Najczęściej przy prawej nodze, ale sporadycznie zdarzy się też przy lewej.

SUCHA SKÓRA
mnie zwłaszcza na nogach. Niby nic takiego, bo wystarczy posmarować się kremem i po kłopocie. Dla mnie to jednak dziwne uczucie, bo zawsze moja skóra była dość dobrze nawilżona i balsamów tak naprawdę nie musiałabym używać, ale robiłam to, bo lubię kiedy skóra ładnie pachnie. Dziś balsam to podstawa, bo inaczej zadrapałabym się.

WRAŻLIWE DZIĄSŁA I BÓL ZĘBÓW
dziąsłami miałam problem od samego początku. Krwawiły mi przy każdym myciu, ale zauważyłam poprawę od kiedy zaczęłam używać szczoteczki elektrycznej. Z bólem zębów miałam problem tylko na początku i na szczęście pomogły domowe sposoby.

SENNOŚĆ I BEZSENNOŚĆ
tym przykładzie zmienia się u mnie co chwilę. Jeden tydzień przesypiam po ponad 12 godzin dziennie i do tego zasypiam bardzo szybko. Innymi dniami i nocami jest zupełnie odwrotnie. Śpię krótko i długo męczę się, żeby zasnąć. Ciekawa jestem od czego jest to zależne.

Pewnie znalazłoby się coś jeszcze, ale chciałam wyszczególnić tylko te, które trwają od dłuższego czasu. Na całe szczęście nie doświadczyłam najbardziej popularnego objawu ciąży, czyli wymiotów. Zachcianek nie biorę pod uwagę, bo miałam je może z 2 razy.

33, 34 I 35 TYDZIEŃ CIĄŻY

Jesteśmy już tak blisko rozwiązania. Miesiąc temu modliłam się, żeby dotrwać do tego momentu i udało się.
Na dzień dzisiejszy, teoretycznie Lili mogłaby się już urodzić. Byłaby wcześniakiem, ale lekarz twierdzi, że już ze spokojem dałaby sobie radę. Mimo wszystko, będziemy się starać dotrwać do końca 37 tygodnia, a jak się uda to jeszcze trochę.

U mnie niewiele się zmieniło. Brzuszek rośnie powoli i równomiernie, a rozstępy nadal się nie pojawiły. Przemieszczanie się Lilu po brzuszku jest coraz bardziej bolesne, ale do wytrzymania. Wyniki badań mam w normie oprócz oczywiście moczu. Cały czas jest w nim białko i wydaję mi się, że chyba będzie już tak do końca, bo żadne leki (aktualnie mam zalecony Urosept) nie pomagają. Dodatkowo cały czas biorę magnez, a od pobytu w szpitalu też Luteinę. Od kilku dni zauważyłam, że trochę spuchły mi łydki. Nie wygląda to źle, ale ja od razu zauważyłam, że są większe. Póki co nie narzekam też na sen. Chodzę spać o 23.00 i od razu bez problemu zasypiam. Mam nadzieję, że w tej kwestii nic się już nie zmieni.


WPIS ZE SZPITALA

Stało się, miał być rutynowy 6 godzinny pobyt w szpitalu, a zostajemy minimum do jutra.
Jak na razie nic nie wiadomo. Wczoraj miałam zrobione USG, morfologię i mocz. Dodatkowo 2 razy dziennie robione jest KTG. Wyników na razie nie znam, a KTG wychodzi ładnie. Zostały mi odstawione leki, które brałam, ale zamiast nich biorę Luteinę na potrzymanie ciąży i spowolnienie skurczów, które znowu się pojawiły.
Teraz cały dzień leżę, a przy okazji nadrabiam zaległości blogowe. Lili nadzwyczajnie dziś ruchliwa i od samego rana czuję jak figluje w brzuszku.

KOLEJNA WIZYTA ZA NAMI

Wczoraj mieliśmy bardzo ważną wizytę u lekarza. Nie ukrywam, że strasznie się stresowałam tym co powie doktor. Lekarz już kiedy przyszedł po mnie do poczekalni, dotknął brzuszka i powiedział, że jest bardzo twardy (za twardy).
Po badaniu stwierdził na szczęście, że nie jest gorzej niż ostatnio, czyli Lila nie zeszła jeszcze niżej tylko grzecznie jest na swoim miejscu. Szyjka też jest zamknięta i nie skraca się, czyli najważniejsze czego się obawiałam nie uległo zmianie. Lekarz był tylko cały czas zaniepokojony tym, że brzuch jest taki twardy. Dodatkowo cały czas nie odpuszcza nas infekcja nerek i znowu dostałam tabletki.
Po badaniu trochę porozmawialiśmy, wypisał mi wszystkie zalecenia i recepty, a na koniec oświadczył, że bardzo chciałby, żebym w sobotę pojechała na jeden dzień do szpitala w celu obserwacji. No więc pojadę, a M. ze mną i może będzie mógł tam zostać. Głównie to pewnie zależy od tego jakie badania będą mi robić i, czy zostanę w jednym miejscu, czy będę musiała chodzić po całym budynku. Mamy się zgłosić przed południem i jeśli badania wypadną dobrze to wieczorem będę już w domku, a jeśli coś będzie nie tak to zostanę tyle ile będzie trzeba. W razie czego muszę sobie spakować torbę chociaż na 2 dni, żeby wszystko mieć przy sobie.

Na koniec jeszcze moje wczorajsze niemałe zdziwienie i załamanie jakiego doświadczyłam przed wizytą. Do mojego lekarza chodzę od 2 miesięcy, chodziłam też przed ciążą, ale on przyjmuję tylko prywatnie, więc skoro na początku wszystko było dobrze zdecydowałam się na wizyty refundowane w przychodni. Od końca lutego, kiedy zaczęłam się gorzej czuć, jeździmy już prywatnie, choć w marcu byłam jeszcze ostatni raz w przychodni, żeby przedłużyć zwolnienie. Ostanie badania jakie robiłam (przeciwciała, morfologia i mocz) były jeszcze ze skierowania od mojej poprzedniej lekarki. Poszłam w celu odebrania ich, a pani w rejestracji mówi mi, że niestety mi ich nie wyda, bo muszę być najpierw przyjęta i lekarz po zatwierdzeniu wyników może mi je dać do domu. Powiedziałam jej, że jadę właśnie do innego lekarza i, że do tej przychodni prawdopodobnie już nie przyjdę, ale niestety nic nie dało się zrobić, bo recepcjonistka ma takie nakazanie od dyrekcji. Jak chciałam już wychodzić to ulitowała się chyba i powiedziała, że chociaż zerknie, czy wyniki są dobre. Dzięki temu, że była tak łaskawa, dowiedziałam się przynajmniej, że dalej mam białko w moczu. Reszta na szczęście była w porządku.
Nie pojmuję i nie rozumiem tego jak można nie wydać pacjentowi jego własnych wyników. A co z nimi zrobią? Za 2 może 3 tygodnie pewnie wywalą do kosza. Śmiechu warte to wszystko.

31 I 32 TYDZIEŃ CIĄŻY

Czas biegnie nieubłaganie i coraz większymi krokami zbliżamy się do przywitania naszej Lili. Dziś zaczynamy już 33 tydzień.

W sumie to nie zaszło za dużo zmian. Lili ułożona jest nisko i mam wrażenie, że jest to jeszcze niżej niż poprzednio, bo odczuwam mocny ucisk w dole brzucha przy wstawaniu z łóżka, czy nawet zwykłym siadaniu. W piątek musieliśmy jechać do Poznania i ledwo wysiedziałam w aucie. Ruchy też odczuwam coraz silniej, ale to akurat mnie cieszy, bo wiem, że dziecko rośnie i ma po prostu coraz mniej miejsca. Widać to też po powiększającym się brzuszku. Znowu powróciły do mnie bezsenne nocki. Co noc zasypiam dopiero w okolicach 2.00 lub 3.00 w nocy. Śpię przez to do południa i zanim wstanę, ogarnę się, itp. jest już popołudnie i prawie cały dzień za mną. Waga nadal utrzymuję się podobnie i nie mam już tak wysokich skoków jak w pierwszych miesiącach. Aktualnie ważę 64 kg, czyli od początku jestem do przodu 13 kg.

NAJGORSZE ZA NAMI

Udało nam się przetrwać ostatnie 2 tygodnie, które według lekarza byłyby bardzo niekorzystne dla Lileczki gdyby zechciała przyjść na świat. Nasza Lili grzecznie siedzi w brzuszku i mam nadzieję, że zostanie tam jeszcze chociaż do końca kwietnia. Niestety od wczoraj dostaję lekkich skurczów, ale póki co są bardzo słabe i nieregularne. Wczoraj od popołudnia było ich 7-8 i trwały może po 5 sekund maksymalnie, a dziś też zaczęły się popołudniu i było ich 6, w tym 2 mocniejsze i dłuższe niż wczoraj. Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja w najbliższych dniach. Wizytę u lekarza mam umówioną na 10 kwietnia. Jeśli się pogorszy to oczywiście pojedziemy wcześniej. Aktualnie będziemy kontynuować leżenie całymi dniami. Czas ten wykorzystuję na różne sposoby, najczęściej spanie i czytanie.

Przedwczoraj spisałam wszystko co jeszcze potrzebujemy z wyprawki. Pozostało tylko pojechać i zakupić. Poczekam do wizyty u lekarza i zapytam go, czy nadaję się na taki wypad po sklepie. Jeśli nie to M. będzie musiał sobie sam poradzić. Cały czas czekamy też za komodą, którą kupiliśmy. Jak tylko przyjdzie to M. od razu ją złoży i zabierzemy się za ubranka, bo ostatnio zaczynam się zamartwiać, że mamy tak mało załatwione i uszykowane. Mam nadzieję, że uda nam się zdążyć ze wszystkim.

29 I 30 TYDZIEŃ CIĄŻY

Za nami kolejne skończone tygodnie, na całe szczęście. Teraz będę o wiele bardziej doceniać każdy dzień kiedy Lili jest w brzuszku. O tym, że jest już sporo obniżona pisałam w ostatnim poście (TUTAJ). Cały czas leżymy i odpoczywamy.

Niedawno pisałam też, że Lilu ma już stałe pory kopania. Na dzień dzisiejszy jest to już nie aktualne. Teraz Lili rusza praktycznie całymi dniami i nocami i aż trudno mi sobie wyobrazić czas po porodzie, kiedy już nie będzie ani brzucha, ani kopniaków. No, ale coś za coś i wtedy będę już mogła przytulić naszą córeczkę.

Na ostatnim badaniu, oprócz tej smutnej wiadomości okazało się, że schudłam 1 kg. Ciekawe, teraz jak cały czas leżę to na pewno szybko nadrobię, ale na dzień dzisiejszy mamy jakieś 11 kg do przodu. Na badaniach, miesiąc temu lekarz stwierdził u mnie infekcję nerek i od tamtej pory cały czas biorę leki. Teraz jest już lepiej, ale w dalszym ciągu jest jeszcze trochę bakterii, więc kuracja lekowa trwa nadal. Myślę, że na następnej wizycie będzie już dobrze.


NASTAŁ DLA NAS NIEPEWNY CZAS

W środę mieliśmy wizytę u lekarza i podczas badania okazało się, że nasza Lili ułożona jest już bardzo nisko. Lekarz od razu rozkazał leżenie w łóżku do najbliższej wizyty minimum, czyli jak na razie do 10 kwietnia, a więc leżę sobie cały dzień w sypialni, albo w pokoju dziennym przeznaczając czas na czytanie, oglądanie telewizji i oczywiście spanie, bo przy przeziębieniu, które dodatkowo mnie teraz dopadło to chyba najlepsze wyjście.
Na razie póki pogoda za oknem zimowa to nawet lepiej być w domku, ale pewnie nie długo wiosna zawita na stałe i już nie będzie tak łatwo. Niestety nic nie poradzę, teraz Lilia jest najważniejsza i ja zamierzam się w 100% poświęcić, by jak najdłużej została w moim brzuszku.

Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży. Według lekarza najważniejsze są najbliższe 2 tygodnie i to czas, w którym nie mogę urodzić. Jak pozytywnie minie nam te 14 dni (będziemy wtedy w 32 tygodniu) to zaczniemy walczyć o następne 4 tygodnie. Malutka chyba wyczuwa mój niepokój, bo bardzo ruchliwa się zrobiła. Praktycznie cały czas czuję jak się rusza.

Mój kochany M. też dostał zalecenie od lekarza, by dbać o mnie i nie pozwalać mi chodzić, więc oczywiście stosuję się jak należy i dzielnie wyręcza w domowych obowiązkach.
Trzymajcie za nas kciuki.

25, 26, 27 I 28 TYDZIEŃ CIĄŻY

Coraz bliżej końca. Aktualnie jesteśmy już w 7 miesiącu i najbardziej upragnionym 3 trymestrze, czyli ostatnim. Nawet nie wiem kiedy zleciało tyle czasu.

Nasza Lili ma już swoje stałe pory baraszkowania w brzuszku. Dzień zaczyna około 7.00 rano, potem daje o sobie znać późnym popołudniem i w okolicach północy. Za każdym razem ruchy czuję przez około godzinę. Oczywiście zdarzają się też sporadyczne kopnięcia o innych porach.

Brzuszek rośnie już wolniej niż przedtem i tak samo waga zwolniła. Przez ostatni miesiąc przybyło nam tylko 1 kilogram. Od jakiegoś czasu coraz bardziej doskwiera mi senność, ale jeszcze bardziej zmęczenie. Przy nawet małych domowych czynnościach co chwilę muszę siadać i odpoczywać. Nie wiem, czy to tylko chwilowy spadek sił, czy tak już będzie do końca ciąży.

W 26 tygodniu mieliśmy trochę strachu, bo dość mocno zaczął mnie pobolewać brzuch i kilka razy poczułam dość mocne skurcze. Od razu wybraliśmy się do lekarza i okazało się, że ból brzucha spowodowany jest infekcją nerek. Dostałam tabletki moczopędne i na dzień dzisiejszy jest już dobrze. Dodatkowo na skurcze zapisano mi magnez i również pomogło. Teraz jest już dobrze, ale muszę jeszcze więcej odpoczywać, bo kiedy za długo jestem na nogach brzuszek co jakiś czas zaboli. Tak więc dni mijają nam na relaksowaniu się. Nadrabiam zaległości w czytaniu książek.


21, 22, 23 I 24 TYDZIEŃ CIĄŻY

Połowa już dawno za nami, jak ten czas leci. Ostatnie tygodnie mijają mi naprawdę szybko, ale to nawet lepiej. Podobno ostatni miesiąc bardzo się wydłuża i ciągnie. Zobaczymy, jeszcze trochę i sama będę mogła się przekonać.

Nasze dziecko jest bardzo aktywne i są dni kiedy czuje ruchy cały czas. Kilka razy zdarzyło się, że fikołki odczułam dość boleśnie i mam nadzieję, że kopnięcia nie przybiorą za dużo na sile.

Ciąża cały czas przebiega prawidłowo. Wszystkie wyniki mam w normie. W połowie 24 tygodnia miałam robione USG anatomiczne i dziecko było dokładnie zbadane. Na całe szczęście, wszystko jest w porządku. Narządy są odpowiedniej wielkości i rozwijają się tak jak powinny. W mózgu także nie wykryto żadnych nieprawidłowości, a rączki i nóżki są odpowiedniej długości i mają po 5 paluszków. Wszystko jest tak jak być powinno. Nie ukrywam, że po badaniu poczułam ogromną ulgę.

Na USG dowiedziałam się również jaka jest płeć. W maju na świat przyjdzie Lilia Estera, nasza córeczka.

ŹRÓDŁO: https://pixabay.com/

18, 19 I 20 TYDZIEŃ CIĄŻY

Za nami kolejne tygodnie. Tygodnie kiedy czuję się wspaniale, a co to mdłości to śmiało mogę napisać, że nie pamiętam. Mimo, że to dopiero połowa ciąży to chyba mogę już stwierdzić, że znoszę ją naprawdę dobrze. Przynajmniej biorąc pod uwagę to jak czuły się moje koleżanki. Oczywiście wiem, że razem z rosnącym brzuszkiem będzie coraz ciężej ze wszystkim, ale damy radę.

Na przełomie 17 i 18 tygodnia szybko wybił mi się brzuszek i wystraszyłam się, że to już pójdzie w takim tempie. Na szczęście zwolnił, ale daję sobie jeszcze maksymalnie 4 tygodnie i przerzucam się na spodnie ciążowe. Głównie noszę biodrówki, w które mogę się dopiąć. Spodnie zapinane w pasie już zostały odłożone.

Pierwsze ruchy? Poczułam "coś" 1 stycznia, ale nie byłam pewna czy to już faktycznie ruchy dziecka. Dokładnie tydzień później nastąpiła powtórka i już byłam pewna :). Cudowne uczucie.

15, 16 I 17 TYDZIEŃ CIĄŻY

Chciałam pisać więcej i częściej, a tu znowu taka długa przerwa. Teraz już nie będę się nastawiać na częstsze pisanie, bo widzę, że to nie wychodzi. Po prostu postaram się to robić. W głowie mam pełno pomysłów na ciekawe posty, czas je w końcu zacząć pisać.

Aktualnie jestem w 17 tygodniu (jak ten czas szybko leci). Zaszło trochę zmian, ale najważniejszą jest to, że ustąpiły mi mdłości. Znacznie za to zwiększyła się moja senność i prawie w każdy dzień muszę ucinać sobie popołudniową drzemkę. Oczy same mi się zamykają, a nogi prowadzą do łóżka.

Maleństwo rośnie już coraz bardziej i ciężko mi się zaczyna dopinać w niektóre spodnie, a inne już mocno cisną, więc pewnie niedługo odłożę je wszystkie na jakiś czas.

Ostatnią wizytę u mojego lekarza miałam 5 grudnia i wszystko jest jak w najlepszym porządku. Największą przyjemnością było dla mnie oglądanie na obrazie USG, naszego dzieciątka, które było niezwykle aktywne. Już nie mogę się doczekać kiedy pierwszy raz to poczuję.


11, 12, 13 I 14 TYDZIEŃ CIĄŻY

Ja naprawdę jestem w ciąży? Często w myślach zadaję sobie to pytanie, bo tak naprawdę zdarza mi się o tym po prostu zapominać. Sama nie wiem, czy to dziwne, czy jak najbardziej normalne. Kiedy cały dzień czuję się dobrze, a fizycznie też jeszcze tej ciąży po mnie nie widać, zdarza mi się zatracić i zabrać za coś czego nie powinnam robić.

Obecnie jestem w 14 tygodniu ciąży, czyli nareszcie zaczął się dla mnie ten upragniony II trymestr, w którym podobno jest tak cudownie. Zobaczymy jak to będzie u mnie. Bardzo chciałabym mieć trochę więcej energii i nie być ciągle taka nieobecna (choć po części pewnie pogoda za oknem ma na to wpływ). Będę ogromnie wdzięczna jeśli któraś z Was, która była lub jest na tym etapie napisze mi, czy faktycznie jest jakaś poprawa. Moje mdłości pomału zaczynają ustępować i dokuczają mi już tylko późnymi wieczorami, niestety co wieczór, ale nie narzekam na to zbytnio, bo jednak cały dzień czuję się dobrze. Poza tym uważam, że u mnie jest z tym naprawdę nieźle. Nie ma co, trzeba pamiętać, że zawsze może być gorzej.

Z racji, ze nie posiadam prawa jazdy, a teraz jest na to ostatni dzwonek, postanowiłam jakiś czas temu zapisać się na kurs. Zaczynam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam, bo nie ma co ukrywać, że początkujące jazdy są bardzo stresujące i nie wiem jak to wpłynie na dziecko. Mam nadzieję, że nie będzie w przyszłości małym złośnikiem i, że rozwój mojej ciąży na tym nie ucierpi.

Od kiedy podjęłam decyzję o prowadzeniu bloga byłam pewna, że często będę dodawać nowe posty, ale wcale nie jest tak łatwo. Trzeba mieć co napisać i jeszcze sensownie to skomponować, ale myślę, że idzie mi coraz lepiej i notatki będą się pojawiać częściej.

5, 6, 7, 8, 9 I 10 TYDZIEŃ CIĄŻY

Od momentu kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży moje życie i myślenie zmieniło się diametralnie. Do dziś nie mogę ochłonąć i uwierzyć, że naprawdę się udało, ale jednak i jest to już 11 tydzień.
Poniżej w skrócie przybliżę poprzednie tygodnie.

ciąży dowiedziałam się w domowym zaciszu, za pomocą płytkowego testu ciążowego. Była to cudowna i niezapomniana niedziela 23 września. Przez następne 2 dni powtarzałam testy i za każdym razem miałam przed oczami 2 piękne fioletowe kreski. W połowie tygodnia zapisałam się do lekarza na potwierdzenie, niestety wizyta skończyła się nie po mojej myśli, bo ginekolog nic nie wykrył. Skierował mnie za to na badanie krwi (B-HCG), które wykazało wynik: 1166,0 mlU/ml, czyli 5 tydzień (licząc, że ciąża rozpoczyna się od pierwszego dnia ostatniej miesiączki). Wtedy nie było już żadnych wątpliwości, choć wiadomo, że jak lekarz to osobiście potwierdza to czujemy się tak pewniej. Dokładnie tydzień po poprzedniej wizycie, miałam następną i na USG było już widać śliczny mały pęcherzyk ciążowy :).
Dodatkowo dostałam już skierowanie na długą listę badań i zamieniłam kwas foliowy Folik, który brałam dotychczas na zestaw witamin Femibion 1.

Do 7 tygodnia wszystko było cudownie. Najbliżsi już wiedzieli o dziecku, a ja nadal nie mogłam ochłonąć. Jednak od połowy tygodnia całymi dniami, dzień w dzień już czułam, że będę mamą ponieważ dopadł mnie jeden z "uroków" ciąży, czyli mdłości. Na całe szczęście bez wymiotów, ale całodzienne odczuwanie, że chce się zwymiotować wcale nie jest przyjemne.

Do 10 tygodnia nie wiele się zmieniło. Mdłości jak były tak są, ale przywykłam do tego, tak ma być i tyle. Moja waga wzrosła o 2 kg. Najcudowniejsze jest jednak to jak rozwija się nasze dzieciątko. W tym tygodniu miałam kolejną wizytę u lekarza i podczas USG widać było już wyraźnie malutkiego człowieczka z bijącym serduszkiem.